sobota, 27 grudnia 2014

Od Fazie cd historii Kinaj

Poddałam się. Po prostu. Nie chciałam walczyć, bo wiedziałam, że się nie uda. Tak jakby całe powietrze ze mnie uleciało.
- Idź z nim. - wskazał łapą na wilczura - Sabal?
- Tak, panie? - rzekł czarny jak smoła wilk o świecących zielonych oczyskach
- Zaprowadź ją do sali 132.
- Oczywiście. - popchnął mnie w stronę wyjścia. Szłam, gdzie mi kazano. Przechodziliśmy jakimiś dziwnymi korytarzami i doszliśmy w końcu do sali 132. Plecy bolały mnie jeszcze po biczach.
- Wchodź. - rzekł twardo rozsuwając kraty. - Masz zabić to wszystko co tu widzisz i jeszcze oczyścić to z piór czy tam z futra. - powiedział i wyszedł. Dookoła mnie były porozstawiane klatki z kurami i zającami a wszystko to robiło ogromny hałas i smród. Na początku chciałam uciec, ale szybko zorientowałam się, że to niemożliwe. Otworzyłam jedną klatkę wyjęłam szamotającą się kurę.
- Skąd oni to wszystko mają? - mruknęłam i wbiłam pazury w zwierzę. Zrobiło mi się niedobrze, gdy popatrzyłam na to wszystko co miałam obrobić. Oskubałam niechętnie ptaka i odłożyłam mięso na bok. Brałam po kolei kurczaki i szło mi to z coraz większą wprawą, ale sprawiało mi to coraz większy dyskomfort. Co jakiś czas czułam na sobie wzrok innych, którzy patrzyli na moją pracę przez kraty. W pewnym momencie się zdenerwowałam.
- Cieszy cię to gdy na mnie patrzysz? - warknęłam w stronę istoty po drugiej stronie krat. On nie odpowiedział. Jeszcze chwilę patrzył się na mnie a potem odszedł. Wróciłam do pracy. Źle się czułam z taką ilością śmierci, którą musiałam zadać. Ale co mi pozostało...? Gdy skończyłam z kurami zajrzał do mnie ten "główny".
- Ładnie, ładnie... - mruknął tylko. Odszedł. Ja musiałam zająć się zającami. Zerknęłam na kupę mięsa obok mnie. Chciało mi się wymiotować. Wyciągnęłam zająca z klatki, a ten zaczął wszędzie kicać.
- Nosz kurr... wracaj tu! - bąknęłam łapiąc go i zabijając. Z futra jest trudniej obierać, ale dałam radę. - Grzeczny zającz... - nie dokończyłam, bo rzygnęłam do miski obok. Zapach w tym momencie w pomieszczeniu był okropny. Wzięłam się za oprawianie drugiego. Tak przez najbliższe... nawet nie wiem ile. W każdym razie po chyba dość długim czasie zrobiłam wszystko. Było mi niedobrze, niekomfortowo, źle i okropnie. Po prostu miałam na sumieniu ogromną ilość duszyczek. Wstałam powoli, by rozprostować kości.
- Skończyłam. - powiedziałam donośnie. Chwilę potem zajrzał do mnie jeden ze strażników z tym... jak on miał na imię? Nie ważne, z tym szefem.
- Dokładnie obrałaś?
- Tak. - powiedziałam smętnie. On wszedł do tej celi i przeglądnął mięso.
- Niech będzie... ale mogło być lepiej. - rzekł i uderzył mnie dwa razy biczem i chciał mnie jeszcze parę razy uderzyć, ale odskoczyłam. Spojrzałam na niego gniewnie, ale on nic sobie z tego nie robił. - A tę krew na podłodze będziesz potem sprzątać, kochana. - ja na samą myśl zwymiotowałam do tej miski co wcześniej. On się wzdrygnął z obrzydzenia. - I to naczynie też będziesz myć. Weź ją do celi. - tym razem wadera, ale potężna wzięła mnie do mojego "mieszkanka" jak to nazwała.
- Jak to jest być jedyną waderą w takiej "branży"?
- Nie powinno cię to obchodzić. - rzekła sucho. - Właź. - wepchnęła mnie do pomieszczenia - Ciesz się, że masz chwilkę wolnego. - zamknęła mnie na kłódkę i odeszła. Odetchnęłam. Chwilka odpoczynku. Położyłam się. Popatrzyłam w bok. Woda. Napiłam się. Była inna niż zwykle. Czysta. Czułam podstęp. Ale nie myślałam nawet o tym, tylko zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Nie mogłam, cały czas dręczyły mnie czarne myśli. Zatęskniłam za Kinajem. Czułam się winna, że podałam ten bicz. Mogłam nim uderzyć tego... Kairo, właśnie, Kairo. W sumie, to mogłam uciec. Ale wtedy miałabym wyrzuty sumienia, że zostawiłam sama Kinaja. Myślałam intensywnie o tym jak spotkać się z Kinajem, aby razem obmyślić plan i uciec. Zaczęłam odzyskiwać pewność siebie. Chodziłam tam i z powrotem po celi. Gdyby tak "podlizywać się" Kairo, być "grzeczną" tak aby szybko powiedzmy awansować, a gdy zdobędzie moje zaufanie uwolnić Kinaja i uciec? Nie, to głupie, przecież to by trwało, trwało i trwało i po paru miesiącach dopiero moglibyśmy się wydostać. A może Kinaj coś wcześniej wymyśli? Usiadłam z nadmiaru pomysłów. Czułam, że za niedługo to wszystko się skończy i będzie dobrze. Miałam nadzieję, że to nie tylko przeczucie, ale na prawdę tak się stanie...

<Kinaj?>

Od Kail' a cd historii Alby

W sumie nie byłem głodny, ale zjadłem kilka jagód bo lubię te owoce. Przyglądałem się waderze. Wiedziałem że nie chciałaby zabić siostry. Istota która dokonała tego czynu to nie byłą znana mi Alba... Coś w nią wstąpiło i najprawdopodobniej była to zwykła złość. Rozumiem ją... Tak jest że kiedy ktoś kto z gruntu rzeczy jest dobry itp bardzo się rozzłości nie panuje nad sobą i jest... kim innym...
- I co? Znowu się szczerzysz - powiedziała wadera kierując na mnie wzrok. Nawet nie wiedziałem kiedy... Od razu kiedy się o tym dowiedziałem zrobiłem poważną minę. Wadera znów na mnie spojrzała - Nie przestawaj... Do twarzy ci w uśmiechu - wyszczerzyła się lekko, a ja delikatnie podniosłem kącik ust. Po chwili spoważniałem
- Idź spać - powiedziałem bez większych emocji i sam położyłem się w kącie. Nie szedłem spać bo wiedziałem że zbliża się 24:00. Musiałem tylko czekać aż wadera zaśnie. Leżałem bez ruchu jakieś 30min po czym podniosłem się bezszelestnie i cichymi kroczkami podążałem w stronę wyjścia.
- Już pora? - szepnęła Misi i momentalnie znalazła się obok mnie.
- Tak... - również szeptałem
- Mam ci towarzyszyć?
- Nie... Jeszcze coś ci się stanie...
- Nie zapominaj że jestem duchem... Nic nie zada mi obrażeń
- Nie zapomnij że to też jest duch... A raczej bezlitosny potwór... Nie dam ci ze mną iść... Tak jak i nikomu... Zostań z nią... Tak będzie lepiej, jeszcze coś jej się stanie... - szepnąłem do samiczki i odbiegłem od jaskini jak tylko daleko się da, ale nie za daleko... W końcu przed wschodem słońca muszę tu wrócić... Tylko żeby wadera nie spostrzegła się że zniknąłem...

<Alba? Kail włóczy się po nocach xD >

czwartek, 25 grudnia 2014

Od Ines cd historii Kill' a

- Kill... O co ci znowu chodzi? - spytałam łagodnie
- O co? O to że nie będę wam przeszkadzał! Żyjcie sobie długo i szczęśliwie ja się stąd zmywam! - był bardzo zły... 
- Kill ja... 
- Nie musisz i się tłumaczyć! Dobrze wiem co się tu święci! Wyślij mnie do domu! - krzyknął. Nie rozumiałam o co mu chodzi... Był zły że pomagam Kail' owi? Czekaj, czekaj... Może to zazdrość... Cyzli że on myśli  że ja i Kail... I że my... O matko... 
- Kill... - zaczęłam ale przerwał mi Kail który nagle pojawił się przede mną. Najwidoczniej si e teleportował, ale po co? Czemu teraz? - Kail? Co ty tu robisz? nie powinieneś się teleportować w takim stanie...
- Martwiłem się - powiedział pełnym ulgi głosem. - Rozumiesz... Odkąd odeszłaś i nie mogę cię ochraniać, boję się o ciebie... O to że coś ci się stanie... A kiedy się rozdzieliliśmy nie mogłem nawet pomyśleć co by było gdyby Rakta cię znalazł.. 
- Kail... Nie ma tu Rakty... Nic mi nie grozi.. Chciałam tylko porozmawiać z Kill' em
- Tak i tego właśnie się obawiałem... - powiedział szeptem
- Jak to? Kail...
- Wiem, wiem ale skąd mam wiedzieć co mu chodzi po głowie?
- Daj spokój... - powiedziałam z irytacją - Nie wystarczy ci że ja mu ufam?!
- Masz rację... Przepraszam... - uśmiechnął się lekko Kail
- Możesz wreszcie stworzyć ten portal?! - krzyknął Kill
- Kill...
- Nie! Zrób w końcu ten portal i daj mi odejść! Nie chce więcej patrzeć na te wasze miłostki! Nie mogę!
- Ej... O co ci chodzi? - powiedział drwiącym głosem Kail. Widziałam że ta sytuacja sprawiała że chce się śmiać. Kail jest bardzo spostrzegawczy i szybko się wszystkiego domyśla. Dlatego też rozśmieszyła go ta sytuacja.
- Zamknij się! Mam tego dość! Żyjcie sobie szczęśliwie! Ja się stąd zmywam! - warknął Kill
- Kill... uspokój się! Nic nie rozumiesz...- również krzyknęłam, bo gdyby nie to nie dałby mi dojść do głosu.
- Wszystko doskonale rozumiem! Nie wiem czemu tak dziwnie na to reagujecie! Przecież widzę co się święci! - krzyknął jeszcze glośniej
- Kill! To jest mój brat!...


<Kill? I co teraz :P Taki tyci, tyci obrót sytuacji :P Spokojnie nie zrobiłam że są w dwóch innych światach ;) to byłoby mocno dziwne xD Po prostu musiałam zrobić takie zakończenie xD Tak to właśnie wyobrażałam sobie mój plan :P   >



środa, 24 grudnia 2014

Od Kill'a cd historii Ines

Dlaczego musiała tu za mną przyjść?! Ah tak, przecież to kraina tego jej chłoptasia, jeszcze bym coś zepsuł i nie mogli by sobie żyć długo i szczęśliwie. Obiecuję, że już nigdy się nie zakocham. PRZYSIĘGAM, K***A, PRZYSIĘGAM!. Miłość jest do bani. Przeszło mi.
- Nic - burknalem - Wracaj tam, bo twój ukochany umiera.
- Kill, ja nie wiem... - zaczęła
- Nie interesuje nie teraz co ty, ku***a, wiesz a czego nie - podnioslem głos - Jakbym wiedział, że to sie tak skończy to w życiu bym za tobą tu nie przylazl!
Ines siedzała przede mną troche wystraszona. To nie było w moim stylu żeby tak się denerwować na... No, wilczyce. Wstalem z miejsca i jeszcze raz dokładnie jej się przyjrzalem. Westchnalem ciężko.
- Możesz mi otworzyć ten swój wspanialy portal, żebym mógł wrócić do domu? - zapytałem, nadal ostrym głosem

<Ines, co ty na to? Nie pozwól tylko żeby byli w dwóch różnych swiatach bo bedzie głupio :D>

wtorek, 23 grudnia 2014

Od Kinaj cd historii Fazie

Ledwo mogłem otworzyć oczy. Całe moje ciało było poranione i obolałe. Z trudem uniosłem powieki. Tym razem nie dali mi zbyt dużo swobody. Miałem związane ze sobą przednie łapy razem i te z tyłu też (po dwie łapki tak dla jasności ;) ), a wszystkie razem były przykute jednym łańcuchem do ściany. Generalnie... Mogłem tylko leżeć na boku. I tak nie byłem w stanie zrobić dużo więcej. Postarałem się rozejrzeć po pomieszczeniu. Było zupełnie inne niż to w którym wylądowałem ostatnio. Było małe, nie miało okien, a drzwi  stanowiła zamknięta na 3 spusty krata. Ale jakby tego było mało, czegoś, a raczej kogoś brakowało - Fazie. Leżałem tak na pół przytomny i zamartwiałem się tym co mogli jej zrobić. Minął jakiś czas... nie wiem ile a nawet nie mogłem tego określić w przybliżeniu... Po prostu straciłem rachubę. Drzwi do celi otworzyły się i stanął przede mną ogromny basior. To był Kairo - ten sam wilk który porwał mnie i Fazie.
- Czego chcesz?! - warknąłem przez ramie ostro.
- Jak się zwracasz do swojego pana?! - warknął i kopnął mnie w poranione od bicza plecy. - Jestem tu naczelnikiem! Zwracaj się z szacunkiem jeśli ci życie miłe!
- O widzę że teraz byle szczenie może dostać tytuł naczelnika! - warknąłem
- Milcz! - krzyknął. - Chyba że nie chcesz jej już zobaczyć!
- Gdzie ona jest?! - obróciłem się w jego stronę. Byłem wściekły
- A skąd wiesz że w ogóle jest?!
- Co jej zrobiliście?!
- My? Ależ nic... To twoja zasługa! Więc pamiętaj! Jeśli ty się  nie słuchasz ona cierpi!
- Nie możesz tego robić!
- A kto mi zabroni?! TY?! - zaśmiał się - jeśli chcesz jej pomóc, to lepiej rób co ci każę! A teraz do roboty! Myślisz, że będziesz się obijał?! - krzyknął, a ja nic nie odpowiedziałem. Kairo gestem przywołał tu czterech strażników. Rzucili się na mnie i zaczęli przewiązywać liny, przekładać kajdany i coś tam tworzyli. Nie widziałem za dużo bo jeden z nich tak mnie trzymał że zasłaniał widok na cokolwiek. W rezultacie na każdej z łap miałem kajdany. Te od przednich łap były ze sobą połączone łańcuchem o długości z 20cm, tak samo jak tynie. Dodatkowo prawa tylna była skuta z prawą przednią łańcuchem tak że kiedy stałem normalnie byl napięty. Z lewą stroną było tak samo. Generalnie nie mogłem biec i jedyne co to wolno a nawet bardzo wolno chodzić. Ledwo trzymałem się na nogach ale nie dałem tego po sobie poznać. Aha... jeszcze coś... Od każdej kajdany na każdej łepie odchodził dodatkowy łańcuch który trzymał jeden strażnik. W sumie było 4 strażników czyli po jednym na łapę plus doszło jeszcze czterech, dwóch szło przed nami a dwóch za nami. W skrócie obstawa ze wszystkich stron. Ta cała brygada zaprowadziła mnie do jakiejś dziwnej kopalni. Było tam pełno różnych stworzeń takich jak ogry, gryfy itp. Wszystkie skute łańcuchami i wszystkie coś wykopywały, nosiły, albo były bite batem. Zaprowadzono mnie na puste stanowisko gdzie stał tylko nadzorujący prace basior z czteroosobową obsadą strażników. Ci nowi strażnicy zamienili się ze starymi (wzięli od nich łańcuchy) i teraz to oni sprawowali nade mną piecze.
- No proszę! Czy to nie ten wielki Haru? " Duma naszego narodu, przyszły władca?! " - warknął złośliwie - i co ci z tego tytułu przyszło! Mogłeś mieć to wszystko, żyć z honorem i szacunkiem, a wybrałeś zdradę... Głupcze!
- Teraz żyje z honorem! A wy nie wiecie nawet co znaczy to słowo!
- Zamknij się! - warknął i walnął mnie łapą po mordzie. - Bierz się do roboty! Kop tutaj i wypełnij to wiadro węglem! Masz na to 2 godziny, albo surowa kara cię czeka!! - wskazał wiadro i odszedł. Nie było to duże wiadro, ale patrząc na ilość węgla w tej kopalni to nie należało do najlżejszych zadań. Zważając na to ze co chwilę byłem bity batem przez strażników. Po jakiś 30 min te oszołomy wymyśliły sobie lepszą zabawę... Zorientowali się że jeśli jeden pociągnie za łańcuch, pociągnie mnie za łapę i się wywalę. Śmieszyło ich to do rozpuku i wywalali mnie co 2 min, po czym bili batem i narzekali że za wolno wstaje i że nie pracuje. Dwie godziny minęły jak z bicza strzelił (niemal dosłownie), a ja miałem prawie całe wiadro. No brakowało mi może z 5 kamieni żeby je wypełnić. Ku mojemu zdziwieniu, zamiast nadzorującego, przylazł tu naczelnik.
- Czego chcesz?! - powiedziałem podirytowany i dostałem od strażników batem
- Jak się odnosisz do pana? - warknął jeden z dryblasów - pokłoń się! - ale ja nawet nie drgnąłem. . - Ty bezczelny! Pokłoń się! - warknął powtórnie, a ja w ręcz przeciwnie.... Uniosłem głowę. - Gnido! - razem z innym trzymającym łańcuch od moich przednich łap, pociągnęli za oba tak że chcąc nie chcąc pokłoniłem się. Spojrzałem na Kairo morderczym wzrokiem a ten strzelił mi łapą prosto w twarz i delikatnie się uśmiechnął. Wyprostowałem się, a on spojrzał na moje wiadro.
- To wszystko? - powiedział z ironią w głosie
- Jest prawie pełne. - warknąłem i nawet nie spostrzegłem się kiedy ten złapał mnie za szyję i przycisnął do ściany.
- Miało być PEŁNE czy PRAWIE PEŁNE?! - krzyknął. - Chyba cię nauczę co to znaczy PEŁNE! - krzyknął mi prosto w twarz -  Gdzie jest niewolnica? - warknął do osiłka który mu towarzyszył.
- Która niewolnica? - spytał przerażony strażnik
- A która idioto? Moja służąca!
- Wysłałeś ją panie po bicz...
- To niech mi go w końcu przyniesie! - warknął. Osiłek miał jakiś dziwny pilot, pad... nie wiem jak to określić... Na którym było mnóstwo różnych guzików i pokręteł. Poprzekręcał coś i powciskał.
- Z-z-zaraz przyniesie panie - powiedział nie pewnie
- No ja myślę! - krzyknął Kairo. Basior już chwilę temu puścił uchwyt na mojej szyi i pozwolił mi opaść na ziemię. Strażnicy szybko kazali mi wstać i minęło raptem kilka minut kiedy zza zakrętu wyłoniła się postać wadery.
- Nareszcie jesteś pomiataczko! - warknął. Dopiero teraz zobaczyłem twarz wilczycy. Ona zatrzymała się. Wymieniliśmy spojrzenia. Nie mogłem w to uwierzyć. Ona chyba też nie do końca. Zatrzymała się ze zdziwienia i stała jak wryta patrząc na mnie. Dlaczego? Dlaczego, ona? Pytałem sam siebie w myślach, patrząc na Fazie trzymającą w pysku bicz. Miała na szyi jakąś dziwną obroże, ale nie była skuta. Była wolna. Mogła uciec w każdej chwili.
- Fazie! Co ty wyprawiasz! Uciekaj! - krzyknąłem. Po jej policzku spłynęła łza, ale nie ruszyła się.  Nagle guziki na obroży zaświeciły, a przez waderę przeszedł elektryczny wstrząs. Ugięła się z bólu i zapiszczała cicho.
- Do mnie sługusie! - warknął groźnie Kairo. Wadera niechętnie wykonała polecenie. Podeszła do niego i położyła bicz u jego stup. Nic nie rozumiałem. Basior podniósł bicz i wymierzył mi dwa strzały w plecy. - To za podżeganie do buntu! - warknął. Skinął tylko głową, a trzej strażnicy którzy z nim przyszli rzucili się na waderę i przygwoździli ją do podłoża. Ona nawet nie stawiała oporu. Jeden z nich trzymał Fazie za obrożę a dwójka pozostałych trzymała ją za łapy. Nagle z ziemi "wyrosły" (pojawiły się) kajdany które oplotły łapy wadery i złapały za obrożę. Samica była rozciągnięta na wszystkie strony i przykuta tak że mogła tylko leżeć na brzuchu. Nie mogłem nic zrobić. Strażnicy wiedzieli że mogę chcieć jej pomóc dlatego obezwładnili mnie i przycisnęli do ziemi zanim w ogóle spostrzegłem się co się dzieje.
- A to za brak posłuszeństwa wobec pana! - warknął Kairo i zaczął okładać nieruchomą waderę biczem. Widziałem na jej mordce ból jaki jej to sprawiało. To nie sprawiedliwe! Czemu każą cierpieć jej za moje winy!?
- Stop! Przestańcie - powiedziałem błagalnie - Dajcie jej spokój! To moja kara! Nie jej! - Krzyczałem. Kairo walnął mnie batem po policzku.
- Następnym razem zastanów się nad konsekwencjami! - warknął i walnął Fazie jeszcze 4 razy. Wtedy kajdany które przyciskały ją do podłogi zniknęły.
- Tylko pamiętaj skarbeczku... - szepnął jej do ucha Kairo - Jeśli ty będziesz nie posłuszna jego czeka o wiele większa kara...

<Fazie? I co dalej? Sorka ze tak długo trochę mi wypadło z głowy to opko ;) > 

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Od Alby cd historii Kaila

- Ym, tak... skąd wiesz, że to ja? – spytałam.
- Takie przeczucie.
- I wiesz, chciałam tylko powiedzieć dziękuję, bo... bo mogłabym zrobić coś bardzo złego i, i po prostu, no, dzięki. A tak w ogóle co ja tu... – rozglądnęłam się. – Byłam pewna, że szłam do mojej jaskini. 
- Cóż, jak widać chyba jesteśmy na siebie skazani. – obrócił się w moją stronę i ironicznie się uśmiechnął. 
- Co się szczerzysz?
- A tak jakoś – powiedział i westchnął.
- To ja już chyba pójdę, czy coś...
- Nie, możesz zostać. Robi się ciemno, jeszcze się zgubisz.
- Ale... chociaż, dobra. – rzuciłam nieśmiały uśmiech. – Zaraz wracam. – powiedziałam i poczułam jego wzrok na mnie oddalającej się nieco. Podeszłam do najbliższego krzaka z jagodami i nazbierałam ich trochę. Po chwili wróciłam do Kaila i położyłam owoce na jakimś większym kamieniu. – Kolację podano.
- Ach, nie musiałaś. – rzekł i jadł powoli razem ze mną.
- Mam nadzieję, że lubisz jagody.
- Cóż, nie są to moje ulubione owoce, ale chętnie parę zjem. – jedliśmy w ciszy. Nie wiem, czy była niezręczna, chyba nie. Myślałam o Kailu. Musi mieć dobre serce. Uśmiechała, się pod nosem.
- Teraz ty się szczerzysz.
- Bywa. – spojrzałam na niego.

<Kail?>

sobota, 20 grudnia 2014

Od Kail' a cd historii Alby

Nie chciałem się jej narzucać. Skoro chciała to przemyśleć, niech zostanie sama. Poszedłem powoli w stronę jaskini. Ułożyłem się i jak zwykle po takich akcjach... Misi robiła mi wykład...
- Co ty sobie myślałeś?! - warknęła cicho
- A co miałem sobie myśleć?! Wolałabyś żeby zabiła własną siostrę i miała wyrzuty?! Nie powinno się zabijać... Dużo trudniej jest wybaczyć - tłumaczyłem się
- Nie o to mi chodzi!
- A o co?!
- Czemuś ją zostawił sama?
- Bo chciała być sama...Niech ton przemyśli
- Kretynie! Ona jest zdenerwowana! Jeszcze se coś zrobi!
- Nic sobie nie zrobi... Jest rozsądna... W miarę...
- Nie wiesz do czego sa zdolne załamane kobiety?!
- Spokojnie... Nic jej nie będzie! - powiedziałem z nutą irytacji
- Skąd ta pewność?!
- Bo ciągle ją obserwujesz?! - powiedziałem trochę podirytowany - myślisz że jak schowasz bąbelek za plecami to go nie zobaczę? Albo nie zorientuje się co knujesz?! Za dobrze cię znam - powiedziałem żartobliwie a samiczka chyba nie była tym zachwycona.
- Po prostu nie chce żeby jej się coś stało - powiedziała podirytowana, położyła sie w koncie i gapiła w swój bąbelek
- Nie dramatyzuj... To duża dziewczynka... - rzuciłem przez ramię - Z resztą... Będę wiedział jeśli będzie jej coś grozić... - szepnąłem sam do siebie. Minęło trochę czasu i zaczęło się ściemniać. Leżałem i patrzyłem w głąb jaskini. Myślałem nad tym wszystkim. Nie powinienem tego robić, ale boje się że coś jej się stanie. Byle bym ja czegoś jej nie zrobił.
~ Mądrze że ją tu sprowadzasz - powiedziała w myślach Mistaki
- zapomniałem że to wiesz... Tylko ani słowa...
- Mam nadzieje że tylko w takich dobrych intencjach będziesz się jej pakował w podświadomość...
- No a co ty sobie myślisz? I tak tego nie lubię... Ale jest już późno. Niech lepiej tu przyjdzie i pójdzie spać...
- Ta... Każdy pretekst jest dobry aby sprawdzać cudze myśli i zmienić je tak aby Alba przyszła w określone miejsce i w określonym czasie... - powiedziała żartobliwie
- To w cale nie tak! Ja tylko... Wcale nie przeglądam jej myśli i wspomnień... Nie jestem taki... Jeśli będzie chciała mi o czymś powiedzieć to powie a nie będę sam sobie sprawdzał... Podświadomość to trudna rzecz... Jeszcze jak do tego nie lubi się grzebać w czyjejś głowie... Poza tym, nie przeglądam żadnych myśli ani ich nie modyfikuje... Znaczy nie Albie... Po prostu przesłałem jej myśl że chce tu przyjść i iść spać... Nie ładowałem się jej do głowy...
- Jasne jasne - zaśmiała się, ale ja wiedziałem że ona jest świadoma tego że mówię prawdę. Leżałem dalej. Gapiłem się w skały. Nagle usłyszałem tupot dochodzący zza moich pleców.
- Widzę że już to przemyślałaś... - powiedziałem do wadery stojącej w wejściu nawet się nie obracając. To była Alba. Wiedziałem to bo przecież sam kazałem jej tu przyjść.

<Alba? Nic nie szkodzi ;) O to chodzi w opo aby tak przekabanasić akcję aby zaskoczyłą drugą osobę i zmusiła ją do ruszenia głową xD tak jest ciekawiej ;)   >

środa, 17 grudnia 2014

Od Alby cd historii Kaila

Nieźle mi to namieszało głowie. Nagle on otworzył mi oczy. Wstałam i poszłam trochę dalej, ale nie w stronę siostry. Położyłam się a łzy same wypływały mi z oczu. Przez ostatnie miesiące źle się ze mną działo. Czułam, że coś ze mną nie tak. Same do mojego mózgu wdarły się wspomnienia z dzieciństwa, ale nie te złe, tylko dobre. Poczułam ogromne wyrzuty sumienia, że chciałam zamordować Midilene. Co mi przyszło do tego łba? Ugh... ona po prostu chciała pomóc swojej watasze... miliony myśli kłebiły się w mojej głowie. Poczułam na sobie czyiś wzrok. Nade mną stał Kail.
- Gdy będziesz czegoś potrzebował, to... zresztą co byś chciał od takiej idiotki... – powiedziałam i wybuchnęłam płaczem.
- Przestań.
- Możesz już iść. Jakoś sobie poradzę. – po tych słowach zawyłam smutno.
- Jeśli wolisz zostać sama... – rzekł i odszedł. Nie wiedziałam, czy wróci. Nie obchdziło mnie to. Jedyne co mnie obchodziło, to mój charakter. Kiedy stałam się taka... zła? Niedobra? Nie, to złe określenia. Rozmyślałam nad sobą przez długi czas. Gdy słońce zaczęło schodzić na dół wstałam i włóczyłam swoimi łapami w stronę jaskini. Miałam totalnego doła.

<Kail? A co do tego zabójstwa, to przepraszam, głupia ja myślałam że tak będzie ok, ale i tak dzielnie z tego wybrnęłaś xD>

wtorek, 16 grudnia 2014

Od Kail' a cd historii Alby

Nie mogłem uwierzyć... Zrobiła to... Nawet nie przypuszczałem że jest w stanie... To w końcu jej siostra... Rozumiem że jest złą i wgl... Ale żeby zabić siostrę i nie żałować?!
- Alba! To jest twoja siostra! - dalej nie mogłem uwierzyć że to zrobiła
- Chyba raczej... była siostrą... - powiedziała jakby przez łzy ale nie były to łzy żalu... Była zmieszana ale nie żałowała... - Przecież sam chciałeś... Powiedziałeś... - wychyliła łeb spod łap i spojrzała na mnie. Miałem spuszczony łeb.
- Alba! Naprawdę nie żałujesz że ją zabiłaś?! Własną siostrę?
- Mówiłeś żebym nie traktowała jej jak siostry tylko jak wroga!
- Ona kulała... Nie miała  tobą sans...
- Powiedziałeś...
-  Ona płakała
- To nie były prawdziwe łzy - dalej usprawiedliwiała się wadera
- Czy to jest powód żeby ją zabić?! - krzyknąłem. Byłem zły... Nie myślałem że tak się to potoczy... Myślałem że nie jest aż tak żądna zemsty.... Że zrozumie co chciałem jej przekazać. Nagle w jej sercu pojawiło się uczucie... Tak przeze mnie wyczekiwane... Zaczęła żałować. - Nie zabiłaś swojej siostry - powiedziałem łagodnie i spokojnie
- Nie okłamuj mnie! Wiem co robiłam! Tak mnie nie poczieszysz! Tam leżą jej zwłoki - wskazała łapą, na ciało swojej siostry. Ponownie zerwał się delikatny wiatr, w którym rozpłynęły się zwłoki jak i kamień. Wadera patrzyła zdezorientowana.
 - To była tylko wizja... Chciałem ci pokazać że nie warto ją zabijać... Że tak na prawdę nie podniosłabyś na nią ręki... Bo to twoja siostra, bo morderstwo nie jest rozwiązaniem problemu... Chyba mi się ni udało... Zrobiłaś to...Źle cię oceniłem... Idź... Zabij ją, ale nie każ mi na to patrzeć...  

<Alba? Sorka że tak najpierw Albie ale nie mogłam tego tak zostawić ;-; jak to... on by jej nigdy nie zachęcał do zabicia innego wilka ;) ale fajnie mi się udało wykorzystać jego moc :3 >

Od Alby cd historii Kail' a

Patrzyłam na tą scenę z podziwem. Wadery całkowicie oszołomione tą sytuacją nie miały pojęcia co robić. Szyszki zadawały im obrażenia.
- Nie wiedziałem, że będzie tak prosto. – powiedział i ruszył w stronę lasu, ale skutecznie omijając „pociski”. Biegł długo. W końcu się zatrzymał przy strumyku. Zsunęłam się z jego grzbietu i zębami rozerwałam liny krępujący moje łapy. On zdysany usiadł przy strumieniu nie odzywając się.
- Um, nie wiedziałam, że... że jesteś taki odważny i... i po prostu... dziękuję. – wciągu tych paru minut nagle polubiłam tego wilka, którego wcześniej nie darzyłam sympatią, że nawet bym sobie nigdy nie pomyślała, że tak sprawa się potoczy. On tylko rzucił:
- Nie ma sprawy.
- Jest! Przecież uratowałeś mnie. To jest ten „brak sprawy”?
- Och, przestań.
- Nie. – powiedziałam uśmiechnięta. On na mnie popatrzył. Zerwał się delikatny wiatr. On jeszcze dyszał.
- Jeśli mogłabym ci się kiedykolwiek odwdzięczyć, to daj znać. – zauważyłam na jego pysku cień uśmieszku, czyli tak zwana rzadkość. Nagle spoważniał. Popatrzył za mnie.
- Jak się czujesz? – spytał
- Już dobrze.
- Boli cię coś?
- Nie... a co?
- To wiem jak możesz mi pomóc. Po prostu wyobraź sobie, że to nie jest twoja siostra, tylko jakiś wróg. Będziesz wiedziała co robić. Patrz. – wskazał łapą za mnie. Odwróciłam się. Moja siostra szła tu kulejąc. Zrozumiałam słowa Kaila. Miałam ją zabić. Miałam już powiedzieć „ale”, jednak powstrzymałam się. Nie miałam innego wyjścia, musiałam to zrobić. Wstałam powoli i wzięłam ostry kamień leżący obok mnie. Szłam powoli w jej stronę i próbowałam zrozumieć to, co się zaraz stanie. Gdy była odemnie parę kroków powiedziałam:
- Ostatnie słowo. – ona ździwiła się, a jej oczy zaszły łzami. Sztucznymi. Uczucie smutku u niej było udawane. Myślała, że tego nie zrobię. – Ostatnie słowo. Chyba, że nie chcesz. – ona nic nie mówiła. Sztuczne łzy kapały z jej pomarańczowych oczu. Uderzyłam ją łapą, aby upadła. Tak też się stało. Ździwiona popatrzyła na mnie. Na prawdę nie spodziewała się, co się zaraz stanie. Podniosłam łapę z kamieniem. Jej twarz w tym momencie pokazywała prawdziwy strach. Jednak po chwili delikatnie się uśmiechnęła i zamknęła oczy.
- Kocham cię. – szepnęła.
- Co?
- Kocham. – łzy lały jej się ciurkiem. Uśmiechała się szeroko. Oddychałam bardzo szybko. Wiedziałam, że jak teraz tego nie zrobię, to potem stchórzę. Podniosłam łapę jeszcze wyżej i wbiłam kamień w okolice jej serca. Wydała ostatni głośny oddech. Patrzyłam na nią w bezruchu. Zasnęła. Na zawsze. Wróciłam ze spuszczonym łbem do Kaila. Położyłam się patrząc w wodę. Kail patrzył na mnie. Po chwili zwinęłam się w kłębek. Schowałam głowę za łapami. Wypuściłam parę łez. Ale nie miałam wyrzutów sumienia. Musiało się tak stać. Po prostu musiało.

<Kail?>

Od Fazie cd historii Kinaj

Nie mogłam nic zrobić. Gdy ciągneli mnie po ziemi, to było dla mnie za dużo. Zemdlałam
[...]
- Ile jeszcze będziesz spała? – spytał donośnie stojący nademną jeden z wilków-olbrzymów. W ciągu paru sekund otrzeźwiałam i przypomniałam sobie co się działo wcześniej. Rozejrzałam się. Kinaja ze mną nie było. Byłam w ciemnej celi sama. Spróbowałam się podnieść, ale natychmiast upadłam i wykrzywiłam z powodu przeszywającego bólu dochodzącego z nadgarstka.
- Oj, nie uciekniesz, gołąbeczku. – po tych jego słowach zabuzowało we mnie.
- Po co ci tu jestem? Po co ci Kinaj? Dlaczego nas zabrałeś? My nic nie zrobiliśmy! Masz nas wypuścić, ty, ty...
- Nie gruchaj tak, gołąbeczku, bo zaraz ci może tego głosiku zabraknąć. – powiedział i przycisnął mnie do ściany trzymając za gardło. Ledwo co mogłam oddychać. Po chwili puścił. Opadłam bezwładnie na ziemię.
- Czy będę mogła go jeszcze zobaczyć? – spytałam szeptem roniąc łzy i kaszląc.
- Może. – powiedział.
- Gdzie jest? – zapytałam cicho
- Po co się tak o niego troszczysz?
- Bo mogę. – warknęłam ze łzami w oczach. Zwinęłam bardzo delikatnie obolałe ciało w kłębek.
- Myślisz, że będziesz tak leżeć cały dzień?
- Nie. – on wyraźnie się źdiwił. W tym momencie już nie płakałam, ale ryczałam.
- Przestań! – krzyknął i uderzył w bok. Wiedziałam, że w tym momencie nie wygram. Poddałam się. Nie było w tym momencie sensu walczyć. Byłąm rozdarta. Siorbałam nosem, ale się trochę uspokoiłam. – Zaraz tu przyjdę. – rzekł stanowczo i odszedł zamykając „klatkę”. Rozciągnęłam szyję by napić się trochę wody. (zanieczyszczonej, ale zawsze coś...) Potem znowu położyłam głowę na zimną posadzkę. Czekałam posłusznie.

<Kinaj? Przepraszam, że dopiero teraz, ale ten tydzień był przerypany jeśli chodzi o naukę ;-;>

Od Sim cd historii Ravena

Wędrowałam.
Czyniłam to, odkąd ukochany mnie zostawił.
Tak po prostu!
Było to dla mnie jak runięcie świata na głowę.
Ale wszystko toczyło się dalej.
To było takie...
Zwyczajne.
Normalne.
Zwy...

Tupot łap. Biały wilk nagle wyrasta przede mną jak spod ziemi, a ja wpadam na niego. Byłam tak zdziwiona, że aż usiadłam (za przeproszeniem) na tyłku.
Przez moje gardło wydobyło się nieartykułowane rzężenie:
- Eeeemhee...
Wilk odpowiedział krótko i ostro:
- Czemu?!
I zawył. W tym wyciu słychać było ból i rozpacz.
Przede mną stał Postrach Południa, nie, ledwie skorupa dawnej grozy i zniszczenia.

<Raven?>

czwartek, 11 grudnia 2014

Od Ivy Toxic cd historii Hind Gaaf Lok

Tak, gonił mnie ktoś. Czy raczej: sprawdzał moją pozycję. Musieliśmy się stąd zmyć jak najszybciej, inaczej ten basior znów ujrzy dużo krwi oraz bezbrzeżnej przemocy. Taka już byłam. Zobaczyłam, że zaczął mnie gdzieś prowadzić.
- Dokąd biegniemy? - spytałam go.
Nie musiałam się odwracać by wiedzieć, że Oni* są tuż za nami. Wysiliłam bardziej swoje już obolałe łapy. Przeskoczyłam nad rozpadliną na dnie, której płynęła woda. Za mną o dziwo skoczył ten wilk. Wiedziałam, że to ich na jakiś czas zatrzyma. Pobiegłam dalej za Hind Gaaf Lokiem.
- Możemy trochę zwolnić. Na razie jesteśmy w miarę bezpieczni - rzekłam do niego gdy się z nim zrównałam. Zwolniłam nieznacznie, pozwalając łapom lekko odpocząć. Rozejrzałam się.

*Oni - prześladowcy Ivy. Wysłannicy demona. Chcą ja schwytać bo kiedyś tam weszła w drogę temu demonowi.

<Hind? Sorry że tak krótko>

wtorek, 9 grudnia 2014

Od Kail' a cd historii Alby

Kiedy wyszedłem z jaskini podążałem przed siebie. Kierowałem się prosto i nie zważałem na to gdzie idę. W pewnym momencie doszedłem do jeziora. Rozejrzałem się jak by je obejść.
- Niedaleko jest kłoda przez którą możesz przejść - powiedziała Misi
- Dzięki -burknąłem do niej i ruszyłem w tamtym kierunku. Dalej podążaliśmy w milczeniu. Nagle poczułem że muszę skręcić. Poczułem jak moje łapy mimo woli podążają w innym kierunku niż chcę. O co chodzi? To jakieś przeczucie? A może to jego sprawka? Już po chwili przestałem się tym przejmować bo ujrzałem znajomą już waderę, razem z jej siostrą. Szły jedna za drugą. Siostra prowadziła. Chyba mnie usłyszała bo gwałtownie się zatrzymała. Schowałem się w krzakach, a tamta nie zwróciła na mnie uwagi. Spojrzała na Albę i zaczęła mówić coś że wadera jest naiwna, że za jej oczy i futro dostanie fortunę i coś tego typu. Kiedy to usłyszałem chciałem się rzucić na nią z pazurami ale powstrzymała mnie Misi
~ Mają przewagę liczebną. Jeśli wylecisz na jedną 2 siedzące w krzakach zaatakują cię. Nie dasz rady...
~ A co to dla mnie 3 wadery?
~ Nie przeceniaj swojej siły Kail... Kobiety też są silne. Lepiej poczekaj na odpowiedni moment. Spróbuj opanować nerwy... Było już dobrze po 12 w nocy więc najgorszy czas miną. Stwierdziłem że skoro on przed chwilą dał o sobie znać to teraz będzie cicho i da mi się uspokoić. Posłuchałem wadery i Schowałem się w krzakach. Oglądałem całe zdarzenie. Siostra coś krzyknęła i z krzaków wyskoczyły dwie wadery. Wtedy Alba zemdlała a te nie zważając na to i wykorzystując moment że wadera się nie rusza, postanowiły ją przystrzyc. Robiły z nią różne nie miłe rzeczy takie jak samo kopanie, czy drapanie. Ledwo mogłem to znieść ale nie mogłem atakować. Misi miała racje. Rankiem wadery gdzieś odeszły i zostawiły Albę na środku polany, przystrzyżoną, brudną, pokaleczoną i związaną. Podbiegłem do wadery a ta była już przytomna. Popatrzyła na mnie  z dziwnym jakby nie zadowolonym wyrazem twarzy ale widać było że nie bardzo wie co myśleć.
- Co ty tu robisz? - warknęła cicho
- Ratuje ci tyłek - odpowiedziałem z równą sympatią  w głosie. Jednym ruchem wziąłem waderę na plecy.
- Auu - syknęła cicho
- Sorka - szepnąłem.
- No, no, no... W końcu wylazłeś z tych krzaków - powiedziała siostra Alby wychodząc zza krzaków. - Naiwniak! - z tym słowem wyszły jej towarzyski i zablokowały nam jakąkolwiek drogę ucieczki - To była pułapka! Dwa wilki, dwa futra! - powiedziała z nienawiścią w głosie, a ja uśmiechnąłem się z pogardą - i co się szczerzysz?! - warknęła zdenerwowana.
- Bo widzisz... To też byłą pułapka! - zaśmiałem się - Teraz! - krzyknąłem a z lasu zaczęły wylatywać szyszki i trafiać z dość dużą siło w złe wadery. Stwierdziłem  że to dobry moment by uciec więc pochasałem w stronę lasu kiedy...

<Alba? I co? Jakieś wsparcie od siostrusi czy co xD >

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Od Kinaj cd historii Fazie

Moje powieki były ciężkie, bardzo ciężkie. Nie wiedziałem gdzie jestem ani co się ze mną dzieje. Wiedziałem tyle, że to nie jest miłe miejsce. Mimo bólu głowy i wszystkiego postarałem się otworzyć oczy. Wszystko było rozmazane ale juz po chwili odzyskałem ostrość. Rozejrzałem się. Byłem w ciemnej celi, w oknach były kraty, a w rogu pomieszczenia jedna miska napełniona do połowy nie za czysta wodą. Popatrzyłem w drugą stronę i na moje nieszczęście ujrzałem tam znajomą waderę...
- Fazie! - krzyknąłem, a raczej wydałem z siebie dziwny odgłos w połowie tylko przypominający jej imię. Chciałem wstać ale odezwał się żołądek w który zostałem brutalnie kopnięty. Mimo to jako tako wstałem jęcząc cicho z bólu i podbiegłem, a raczej pokracznie potruchtałem, najszybszym możliwym tępem do wadery. Potrząsłem nią
- Fazie! - powiedziałem. Byłem załamany... Jak mogłem dać im ją złapać?! Nie mogę w to uwierzyć! Powinienem walczyć a ja się poddałem. - Fazie! - wadera lekko drgnęła
- Ki - kinaj? Gdzie, gdzie ja jstem - powiedziała dość nie wyraźnie.
- Ee... no jakby ci to powiedzieć... - zacząłem, ale wadera otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju - Co się dzieje?! Gdzie my jesteśmy - powiedziała nerwowo
- Fazie... Spokojnie - położyłem jej łapę na ramieniu - Nic ci nie będzie... Spokojnie... Damy radę... Obiecuję.... Wyciągnę cię  stąd - wadera trochę się uspokoiła. Ku mojemu zdziwieniu nie byliśmy związani ani nic w tym stylu. o trochę poobijani ale cali. Może stwierdzili że ich klatki są na tyle dobre że nie damy im rady? No mniejsza z tym, ważne że mamy jakikolwiek komfort. Wadera się uspokoiła kiedy oczywiście musieli zniszczyć to strażnicy którzy gwałtownie otworzyli drzwi. Wadera zaczęła sybciej oddychać a ja stanąłem między nią a ochroniarzami. Były to trzy wilki o bardzo rozbudowanej posturze, dużo więksi ode mnie. Jednak się nie bałem. Teraz bardziej liczyło się bezpieczeństwo Fazie
- Bohater się znalazł! - warknął jeden z nich - Najpierw zdrajca, a teraz struga bohatera! A to ci dopiero! - zaśmiał się złowrogo. Wtem do sali wkroczył naczelnik. Było to bydle jeszcze większe od tych trzech młokosów.
- No proszę, proszę... Kogo my tu mamy! Haru! - powiedział z nienawiścią w głosie, ale tu, było to normalne. Jego wielka łapa złapała mnie za szyję, podniosła i przycisnęła do ściany. - Ty masz czelność stawać między mną a waderą?! Ty gnido! I tak zrobię co chcę! Tak z tobą jak i z nią! - krzyknął. - A jak jeszcze ci się nie wiesz to przypomnę ci jak działa system tutaj! - przyisnął mocniej tak że ledwo mogłem oddychać. - Zabrać go na biczowanie! Jeden bicz za każdy miesiąc który minął od jego zdrady! - minęly jakieś 3 lata... Sądzę że będzie tego dużo. Zerknął na waderę. - A skoro ona jest taka ważna to dla niej tyle samo biczów! - krzyknął, a ja aż kipiałem ze złości. Może mnie torturować ale łapy precz od niewinnej wader!
- Nie! - warknąłem i drapnąłem naczelnika po łapie, a ten automatycznie rozluźnił uchwyt.
- Jak śmiesz?! - krzyknął i drapnął mnie w bok. - w takim razie! Dla ciebie dwa razy tyle! Oduczy cię to sprzeciwiania! - krzyknął i kopnął mnie tak że walnąłem w ścianę. - A wy do roboty - warknął na strażników - za 10 min. chce ich widzieć na arenie tortur! A ja powiem wszystkim że zaraz zaczynamy spektakl! - strażnicy wzięli mnie za fraki i rzucili w stronę wyjścia. Fazie została kopnięta aby się ruszyła. Już po chwili szliśmy wąskim korytarzem. przede mną szło 3 młokosów, za mną również 3 za nimi Fazie a za nią kolejna trójka. Postanowiłem że to dobry moment aby zacząć działać. Rzuciłem się na strażników z przodu i skutecznie powaliłem 2 z nich. Trójka któa szła za mną rzuciła się ale już po chwili byłem tylko ja kontra dwóch. pozostała trójka pilnowała Fazie. Jeden z nich dołączył do ataku na mnie, a ja ponosząc niewielkie obrażenia w walce z trojgiem powaliłem wszystkich. Zostało dwóch. Jedne z nich rzucił się na mnie, drugi zaczął związywać Fazie. Byłem wściekły. Rzuciłem się na obu ale zaraz po tym z obu stron korytarza prybyło jeszcze około 50 strażników, uzbrojonych w paralizatory i tego typu urządzenia. Powaliłem może jeszcze ze 2 ale kiedy ta banda się na mnie rzuciła i dostałem paralizatorem nie miałem jak się ruszyć. Zostałem związany i mogłem tylko patrzeć jak rzucają sie z tymi paralizatorami na waderę. Po chwili ona też była związana. Mieliśmy splecione przednie łapy razem i tylne razem a potem wszystkie łączone razem i obwiązane sznurem. W takich warunkach nie mogliśmy iść a paraliż i tak dalej trwał. Byliśmy ciągnięci na boku przez korytarz który miał bardzo szorstkie podłoże i już ono kaleczyło nasze ciała. Po chwili byliśmy juz na arenie. oczywiście damy mają pierwszeństwo. Ale jak dla mnie po prostu wiedzieli że po tylu uderzeniach ile mnie czeka mogę stracić przytomność a zależalo im bym widział ból wadery. Została przykłuta łańcuchami do podłoża i najwidoczniej odzyskała czucie bo mogła się poruszać. Zrobili to wszystko tak że jej łapy były praktycznie bez ruchu, sztywno przykute do podłoża. Musiała stać, bo nie mogła zgiąć łap. Jedyny ruch jaki mogła wykonaj to gibać się we wszystkie strony, nie ruszając z miejsca łap. Jeśli chodzi o mni co jakiś czas byłem traktowany paralizatorem więc nie mogłem się ruszać. i oglądałem tylko jak wadera dostaje biczem z mojej winy. Po po 20 biczu wadera ledwo się trzymała, a po 26 padła na ziemię łamiąc nadgarstek. Aż stąd widziałem jak kość się łamie bo tak wykrzywiła łapę że be tego się nie obejdzie. Mimo że wadery byłą nie przytomna, albo... ledwo przytomna, dokończyli "serię". Widziałem jak wynoszą bezwładne, zakrwawione ciało samicy, ale wiedziałem że to dopiero początek tego co nas czeka...

<Fazie? Trochę... ten, teges, zemdlałaś xd i chyba ci cali strażnicy ograniczą nam luzu xD >


Od Ines cd historii Kill' a

Opatrywałam Kail' a nie zważając zbytnio na otoczenie. Najpierw nosiłam tą wodę jak głupia a potem przypomniałam sobie o moich zdolnościach i stworzyłam "bicz" wodny idący od drzewa aż do mnie. Brałam zniego potrzebną mi wodę i czyściłam trochę zaropiałą ranę. Stworzyłam dookoła swoich łap wodną otoczkę która rozbłysła błękitnym światłem i przyłożyłam ją do rany.
- Sssss... - jęknął cicho  bólu
- Przepraszam, zaraz będzie lepiej - powiedziałam łagodnie. Wtem podeszłą do mnie Margaret.
- Zaopiekuję się nim, a ty idź za tym kretynem bo jeszcze się zgubi - powiedziała żartobliwie ale ja nie wiedziałam o co chodzi
- Co? - spytałam nic nie ogarniając.
- No Kill... Coś sobie umyślił i poszedł...
- Co?! - powiedziałam zaskoczona - Jak to?! Czemu?! Czy on do reszty oszalał?!
- Na to wygląda... - powiedziała Margaret.
- Lepiej znajdź go szybko... Zaraz ranek. - Dodał Kail. - Ale nie ma opcji żebyś szła sama! Ide z tobą - powiedział i starał się wstać ale rana odmówiła posłuszeństwa.
- Kail! Nie ma takiej opcji! Siedź tu, a Margaret się tobą zaopiekuje. Nic mi nie będzie - przytuliłam go. Zamieniłam z nimi kilka zdań odnośnie tego gdzie się spotkamy. Kail powiedział mi gdzie jest Kill a ja od razu ruszyłam żeby go znaleźć. Po kilku minutach byłam na polance na której lezał znajomy basior
- Kill! - krzyknęłam i podbiegłam do niego - Czyś ty zdurniał?! Nie znasz tych terenów! Co ty sobie myślisz?! Musisz zawsze mnie tak straszyć?! O co tym razem chodzi?! Stało się coś! Mógłbyś przynajmniej powiedzieć gdzie idziesz... - popatrzyłam na basiora. Jego wyraz twarzy mówił jedno... nie był za bardzo zadowolony... - Co się stało? - spytałam już spokojniej...

<Kill? I co teraz? xD >

Od Alby cd historii Kaila

Pozwoliłam mu wyjść. Po parunastu sekundach złapały mnie jednak wyrzuty sumienia. Wybiegłam za nim i powiedziałam:
- Znaczy możesz tu przenocować, a ja sobie pójdę gdzieś indziej, albo mogę ci zna...
- DAM RADĘ – przerwał dziwnym tonem. Wróciłam do jaskini. Nie to nie. Przeszukałam skały w poszukiwaniu nowego mchu na posłanie. Niewiele go znalazłam, ale jednak. Gdy to zrobiłam zaczęło mi się nudzić. Spojrzałam smutno na ostatnie liście na drzewach. Za niedługo zima. Usiadłam patrząc na zamierającą przyrodę. Trwałam cicho w zadumie.
- Czyli nie pomożesz? – spytał głos. Rozglądnęłam się. Siostra. Kurff... Westchnęłam głośno. Chyba nic mnie tu nie trzyma. Chyba mogę iść.
- Idę z tobą. – powiedziałam, a ona uśmiechnęła się szeroko a jej w jej oczach wydawało mi się, że zabłysła zawiść.
- Wspaniale. Za mną. – powiedziała i dumnym krokiem szła we właściwą stronę. Stąpałam za nią. Niczego nie było mi żal. Cały czas nie myślałam o tym gdzie idę, bo byłam pewna, że Midilene mnie dobrze prowadzi. W którymś momencie gwałtownie się zatrzymała. Prawie na nią wpadłam. Gdy się rozglądnęłam byłyśmy... w jakimś szczerym polu. – Ale jesteś głupiutka siostrzyczko. – powiedziała groźnie. Zatkało mnie. – Jak tą watahę mogły odwiedzić złe duchy, skoro w lasach porozwieszane są ich odstraszacze, hm? – cóż, nie pomyślałam o tym... – A teraz i tak nam pomożesz. Chyba nie zdajesz sobie sprawy jak jesteś nam potrzebna. Wiesz ile płacą znawcy za takie piękne świecące oczka? Albo za tak jedwabiste futerko? – mówiąc to zbliżała się do mnie.
- Chcesz mnie zabić? – spytałam cicho. Ona zahihotała.
- Och, jesteś taka śmieszna, Albinko. Miałabym cię tak po prostu zabić? To by było za proste. Najpierw cię trochę potorturuję, skarbeńku. Deboma, Kanna! Do mnie! – krzyknęła a z wysokich traw wysunęły się dwie głowy. 


To było dla mnie za dużo wrażeń. Zemdlałam.
[...]
Otworzyłam oczy. Rozejrzałam się sennie. Byłam prawie całkiem ogolona, brzydka, brudna, obolała i jeszcze związana. I byłam dalej na tym polu, gdzie nikt by mnie nie usłyszał ani znalazł. Ugh... chwilę potem zobaczyłam wystającą ponad trawę głowę Kaila patrzącego na mnie. On to się kur*a mać wszędzie przypałęta.

<Kail? Siostra kontratakuje xD>

niedziela, 7 grudnia 2014

Od Fazie cd historii Kinaj

Cholerna gałąź. Na początku nie wiedziałam co robić. Czy cierpieć razem z moim nowym znajomym, czy uciekać, czy krzyczeć. Postanowiłam uciekać. Czyż nie jestem głupia? Wiadomo, że by mnie tak czy siak złapali, bo nie jestem najlepszą biegaczką. Błyskawicznie mnie złapali, skrępowali i zakneblowali buzię. Nawet się nie rzucałam, bo wiedziałam, że nie wygram. Czarny wilk szarpnął mnie za pysk i zaśmiał się.
- Dobra waderka... – rzekł cicho i szyderczo się śmiał. Spojrzałam smutnie na Kinaja, a łza sama mi poleciała. Dostałam od kogoś w łeb i światło zgasło.
[...]
- Fazie? – usłyszałam kojący głos. Otworzyłam oczy. Byłam w ciemnym pomieszczeniu, przysznurowana do drewnianych pali. Przed sobą zobaczyłam Mayę. Świetlistą zjawę. Zawsze przychodziła z pomocą. Czuła, kiedy ma do mnie przyjść, kiedy się pojawić. Uśmiechnęłam się delikatnie, jednak chwilę potem na mój łeb wkradł się grymas bólu. Morda mnie jeszcze bolała po uderzeniu. Popatrzyłam na siebie. Miałam więcej siniaków i brudu niż wcześniej.
- Maya...
- Fazie, skarbie, co się stało? – wilcza zjawa próbowała mnie przytulić, ale była tylko duchem... – Dlaczego tu jesteś?
- Chcieli zabić, ja chciałam wkroczyć, ale się nie udało i... – przerwał mi wybuch mojego płaczu.
- Kogo chcieli zabić? Kto chciał zabić?
- O-o-oni, K-kinaj-ja...
- Kochanie, spokojnie... po prostu masz dobre serce i to nie twoja wina, że się w to wpakowałaś... – nagle do sali wszedł Kinaj. Maya na jego widok okropnie się zdenerwowała.
- To jest ten Kinaj?! – wrzasnęła i już miała się na niego rzucić, gdy wszystko zniknęło. Znowu zrobiło się ciemno.
Dopiero po chwili zrozumiałam, że śniłam.

<Kinaj? W każdym razie lepiej dziwne pomysły, niż brak pomysłu Aha, i jakby co no to to opowiadanie od momentu pojawienia się świetlanej przyjaciółki jest snem i dopiero teraz Fazie się budzi cx>

piątek, 5 grudnia 2014

Od Kill'a cd historii Ines

Nie... Tak nie może być! Czy on naprawdę musiał przeżyć?! Czy nie mógł zginąć w tej pie***nej wojnie?! Meh... Wiem, że źle robię. Wiem, że nie jestem z Ines. Ale mi na niej naprawdę zależy! Niech kundel zdechnie od tej rany na żebrach.
- Ines, czemu robisz wszystko to co on ci każe? - zapytałem, zwracając się do wilczycy - Przecież to głupie.
- Muszę mu pomóc! - zawołała
Ku**a, ja nie mogę na to patrzeć. Szybko rzuciła się w stronę drzewa i zrobiła dokładnie to, co kazał jej basior. Kilka sekund później z drzewa wypłynęła woda. Strumień czystej, zimnej wody. Otworzyłem szerzej oczy ze zdumienia, chociaż biorąc pod uwagę to, że w tej krainie była łąko-trampolina i latające drzewa, woda wypływająca z drzewa nie powinna mnie dziwić. Wadera pobiegła do Kail'a z wodą, a potem wróciła do drzewa. A później znów pobiegła. I latała tak jeszcze kilka razy, a za każdym zatrzymywała się przy nim i wymieniała kilka słów. Nie chciałem już na to patrzeć. Byłem smutny, a jednocześnie wypełniony złością na poznanego chwilę wcześniej basiora. Odwróciłem się i rzuciłem tylko do Margaret:
- Nie mogę iść z wami. Wracam do domu.
I biegiem oddaliłem się od wilków. Co z tego, że byłem w zupełnie nieznanym mi świecie i nie powinienem robić tego, co właśnie robię. Nie wytrzymałbym ani chwili dłużej patrząc na ten teatrzyk.

<Ines? Kill się wkurzył, co ty na to? ;)>

czwartek, 4 grudnia 2014

Od Kail' a cd historii Alby

- Nie, dzięki, właśnie wychodziłem - warknąłem nie miło
- Kail! - zwróciła mi uwagę Misi - Co ty wyprawiasz?! Myślisz czasem co mówisz?! Nie masz prawa być na nią zły!
- Mogę być na nią zły! Nie mogę jej za nic obwiniać a to różnica! I nie musisz mi przypominać kto tu jest naprawdę winny!
- Kail... - uspokoiła się - Ale ja nie mówię że to twoja wina... Nie panujesz nad tym
- No właśnie! Gdybym umiał... Nic by się nie stało!
- Ale to nie twoja wina!
- A czyja?! To moje łapy zadały cios to mój umysł pragnął jej śmierci!
- To nie byłeś ty Kail! Ty byś jej nie skrzywdził! Tak jak jakiejkolwiek innej nie winnej istoty...
- A jednak! Sam też bym o tym nie pomyślał... Dlatego nie chce narażać nikogo więcej! Nie rozumiesz?!
- Rozumiem... - powiedziala Misi.
- Nie musisz mnie śledzić!, Ani nic w tym stylu! - zwróciłem się do wadery - Sam dam sobie radę... - posmutniałem
-...

<Alba? I co odpowiesz? Soorka... Cała wena została zużyta na tworzenie opo do Fazie xD>

Od Alby cd historii Kail' a

- Och, rozumiem... – powiedziałam i trochę posmutniałam. Bo nie wiedziałam co mam robić, czy mam za nim iść i próbować nawiązać kontakt, czy zostawić go z tym wszystkim i nie wracać.
- Dziękuję, że próbowałaś z nim gadać i ten, no ale ma powiedzmy zły dzień. To ja już będę lecieć, bo zaraz się jeszcze gdzieś zgubi... - kotka mówiąc to była trochę zmieszana, chociaż to nie jej wina. Nawet nie jego, ani moja. Tak wyszło. Pożegnałam się ze zwierzakiem, a on stał się niewidzialny i gdzieś sobie tam poleciał. Wzięłam głęboki wdech. Może kiedyś się jeszcze zobaczymy. Z opuszczoną głową zaprzątaną różnymi myślami szłam powoli w stronę jaskini. Nigdzie mi się nie spieszyło. Chodziłam od drzewa do drzewa patrząc ciągle na glebę. Czas mi się dłużył i dłużył, a mi coraz bardziej się nudziło. W końcu doszłam do upragnionej jaskini. Usłyszałam z głębi jakieś dźwięki. Powoli i bezszelestnie skradałam się, by zobaczyć kto to. Jakież było moje ździwienie, gdy zobaczyłam tam Kaila. On mnie jeszcze nie widział. Nie miałam pojęcia czy wyjść, czy się z nim przywitać i udawać, że się nie znamy, czy kulturalnie wyprosić, czy co...
- To znowu ty. – powiedziałam bez emocji. Basior zastrzygł uszami.
- Kto to? – pytając wstał.
- Ja. – powiedziałam wyjaniając się. On wydał dźwięk w stylu „ugh.” I powiedział:
- Czy ty mnie śledzisz?
- Ja? Skądże. I wiesz, tak się składa, że tu mieszkam, ale możesz tu narazie być jeśli chcesz. – mówiłam cały czas bez jakichkolwiek emocji.

<Kail?>

Od Kinaj cd historii Fazie

- No to tu możesz się tym nacieszyć - powiedziałem żartobliwie. - Jest ich tu od groma! - zerknąłem na sowę siedzącą na moim ramieniu. - Co jest mała? - spytałem żartobliwie sowę, a ta dziobnęła mnie w plecy i odleciała
- Chyba, nie chce być nazywana małą - zaśmiała się Fazie. Ale jak dla mnie wydawało sie to trochę dziwne... Miałem jakieś złe przeczucia... Sowy nie latają  i nie dziobią innych tak sobie... Ale może trochę przewrażliwiony jestem...
- Może ma gorszy dzień - uśmiechnąłem się - A jak tam twoje jaszczurki? - spytałem i zbliżyłem się aby pogłaskać jedną z nich, a ta uciekła w krzaki kiedy tylko wyciągnąłem łapę w jej stronę.
- Heh... A może to ty masz gorszy dzień? - zaśmiała się. To już było dziwne... Może faktycznie coś jest ze mną nie tak... Naraz zleciało się tu pełno ptaków które osiadły się na gałęziach i zastąpiły korony okolicznych drzew, przbiegły najróżniejsze stworzenia zamieszkujące te lasy: sarny, zające, gady itp.
- O matko! Ile ich tu! Jakie słodkie! Czemu u mnie tak nie było? - powiedziała Fazie z zachwytem.
- Fazie... To nawet tu nie jest normalne... - gestem poleciłem żeby stanęła za mną - bliżej krzaków. Wykonała moją sugestię. Staliśmy tak w bez ruchu jeszcze chwilę kiedy rozległ się odgłos... To było coś w stylu wielkiego głośnego gongu. Wtem wszystkie te stworzenia rzuciły się na nas a ściślej mówiąc na mnie. Zaczęły drapać, gryźć, dziobać itp.
- Uciekaj! - krzyknąłem do wadery która pobiegła kawałek w głąb lasu. Zwierzaki nawet się tym nie przejęły. Im chodziło o mnie. Skutecznie kilka odepchnąłem, powaliłem itp, ale było ich tak dużo że nawet moja super szybkość nie dała rady. Po licznych obrażeniach straciłem siły i zwierzęta przewróciły mnie, przygwoździły do ziemi, tak że nie miałem żadnego ruchu.
- STOP! - rozległ się okrzyk i wielki czarny kruk stanął obok mnie. Dookoła niego wzniósł się czarny dym i kruk przeobraził się w ogromnego czarnego wika
oto on :


- Haru, Haru, Haru.... - zwrócił się do mnie cmokając.
- Kairo... - warknąłem srogo
- Myślałeś że jak zmienisz postać i imię to cię  nie znajdziemy?! Zdrajco! - warknął i przejechał mi ostrymi pazurami po poliku.
- Dla mnie to komplement... Być zdrajcą takich jak wy! - warknąłem
-  Zdrajcą takich jak MY! Jesteś dokładnie taki sam!
- Nie jestem! Nigdy nie byłem i nie będę!
- Milcz! - krzyknął i kopnął mnie w brzuch. - Marna gnido! - jego obrazy nie robiły na mnie wrażenie. Bardziej martwiłem się o to żeby nie zorientowali się że podróżuję z Fazie. Nie wybaczę sobie jeśli ją znajdą.  - Ktoś bardzo chciał się z tobą spotkać! A wiesz kto taki?!
- Po mojej śmierci! - krzyknąłem i wyszczerzyłem kły.
- To się da załatwić - warknął - zwiążcie mu tę paszczę... I tak nie ma nic do gadania. - Rzuciło się na mnie około 15 różnych stworzeń. Ściskały mi łeb i mimo moich starań po chwili miałem związaną paszczę. Mogłem mówić ale na pewno nie otworzę mordy na tyle żeby kogoś ugryźć. - No i co? Miło?! No dobra... Koniec tej zabawy! Związać go! przednie łapy i tylnie skuć kajdanami a potem wszystkie razem związać! mordę zostawcie związaną! Aby nie było zbędnych nie porozumień... A potem do wora z nim! - rzuciła się na mnie cała zgraja zwierzaków. Niektóre mnie dziobały, gryzły, drapały, inne za ten czas wykonywały polecenia. Miałem już skute i związane łapy kiedy mieli mnie wsadzać do wora. Wtem rozległ się szelest dobiegający z krzaków. Fazie najwyraźniej stanęła na jakiejś gałązce i zdemaskowała się.
- O... Widzę że masz towarzystwo! Idealnie! Kolejna ofiara do prac...
- Uciekaj! - krzyknąłem z całych sił które tylko mi pozostały. Kairo' wi się to nie spodobało więc przyłożył mi solidnego kopniaka w głowę. Usłyszałem tylko jego wypowiedź "Brać ją" a potem zapanowała ciemność...

<Fazie? Ale akcja się stworzyła xd Matko jakie ja mam chore pomysły xD > 

Od Lettice cd historii Faas Vokun'a

Od Lettice c.d. historii Faas Vokun’a
Spojrzałam najpierw z poważną miną na wilka, ale po chwili odpowiedziałam bardziej żartobliwie niż poważnie.
-Każdy zasługuje na chociaż odrobinę szczęścia. Nawet najbardziej groźne stworzenie we wszechświecie. Jeśli się nad tym zastanowić to właśnie ty jesteś tym stworzeniem
Uśmiechnęłam się trochę, ale go chyba nie przekonała moja króciutka mowa. Przez chwilę stał z lekko znudzoną miną i rzucił się na mnie. Znów byłam na dole.

<Faas Vokun? Sorka, że takie krótkie, ale nie miałam weny>

wtorek, 2 grudnia 2014

Od Ines cd historii Kill' a

- Słyszeliście to?! To oni!! - powiedziałam stawiając uszy dęba
- Ines... Słonko... To tylko jakaś lawina gdzieś w górach - powiedziała Margaret miło - Chodźmy stąd..
- Nie! To oni! Są tutaj! Nie widzicie?! - poczułam że czyjaś łapa ostrożnie spoczywa na moim ramieniu. Usłyszałam spokojny i kojący głos Margaret dochodzący zza moich pleców.
- Musimy już iść Ines... Nic tu po nas...
- Nie... - mruknęłam pod nosem, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach strumieniami.
- Ines... Chodźmy już.. Nic tu nie zdziałamy... - powiedział spokojnie właściciel łapy położonej na moim ramieniu czyli Kill. Wiem że i on i Margaret nie dadzą mi spokoju więc postanowiłam nie stawiać zbyt dużych oporów... Może nir umiem pogodzić się z najgorszym? Ale ja czuje że oni tu są... Po prostu czuje... Odwróciłam się i stanęłam pomiędzy nimi. Zaczęliśmy powoli wlec się nie wiadomo gdzie... Przed siebie. Nagle zabrzmiał ponowny huk ale tym razem cichy. W ułamek sekundy podniosłam łeb jak i uszy.
- Słyszeliście?! - zatrzymałam się aby posłuchać.
- In... - zaczął Kill
- Ci, ci , ci  - uciszyłam go
- Ines!  - powiedziała łagodnie Margaret. Ziemia się zatrzęsła wydając przy tym wielki huk.Chwile staliśmy bez ruchu szukając przyczyny wstrząsów.
- Ines?! - Rozbrzmiał znany mi głos. Odwróciłam się w stronę jego źródła i ujrzałam otrzepującego się z ziemi Kail' a
- Kail - krzyknęłam ze łzami w oczach i rzuciłam się pędem w stronę basiora. On również zmierzał ku mnie, ale jakby utykając.... Mimo to rzuciliśmy się na siebie i przytuliliśmy mocno - Kail... Nie mogę w to uwierzyć - powiedziałam chowając łeb w jego sierści. - Myślałam że...
- Ciiii... - uciszył mnie basior. - No już maleńka... Wszystko już dobrze... Nic się nie stało... - Teraz byłam pewna że tylko jego głos był w stanie mnie uspokoić. Co prawda ciągle płakałam ale to nie była rozpacz... Tylko szczęście. - Co ty tu robisz księżniczko? - zapytał kiedy łzy przestały aż tak obficie spływać po mojeje twarzy.
- Słyszałam że masz kłopoty, że były jakieś bunty... Co się stało?!
- Nic poważnego... Całę szczęście nikomu nic się nie stało...
- Jak to? To gdzie są wszyscy?
- Chodź... Pokarzę ci - uśmiechnął się. W tym momencie przypomniałam sobie o moich towarzyszach. Skinęłam na nich głową i zasugerowałam gestem aby Kail spojrzał w ich stronę. Bardzo się ucieszył gdy zobaczył swoją przyjaciółkę z dzieciństwa- Margaret. Był jednak zdezorientowany gdy zobaczył Kill' a ale postanowił powitać Margaret, która w mgnieniu oka znalazła się koło nas.
- Kail! - powiedziała radośnie i przytuliła go przyjacielsko. Kill wlekł się trochę zagubiony.
- Chyba mnie pamiętasz co? - zapytała żartobliwie
- A jak można cię zapomnieć Marg? - zaśmiał się i skierował wzrok na Kill' a. - A to twój... chłopak?- zaniepokoił się i nie był najszczęśliwszy. Zwrócił to pytanie do mnie oczywiście.
- Nie... Ja i... Kill... Przyjaźnimy się - powiedziałam trochę zakłopotana. Nie wiem w sumie czemu tak jakoś po prostu...
- To dobrze! - powiedział basior radośnie. - Jestem Kail! - uśmiechnął się półgębkiem do Kill' a
- Kill - powiedział trochę zdezorientowany.
- No dobra... To chodźcie... Oprowadzę was!
- E... Kail... Ale... Tu nic nie ma - powiedziała Margaret nie pewnie. Chyba stwierdziła że biedak po tym wszystkim ześwirował...
- Zdziwisz się - powiedział i zaśmiał się. - Chodźcie! - powiedział i zrobił kilka kroków do przodu. No niestety nic nam nie pokazał bo padł jak długi na ziemię.
- Kail! - krzyknęłam. Totalnie nie wiedziałam  o co chodzi. Przecież zachowywał się normalnie i tak nagle padł na ziemię?! Łzy znowu zaczęły mi spływać po policzkach. Rzuciłam się w stronę basiora. - Kail! Co sie stało?! - potrząsnęłam nim delikatnie. Przewaliłam potężnego basiora na brzuch i wtedy to zobaczyłam! Przyczynę upadku i wcześniejszych zaburzeń w chodzeniu. Kail miał gigantyczną dziurę na żebrach. Sprytnie ukrył ją pod skrzydłem. Nigdy nie lubił mówić o swoich dolegliwościach itp. Ale żeby urkyć coś takiego?!
- Kail! Czyś ty oszalał?! - powiedziałam na widok rany - Co się stało! - basior chyba się obudził bo jednym szybkim ruchem schował ranę pod skrzydłem - Co ty robisz?! - warknęłam cicho - Czemu mi tego nie pokazałeś?! Mogę ci pomóc! - krzyczałam ze łzami w oczach.
- Hej Ines...  Spójrz na mnie... No spójrz... - powiedział spokojnie, a ja wykonałam jego polecenie - Nic mi nie jest... To tylko draśnięcie
- Zawsze tak mówisz! Podnieś to skrzydło! Czemu nie pokazałeś wcześniej!
- Bo nie chciałem cię denerwować... Poza tym nie ma tu wody... Nic nie zdziałasz... - mówił spokojnie
- Coś wymyślę! To może być zakażenie!
- Nic mi nie będzie... Spokojnie... Pomogą mi...
- Kail! To jest totalne pustkowie! Daj mi sobie pomóc! Nie ma tu nikogo prócz nas!
- Ines! Spójrz na mnie... Spokojnie... Oddychaj - jak zwykle mimo że jemu coś dolega to on uspokaja mnie. - Nie martw się... Jeśli chcesz mi pomóc rób to co mówię... Dobrze?
- Dobrze - powiedziałam i uspokoiłam się trochę. Nie wiem jak on to robi ale zawsze mnie uspokaja.
- Widzisz tamto drzewo jakieś 10m dalej? Zapukaj w nie 3 razy po 2 uderzenia...
- Ale co nam to da?
- Zobaczysz... Nie zadawaj za dużo pytań malutka...

<Kill? Troszkę siem rozpisałam xD i co... jakieś przejście tam być? Nie wiem xD Kmiń ;) Tylko nie rób z Kail' a jakiegoś mega popaprańca co nie wie co mówi xDD I jak ci sie podoba tak wgl... pan Kail xD >

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Od Kail' a cd historii Alby

- Nic - powiedziałem bez emocji... byłem za bardzo przejęty moimi myślami żeby zawracać sobie głowę rzeczywistym światem. CO JA WYPRAWIAM?! Wiem że nie powinienem ale jest coś takiego że.. nic w tym nie rozumiem.. Wiem jedno... Narażam ją chociaż jest niewinna. Skazuje ją na cierpienie chociaż nie mam ku temu prawa tym bardziej że nie potrafię skrzywdzić niewinnego stworzenia... Ja nie, ale on... Nie obchodzi go co czuje inna istota. Został stworzony aby zabijać a ja nie mogę mu na to pozwolić. Więc jest jedyne racjonalne wyjście z tego bagna... Przestać w końcu żyć w wyimaginowanym świecie i ogarnąć się... - Pora na mnie... - powiedziałem stanowczo i odwróciłem się napięcie.
- Ale jak to? Przecież miałam cię oprowadzić!
- Zmiana planów... - powiedziałem obojętnie
- Jak możesz?! - warknęła Misi stając mi na drodze - Ona chce ci pomóc a ty jak się odpłacasz?!
-  Przestań w końcu! Zachowujesz się jak małe dziecko które nic nie rozumie! Wiesz co się stało i że mam powody do tego co robię! - wybuchnąłem... Nie mogłem dłużej trzymać tego w sobie - Nie masz pojęcia jakie to dla mnie trudne, ale nie chce mieć jej na sumieniu! Nie będę nikogo narażał! Nie wiem w ogóle po co zacząłem z nią rozmawiać! Co ja sobie myślałem?! Że on tak po prostu nie zwróci uwagi!? Że da jej spokojnie żyć?! Przecież to absurd! To maszyna do zabijania a ja go na nią nasyłam! Dalej twierdzisz że jestem samolubem! Jesteś jedyną osobą na świcie która zna sekret i całą moją przeszłość a mimo to nie rozumiesz?! Jesteś jak wszyscy inni! Niczego nie potrafisz zrozumieć i spojrzeć prawdzie w oczy! - wydarłem się na Mistaki i odbiegłem w las. Może i potraktowałem ją zbyt ostro ale to nie zmienia faktu że nie rozumie że chce dla Alby jak najlepiej a nie jak najgorzej... Jest jak wszyscy...

*** W tym samym czasie u Misi i Alby ( by Mistaki)

- Musisz mu wybaczyć... - zwróciłam się do wadery - On... Miał dość ciężką przeszłość... Jest bardzo zamknięty w sobie i tak jak powstały z bólu jego przeżyć mur, otaczający serce, Kail stara się zachować pozory twardego i pokazać że nic mu nie jest, ale w środku to co innego...  On błądzi... Błądzi w odmętach własnego strachu i nie potrafi się  z niego wydostać samodzielnie...

<Alba? Kail się wkurzył xD A co do nauki... Łączmy się w bólu ;-; >


Ten post zawiera 3 OPOWIADANIA do Ivy Toxic, Lettice i do Aiyanny,

Od Faas Vokun c.d. historii Lettice

Kiedy ją złapałem i odpowiedziała mi to tak irnocznicznie w chwili śmierci do tego z tym uśmiechem zacząłem się zastanawiać czy to nie jest przypadkiem jakiś nie ogarnięty wilczek z móżdżkiem szczeniaczka.
-Czy ty się dobrze czujesz? Zachowujesz się jak szczeniaczek mimo obliczu śmierci... ile ty masz w ogóle lat. Hmm? -Spytałem patrząc się na nią swymi krwisto czerwonymi ślepiami, które nawet delikatnie lśniły. Moje ciało otaczałą ciemno fioletowa mroczna aura. Wadera na mnie popatrzyła i pomyślała chwilkę.
-Eummm...4 chyba jak się nie mylę - uśmiecha się do mnie.
-A pobawimy się może w coś? No wiesz będzie fajnie.
Popatrzyłem na nią jak na jakąś doprawdy mocno nie ogarniętą samicę.
-Czy ty masz chociaż odrobinę oleju w tej głowie? - Postanowiłem zejść z niej i pokręciłem głową. Ta samica stanowiła zerowe zagrożenie dla stada, a szczególnie dla mnie.
-Szkoda mi cię po prostu uśmiercać, ale się zastanawiam czy by to jednak nie było by lepsze rozwiązanie...

<Lettica. Przepraszam, że tak późno, ale malutko czasu było i wgl i no tak jak tam poniżej pisze podobne teksty heh :c wybacz >


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Od Hind Gaaf Lok'a c.d. historii Ivy Toxic.

Westchnąłem cicho przyglądając się waderze, spojrzałem w kierunku rozszarpanego zwierzęcia i zaraz na samicę. Może i mogła mieć pewną rację, a może i nie miała racji nigdy nie widziała mych umiejętności i nie wie jak działają.
-Ehh...cóż mimo tego, że jego krew wchłonęła się w ziemię, a jego szczątki walają się tu i tam to muszę ci tylko tyle powiedzieć iż nigdy nie widziałaś moich umiejętności...mojej magii, potrafię poskładać takie zwierzę do jednej całej całości mimo iż mu brakuje tego i owego. - Mówiłęm do niej już takim bardziej spokojnym głosem, lecz jednak z pewną dawką stresu.
-Powiem co, że bez walki też można przeżyć, moje atuty pozwalają mi wykaraskać się z praktycznie każdej sytuacji. Masz kogoś ciężko rannego bądź chorego? Nie ma sprawy mogę się tym zająć. Potrzebujesz informacji i dorodnej zwierzynie? Wal do mnie, a ci powiem gdzie znajdziesz piękne sarniny i dziczyznę. - Westchnąłem cicho. - Teraz odkąd mam swoje własne ziemie, a dokładniej należę do jednej z watah te informacje są zbędne, ale to pierwsze zawsze służę pomocną łapką.

Przyjrzałem się waderze lekko przechylając łepek. Na mym pyszczku ukazał się taki mały delikatny zadziorny uśmieszek. Rozejrzałem się w około i spojrzałem na waderę.
-A co byś chciała od mej watahy? - Spytałem się jej z lekko przechylonym łebkiem.
I tutaj już nie otrzymałem od niej odpowiedzi, gdyż właśnie chwyciła ów wiewióreczkę w tej chwili odwróciłem pysk w bok przymykając na chwilę oczka, lecz kiedy spojrzałem na nią dostrzegłem trociny ze zwierzątka. Trochę mnie to zdziwiło, a tym bardziej jej zachowanie.
-Hyh? Co jest? Ktoś cię ściga? - Spytałem się jej będąc już w pogotowiu do biegu.
-Można to tak jak by ująć...-odpowiedziała mi wadera.
-Chodź za mną...-Zacząłem biec w pewnym kierunku, a ona za mną. Nie biegłem w kierunku watahy, a dokładniej w miejsce gdzie zazwyczaj siedzi i patroluje dany teren pewien wilk z watahy.

<Ivy Toxic? Najmocniej przepraszam, że dopiero teraz miałem bardzo malutko czasu mam nadzieję, że jesteś jeszcze aktywna :c >


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Od Faas Vokun'a c.d. historii Aiyanny

Leżałem sobie tak spokojnie kiedy to już wadera się zbudziła. Wstałem szybko i odszedłem mały kawałek na bok. Popatrzyłem się na nią, kiedy ta na mnie spogladała tak podejrzliwie i złowrogo.
-Spokojnie...nic ci nie zrobiłem nawet cię nie tknąłem no nie licząc tego nie winnego przytulenia. Cóż w nocy było dosyć zimno i najprawdopodobniej tak instynktownie musieliśmy się no wiesz otulić by było cieplej. Przepraszam cię za to, ale nie zrobiłem tego świadomie. - Powiedziałem w jej kierunku ze skruchą. Wadera popatrzyła na mnie i usiadła sobie, była najwidoczniej teraz nieco spokojniejsza.
-Okey wybaczam ci te haniebne zachowanie. - Powiedziała w mym kierunku bardziej tak by mnie podroczyć. I trzeba przyznać, że się jej to udaje, lecz w aktualnej chwili bardziej trzymam to w sobie. Jedynie pokiwałem na lewo i prawo głową.
-Ehh...- Rozejrzałem się w około siebie. - Poczekaj parę chwilek tutaj. - Samica kiwnęła łebkiem i czekała, a ja w tym czasie gdzieś pobiegłem w pewne krzewy by upolować nam coś do śniadania. Po około 10 minutach znalazłem króliczą norę, gdzie dwa króliki jak na zawołanie sobie no tak jak by przytulały (xD). On ostrożnie podszedł do nich i CAP! Dwa króliki w jego pysku, które niósł do wadery. Jak już dotarł na miejsce ich aktualnego postoju położył większą królicę przed waderą, a sobie wziął tego nie co mniejszego króliczka. Popatrzyłem na nią, a ona na mnie.
-Dziękuję...-powiedziała do mnie.
-Proszę i smacznego...

<Aiyanno? To samo co wyżej przepraszam najmocniej, że dopiero teraz jest ten odpis :C po prostu nie miałym kiedy ;c >

Same przykrości

Witajcie!
Mam tu dwie sprawy, obie nieprzyjemne dla watahy.
Po pierwsze -króliczka-, a więc Dejla, Alex i Nero, chwilowo zawiesza swoją działalność na blogu. Nie ma chęci do pisania, ale nie chce odchodzić.
Po drugie - odchodzi od nas Argona.


Zawsze możesz wrócić, Argono, pamiętaj.
Tym smutnym akcentem zakończę przykry post.
Trzymajcie się.

Emerged

Obserwatorzy