Jest noc. Siedzę na jakimś wzgórzu i wpatruję się w gwiazdy jak zahipnotyzowana. Zaczynam nucić piosenkę, którą zawsze śpiewała mi mama... Szkoda, że jej tu teraz nie ma... Łapię za wisiorek w kształcie gwiazdy i zaczynam szlochać. Nagle strzygę uszami i powoli wstaję... Wyczuwam czyjąś obecność... Wycieram łzy i uspokajam się, przynajmniej tak mi się zdaje. Teraz jestem pewna, że ktoś za mną stoi.
- Gwiazdy są piękne, prawda? - powoli wstaję i rozkładam skrzydła - Zawsze przywołują wspomnienia... - Wokoło moich skrzydeł zaczyna zbierać się ciepłe powietrze. Są gotowe do samozapłonu. - Kim jesteś i jak długo tu stoisz? - pytam szykując truciznę w kłach i pazurach.
<Ktokolwiek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz