czwartek, 30 października 2014

Od Faas Vokun c.d. Historii Aiyanny

Popatrzyłem na szmaragd i wzruszyłem ramionami/barkami, lecz jednak przykuł mą uwagę bardziej. Podszedłem do niej bliżej i spojrzałem na waderę.
-Mogę go na chwilę wziąć? - Spytałem się jej chcąc dokładniej obejrzeć szmaragd.
Wadera popatrzyła po mnie i na szmaragd.
-Ale chcę go z powrotem. - Dała mi go.
-Spokojnie nie jestem złodziejem...chcę go tylko zobaczyć... - Wilczyca mruknęła pod nosem, a ja go zacząłem oglądać. Szmaragd z ogółu nie pozorny, lecz jednak coś w sobie miał czułem iż pulsuje z niego pewna dziwna energia, która nie pasuje do tutejszej fauny. Przymrużyłem oczy i skupiłem swą energię na połączeniu się ze szmaragdem, lecz nie udało mi się to. Kamień wydawał się blokować mi dostęp do siebie. Westchnąłem cicho i oddałem jej go.
-I co się dowiedział? - Spytała się wadera obserwując mnie.
-Szczerze to ci powiem, że nic konkretnego...
-Pff...-przerwała mi.
-Ale słuchaj mnie...to nie jest zwykły szmaragd...ma w sobie jakąś moc, lecz nie wiem co to jest, gdyż blokuje mi coś do niego dostęp. Próbowałem połączyć swą energię z tym kamykiem, lecz bez skutecznie. Jak się skupisz na nim to też wyczujesz pewną słabą moc, która płynie ze środka tego szmaragdu...
-Moc? Magia? Energia? Zaklęty? - Popatrzyła na mnie pytająco, a ja pokręciłem łebkiem.
-Nie wiem wszystko możliwe, lecz jak to wspomniałaś z ostatnim. Zaklęty? - wadera pokiwała mi głową. - To może ktoś go po prostu zabezpieczył i wyrzucił tutaj by ukryć coś niebezpiecznego, albo coś innego nie wiem.
- Yhym...-mruknęła - Czyli gdzie kolwiek może to coś być jest niebezpieczne, albo jakiś skarb lub jakieś magiczne stworzenie, które może być niebezpieczne albo i na odwrót.
-Nie wykluczam takiej opcji.
-Ale jak zdjąć z tego szmaragdu zaklęcie blokujące? -Spytała się mnie Wadera. Westchnąłem cicho i spojrzałem w kierunku nieba.
-Mogę zdjąć ze szmaragdu tą blokadę, lecz jest ale, muszę to zrobić w nocy o północy i z pełnią księżyca i...
- I co dalej? - przerwała mi znów.
-Możesz mi nie przerywać jak mówię... - Wadera kiwnęła łebkiem- I tutaj możesz się nie zgodzić na to, lecz to zależy tylko od ciebie i odrobiny zaufania. Będziesz musiała mi dać ten szmaragd bym z nim poszedł do swej samotni i zdjął z niego tą klątwę...Ale nie musisz mi teraz go dawać...następna pełnia będzie za jakieś jak się nie mylę dwa dni. - Wadera popatrzyła na mnie lekko zmieszana.
- Obiecuję, że go odzyskasz i nic przed tobą nie ukryję...



<Aiyanno ^^ A co ty mi odpowiesz ;) >

środa, 29 października 2014

Od Alby cd historii Neyi

- Może najpierw chodźmy opatrzyć tę łapę - spojrzałam na bolące miejsce, towarzyszka się zgodziła. Szłam przy niej, co chwilę czując na sobie oczy nieznajomych. Dziwne to było uczucie. Nie wiesz co sobie o Tobie myślą. Jednego byłam tylko pewna, że ta wadera jest dobrym wilkiem. Co jakiś czas mówiłyśmy coś do siebie gdy dotarłyśmy do tutejszego medyka. Po paru chwilach rana była już w bandażu, a ja się dowiedziałam, że mam nie biegać, nie skakać, nie robić gwałtownych ruchów itp., ale za parę dni będę już mogła to wszystko robić bez problemu.
- To się ze mną nie pobawisz - powiedziałam do Neyi.
- Myślisz, że nie można się bawić z chorą łapą? - odpowiedziała z uśmiechem. - Na pewno coś wymyślimy - bardzo miło mi się zrobiło. Odwzajemniłam uśmiech, podziękowałam panu medykowi i pożegnałam się z nim grzecznie.
- To gdzie idziemy, co robimy? - spytałam. Obie zastanawiałyśmy się chwilę, w końcu stwierdziłyśmy zgodnie, żeby się czegoś napić. Podeszłyśmy bez pośpiechu do źródełka i piłyśmy. Wadera piła tak łaczywie, że aż się trochę zadławiła. Kasłała, jednak oczywiście nic się nie stało. Usiadłyśmy przy źródełku i zapytałam, by rozpocząć rozmowę:
- Co zwykle robisz, tak na codzień? - spytałam pogodnie. Chciałam tę waderę trochę bardziej poznać.

<Neya?>

Od Aiyanny cd historii Faas Vokun

Zgodziłam się nie sprawiać problemów i nie bić i raczej posłucham chyba, że dostanę zlecenie specjalne. Licząc, że nie dostanę powiedziałam "tak".
-A co do białego jelenia to myślę, że mógł być to duch opiekun. Takich się nie odsyła. Są drogowskazami życia. Pomagają nam obrać właściwą drogę. Nie zawsze trzeba je zobaczyć by mogły pomóc...-powiedziałam. nie dodałam jeszcze, że to był raczej taki duch ponieważ są jeszcze trzy inne rodzaje ale to nie mógł być żaden z nich.
-Aha.-powiedział- nie wiem jak mogłaś widzieć ducha...
-Nie ważne-powiedziałam. Może byś mnie oprowadził po watasze?-zaproponowałam, bo nie znałam terenów. Gdybym miała sama je poznać zajęło by to znacznie dłużej.
-Może-powiedział
-Jak nie chcesz to powiedz.-przewróciłam oczyma. Czasami takie zachowanie denerwowało mnie. Nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się w miejscu w którym znikną jeleń. Poczułam coś pod łapą. Lekko odgarnęłam trawę łapą.
-Co robisz?-zapytał basior i popatrzył się
-Mniejsza...-odpowiedziałam i znalazłam kamień. Nie był on zwykłym kamieniem. Był zielony i półprzezroczysty.-Szmaragd-powiedziałam pod nosem.


Był wielki i piękny.
-No szmaragd-powiedział Faas
-Ciekawe skąd tu się wziął?- powiedziałam niby do siebie niby do basiora


(a dalej natchnienia brak Faas?)

wtorek, 28 października 2014

Od Neyi cd historii Alby

Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się nad jej słowami. Westchnęłam głęboko, nie przerywając pieszej wędrówki do watahy.
- Wiesz Alba, to co powiedziałaś jest słuszne i nie tylko ty mogłaś to odczuć na własnej skórze. Ale tak jak powiedziałaś to będzie twój nowy rozdział w życiu. Wiem, że będzie wspaniały - przysunęłam się do niej, a ona się rozpogodziła.
- Ale ciebie też na pewno - uśmiechnęła się do mnie pogodnie. Skrzywiłam się lekko i pochylając głowę w dół, wbijając wzrok w ziemie zamilkłam. W tak głuchej ciszy szłyśmy aż do watahy. Przechodząc przez samą granicę słońce było już w najwyższym miejscu na niebie.
- To, robimy coś? - rzuciłam do wadery. Ona uśmiechnęła sie zamyślona.

<Alba? Sorka za ten błąd, miło że się nie gniewasz. :)>

Od Faas Vokun cd historii Aiyanny

Popatrzyłem na nią lekko przekrzywiając łepek. Zaciekawiło mnie to bo jakoś nigdy nie słyszałem o białych jeleniach i w pierwszej chwili zastanowiłem się czy nie widziała może przypadkiem bardziej białego wilka.
-Hmm...biały jeleń? Nigdy nie widziałem takiego jelona. A nie pomylił ci się może biały wilk czy coś? Bo u nas jest kilka białych wilków. Miedzy innymi jeden, który w ogóle nie walczy i nie je.

Wadera popatrzyła na mnie i w momencie wyjścia z lasu stanęliśmy i po chwili spytała.
-Wilk, który nie je mięsa i nie walczy?
-Tak dokładnie...unika przemocy jak tylko może i co ciekawe żywi się jakoś raz na tydzień światłem słonecznym i niczym więcej;.
-Wow...bardzo interesujące no nie powiem, a kim on jest w stadzie?
-To nasz miejscowy medyk i to jest w sumie jeden z nie wielu żyjących ponoć wilków życia. Co ciekawe niektórzy twierdzą iż my wilki nekromanci powstali z połączenia wilka śmierci i życia, ale nie to jest tylko głupi przesąd. - Uśmiechnąłem się lekko zadziornie.
- Yhym...-mruknęła.
-A co do tego czy możesz dołączyć cóż ja nie widzę problemów...przetrwałaś mój test woli. Tylko jedno ale. Nie wdawaj się tutaj w żadne bójki. Jasne?
Wilczyca uśmiechnęła się bardziej i pokiwała do mnie główką
-Tak jak słońce...
-Jak się dowiem, że stwarzasz kłopoty osobiście cię odprawię stąd lub zabiję. - To ostatnie zdanie powiedziałem bardziej ostrzegawczo.
-Dobrze...przyjęłam...nie będę stwarzała zagrożenia dla watahy. A co do białego jelenia too...

<I co dalej Aiyanno c: >

niedziela, 26 października 2014

Od Aiyanny cd histroii Faas Vokun

Przestałam walczyć. Miał rację, to nie miało sensu.
- Przepraszam - powiedziałam. - Dawno nie miałam kontaktu z watahą i zwykłymi wilkami - To była prawda. Bycie w Shinigami nie było byciem w watasze. - To będę mogła dołączyć czy nie? -zapytałam.
- Zobaczymy, ale najpierw wyjdźmy z tego lasu - odparł basior.
- Dobrze - odparłam i ruszyłam bez słowa. Szliśmy w milczeniu mijając wykrzywione drzewa, małe śmierdzące wonią rozkładu bagna. Wokoło nas kręciło się pełno dziwacznych stworzeń. Gdy już wychodziliśmy z lasu odezwałam się:
- Do tej watahy doprowadził mnie biały jeleń widmo. Goniłam go aż do polany na której się spotkaliśmy. Potem się rozpłynął... - powiedziałam.

<A Faas na to?>

czwartek, 23 października 2014

Od Ines cd historii Kill' a

- No jak to? Idziemy do Latających Lasów - uśmiechnęłam się - przecież tam mieliśmy spotkać sie z Margaret
- A to nie tu? - powiedział zdezorientowany
- A gdzie masz tu lasy?
- No wiesz... W tym świecie... - zatrzymał się na chwilę - nic nie jest takie jakim się wydaje... - dokończył i uśmiechnął się delikatnie.
- No to akurat nie... To dosłownie latające lasy - wskazałam łąpą w górę i popatrzyłam tam. Basior zrobił to samo. Wysoko nad naszymi głowami znajdowały się unoszące się w powietrzu małe "wysepki" na których były drzewa. Wyglądało to mniej więcej tak:

Tylko widzieliśmy to od dołu.
- Ale... Jak się tam dostać? - zapytał Kill
- Za dużo pytań zadajesz... Wiesz? - powiedziałam żartobliwie i pobiegłam na łąkę - No chodź krzyknęłam. Zatrzymałam się mniej więcej na środku łąki - Tu najłatwiej się wybić - uśmiechnęłam się
- Co? Ale...
- Po prostu rób to co ja - uciszyłam basiora. Odbiłam się od ziemi najmocniej jak potrafiłam. Wybiłam się na kilka metrów po czym spadłam " zanurzając się w ziemi" co wybiło znowu basiora w górę.
- Co to jest?! - krzyknął basior spadając na brzuch i zatapiając się w ziemi.
- Wielka trampolina - zaśmiałam się - Skacz! Musimy się wybić jak najwyżej żeby się tam dostać!

<Kill? Wielka łąkowa trampolina :3 Jej!! *.* też tak chce :D PS sorka że tak długo ale chora byłąm i weny nie miałam ;) >

Od Argony cd historii Raven'a

Łapy białego wilka zaczęły zmieniać barwę na... zieloną. Zaczął skakać próbując się pozbyć dziwnego zjawiska. Roześmiałam się, jednak po chwili na moich nogach również zaczęły się pojawiać barwne smugi, z tym że były raczej różowo-fioletowe.
- O cholera! - krzyknęłam i spróbowałam przy pomocy mroku rozproszyć landrynkowe barwy
Jednak to nic nie dało. Już po chwili całe moje futro było w iście dziewczęcych barwach. Przystanęłam z rezygnacją patrząc na siebie. Usłyszałam jak Raven chichocze cicho patrząc na mnie.
- Lepiej spójrz w lustro - wskazałam unoszący się w przestrzeni bez ładu i składu płyn odbijający wszystko dookoła.

<Raven? Sorry, że tak długo ale miała poważny kryzys weny...>

wtorek, 21 października 2014

Przepraszamy...

... bardzo za ten brak aktywności, ale dwie adminki leżą w łóżkach przez chorobę xD
Mamy nadzieję, że niedługo minie i będziemy mogły znów coś napisać i wymyślić.



PS. Konkurs wejdzie zaraz po tym jak się spotkamy w szkole bo jest już zaplanowany, ale brakowało nagród. Aktualnie myślimy nad nimi i Waszymi pomysłami c:

Chora Shervana i Kimiko
oraz Emerged i Faas

Od Alby cd historii Neyi

Uniosłam się powoli. Krwawiąca łapa już tak nie bolała, gdy dowiedziałam się, że wadera nie jest zła. Jednak kulałam.
- Czyli mówisz, że dość dobrze mi szło? - zapytałam idąc za Neyą.
- Tak, naprawdę.
- Może dlatego się tak postarałam, bo wiedziałam, że pomogę innemu wilkowi - uśmiechnęłyśmy się do siebie.
- Jeszcze raz ci dziękuję.
- Nie ma sprawy - kaszlnęłam - ale... wiesz może jak opatrzyć krwawiącą łapę? Moje minimalne moce chyba nic tu nie pomogą...
- Hm, może najpierw dojdźmy do watahy, tam Ci pomogą - stwierdziłam, że to dobry pomysł, więc skinęłam głową. - A Ty jesteś tutaj nowa? Nigdy cię nie widziałam... - zaczęła.
- Tak, niedawno dołączyłam. Jesteś pierwszym wilkiem z jakim tutaj rozmawiam. I mój pobyt w watasze zapowiada się miło - popatrzyłam na nią z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Cieszę się. A jak tu dołączyłaś? - z mojej twarzy znikł uśmiech. Westchnęłam myśląc nad odpowiedzią. - Um, powiedziałam coś nie tak? - Neya zmieszała się trochę brakiem odpowiedzi
- Nie, wszystko ok, tylko... nie chcę o tym gadać - moja twarz w tym momencie wyraźnie ukazywała smutek.
- Ok, pewnie - nastała cisza. Cisza przerywana szumem liści na drzewach. Pewnie podczas tej ciszy myślałyśmy o sobie nawzajem. W końcu zapytałam:
- Wiesz jak to jest, gdy spotyka cię wielka niesprawiedliwość, a ty nic nie możesz zrobić? - znowu kaszlnęłam. Nie czekałam na odpowiedź, tylko dalej ciągnęłam - właśnie przez taką sytuację musiałam przejść. By dojść tu. By spotkać nieznaną mi waderę, by ją poznać, by żyć radośnie wśród nowopoznanych wilków, by otworzyć nowy rozdział w mojej księdze życia - spróbowałam się uśmiechnąć mimo łez w oczach. Przypomniałam sobie wszystkie szare i smutne dni. Nie mogę sobie pozwolić, by to się powtórzyło. Wadera chwilę się nie odzywała, jakby próbując zrozumieć to co powiedziałam. W końcu się odezwała:


<Neya? Ps. ta wadera ma na imię Alba, nie Alby, ale nie jestem o to zła, bo po tytule posta mogłaś tak pomyśleć ;)>

poniedziałek, 20 października 2014

Od Neyi cd historii Alby

Podchodziłam powoli do wilka, który mnie uratował. Będąc coraz bliżej mojego ratownika zauważyłam, że to wadera. Powoli, więc stawiałam kolejne kroki, widąc za nią nie małe plamy rozlanej krwi. Przyjrzałam się jej uważnie. Nie przypominała typowego napastnika w walkach.
- Dziękuje za pomoc. - powiedziałam delikatnie przenosząc ciężar ciała z łapy na łapę. Wadera uśmiechnęła się promiennie do mnie, na co lekko się tylko uśmiechnęłam. - Neya. - przedstawiłam się, czując się trochę pewniej.
- Alba. - odparła jeszcze radośniej, jakby to było możliwe.
- Zabijasz jak nie pierwszy raz- dodałam komentarz do naszej rozmowy. Wypowiedziałam się jakbym nie jednego człowieka zabiła i dalej miała zamiar to robić. Zaczęłam się kierować w stronę watahy. Skinęłam na Alby by również poszła za mną. Nie mogłyśmy zostać tu zbyt długo, bo posiłki ludzi zaatakowanych mogli niedługo sie zjawić, co raczej pozytywnie się nie zapowiadało..


<Alba?>

niedziela, 19 października 2014

Od Faas Vokun c.d. historii Aiyanny

Kiedy nastała malutka przerwa w tej małej potyczce okrążałem ją będąc gotowym do odbicia i skontrowania jej ataku byłem wojownikiem Watahy BN i tym bardziej nie mogłem splamić mego gatunku nie pokonanych nekromantów. Widziałem jak obraca się i patrzy mi w oczy z pełną agresją i ukazywała swoje kły.
-A teraz dowiesz się czego zwą nas nekromantami...i to nie jest jakieś zaklęcie to jest nasza naturalna furia...
Lekko przekręcił karkiem tak, że dało się usłyszeć jak strzeliła mu kość w karku. Mogło to do złudzenia przypominać jak by skręcił sobie kark. Jego oczy zalśniły krwistą czerwienia, a jego fioletowa mroczna aura bardziej zaczęła go otaczać. Napiąłem swe łapy mocniej ukazując duże i ostre jak brzytwa pazury. Z mego pyska zaczęła sączyć się piana, a moja sierść na grzbiecie się zjeżyła.
-A to co ci pokazywałem miało na celu sprawdzenia twej woli czy nie ugniesz się przed byle czym... i ja nie walczę na złudzenia to tak działa na wilki, ale nie będę ci tego tłumaczył!
Powiedziałem w jej kierunku powarkując.
-Najlepiej nic nie tłumacz tylko walcz! - Warknęła w moją stronę
-Myślisz, że walcząc ze mną zyskasz coś teraz!? Otwórz oczy i się rozejrzyj! Walcząc dalej ze mną możesz zostać uznana za agresora chyba, że nasza Alfa uzna inaczej!

Wilczyca popatrzyła się na mnie...(I coś tam dalej ;P)

<Aiyanny Wybacz, że tak długo, ale jak pisałem na Howrse na weekend ci odpisałem c: Teraz pierwsze zmiany to powinienem normalnie odpisać ^^ >


sobota, 18 października 2014

Od Kill'a cd historii Ines



Od początku nie podobał mi się pomysł tej całej wyprawy, ale musiałem na nią się zgodzić, żeby dowiedzieć się, kim jest ten cały Kali oraz co łączy go z Ines. Podróż w śmietniku nie była zbyt przyjemna i chyba na nowo zacząłem odczuwać ból, bo niektóre miejsca nieco mnie bolały. Nie wiem nawet jak dotarliśmy do tej całej osłony z kamienia, bo przez cały czas byłem pogrążony w myślach. Ale po kilku minutach znaleźliśmy się we wspaniałej krainie. Znaczy, nie różniła się wiele od naszej normalnej łąki, ale panowała tutaj bardzo przyjemna atmosfera.
- Cieszę się, że dałem się namówić na tą wycieczkę... - powiedziałem
Co, kurwa? Ja tego wcale nie chciałem powiedzieć! Pacnąłem się łapą w głowę, a Ines spojrzała na mnie zdziwiona. Uśmiechnąłem się sztucznie i usiadłem na ziemi.
- No to co robimy? - mruknąłem

<Ines?>

Od Kimmy cd historii Vuko

Patrzyłam na basiora zdziwiona, kiedy jego łapy zaczęły świecić zielonym blaskiem. Podeszłam troszkę bliżej i chciałam zapytać o co chodzi, ale niespodziewanie zapadłam w sen...

***
Byłam w dziwnym, całkowicie białym pokoju. Był niewielki, a jedna z jego ścian wydawała się być czarna, chociaż kiedy do niej podeszłam okazało się, że to lustro. Oparłam się o nie przednimi łapami, a wtedy po drugiej stronie zobaczyłam Vuko.
- Vuko! - zawołałam - Gdzie my jesteśmy?
Jednak basior nie zareagował. Stał w dokładnie takiej samej pozycji jak ja, a jego wzrok był taki... Nie wiem jak to nazwać... Nieprzytomny? Odsunęłam się od lustra, a wtedy wilk zniknął, więc ponownie dotknęłam szklanej powierzchni. Tak jak przeczuwałam, ponownie się pojawił. Tym razem jednak był smutny i poruszał ustami, jednak kompletnie nic nie słyszałam. Przez kolejne kilka minut próbowałam się z nim porozumieć, jednak bez skutku. Położyłam się na ziemi i oparłam o lustro a wtedy usłyszałam pęknięcie. Po chwili poczułam jak odłamki szkła wbijają mi się w kark i...

***
Obudziłam się z okropnym bólem w karku, oraz świadomością, że to nie był zwykły sen...

<Vuko? :D>

Od Alby cd historii Neyi

Wcześnie rano obudziłam się. Nie wiem czemu, ale po tak krótkim śnie byłam już wypoczęta. Powoli uniosłam się, przeciągnęłam i cicho ziewnęłam. Powolnym krokiem szłam w stronę rzeczki. Po niedługim czasie byłam już napojona. Nie byłam zbytnio głodna, więc zostawiłam tę czynność na później. Szłam bez pośpiechu przed siebie, czyli w stronę lasu, no bo co innego miałam robić? Szłam długo, nie myśląc o niczym. Trwałam w stanie dziwnej melanholii, idąc, chociaż nawet nie wiedząc dokładnie gdzie. Tak się zamyśliłam, że uderzyłam łbem w jakieś drzewo, którego kompletnie nie zauważyłam. To co miałam teraz przed oczami było takie śmieszne, rozmazane... Otrząsnęłam się i po chwili obraz znów był ostry. Wróciłam do pionu. Mimo małego bólu na czole nie doznałam większych obrażeń. Wspięłam się na drzewo, by odpocząć chwilę po w sumie długiej wędrówce. Weszłam jeszcze wyżej, prawie na sam czubek drzewa, znalazłam gruby konar i położyłam się na nim. Po niedługim czasie usłyszałam, że ktoś idzie. "Super, w końcu kogoś poznam!" - pomyślałam. Niedawno dołączyłam do watahy, więc może fajnie kogoś poznać... Zaczęłam się rozglądać i w końcu dostrzegłam ciemnego wilka idącego w tą stronę. Nie widział mnie. Był coraz bliżej. Śmiesznie było obserwować kogoś, kto nie wie nawet że jest obserwowany. Gdy już miałam zeskoczyć z drzewa, by popełzać za nim (bo myślałam, że ominie to drzewo), to ku mojemu zdziwieniu zaczął na nie wchodzić. Patrzyłam pod siebie obserwując wilka. Gdy już się usadowił, zaczął obserwować ludzi, te śmieszne kreatury. Postanowiłam się przywitać, ale nie chciałam, żeby ten wilk się przestraszył, więc nie zeszłam do niego i nie zaczęłam szeleścić liśćmi, tylko po prostu powiedziałam:
- Cześć - tak się zląkła, że aż spadła. Zaczęło mi się robić tak niewyobrażalnie głupio i przykro, poza tym ludzie go zobaczyli, a on biedny był w ślepym zaułku. Nie mogłam stać bezczynnie na oszołomionego tym co się stało wilka. Bez większego namysłu zeskoczyłam z drzewa i wybiegłam przed zaskoczonego wilka, tworząc mu powiedzmy "barierę" przed myśliwymi. Zawyłam i rzuciłam się na jednego z dwóch ludzi, biorąc na siebie konsekfencje tego czynu.
[tu była dość drastyczna scena, więc ją pominę] Jeden przerażony człowiek uciekł (pewnie dopiero zaczynał polować, nie był gotowy na atak), drugi leżał nieżywy, a ja ciężko ranna w łapę dyszałam dumna z siebie. Chwila... a gdzie drugi wilk? Pojawiły się wyrzuty sumienia. Przecież to przezemnie wszystko. Położyłam się na ziemi. Chociaż... przecież uratowałam mu życie. Ale nie musiałabym ratować gdyby nie ja, no, takie kłęby myśli były w mojej głowie. Łza zakręciła mi się w oku. Usłyszałam szelest. Podniosłam się. Widziałam tę waderę zmierzającą w moją stronę.

<Neya?>

piątek, 17 października 2014

Nagrody na konkurs!

Hej :)
Znowu się nic nie dzieje xD Ale nie mamy pretensji bo to ja i Sher nie miałyśmy przez ostatnie dni czasu... Chodzimy do tej samej klasy i mamy dużo kartkówek itp :) Tak czy siak... Myśle że w weekend też może być trudno bo obie mamy dużo na głowie ale myślę że to ogarniemy ;)
A teraz sprawa nagród do konkursu...



Z racji faktu iż mało kto przysłał nam propozycje czekamy nadal xD Teraz jest to czas bliżej nie określony ale nie będziemy długo czekać... Myślę że co najwyżej do końca przyszłego tygodnia... jeśli nic nowego się nie pojawi to po prostu weźmiemy opcje która nam się podoba bo nie ma sensu robić głosowania na 2 propozycje... Więc kto ma pomysł to pisać jak najszybciej!! I trochę was nie rozumiem... Dajemy wam wolną rękę, możecie dawać jakie tylko chcecie nagrody a Wy nie korzystacie... Bo zastanówcie się... W ilu konkursach możecie sami wybrać sobie nagrody? No ale jak chcecie...
Admini :)

środa, 15 października 2014

Od Emergeda cd historii Shervany

Szczerze mówiąc, byłem w humorze takim, aby się rozpłakać. I chętnie bym to zrobił, ale chyba nie było na to czasu.
- Chodźmy - zarządziłem.
Ruszyliśmy do chatki, a Shervana zdecydowanym ruchem pchnęła drzwi...

<Nie chcę popsuć jakiegoś planu (nie wiem o co chodzi) xD>

wtorek, 14 października 2014

Od Shervany cd historii Emergeda

Zadrżałam nieco po czym nieznacznie wskazałam w kierunku chatki.
- Trzeba tam iść.
Wzieliśmy co było nam potrzebne, a po trwającej dość długo ciszy podczas której oboje staraliśmy sobie wytłumaczyć, że to było potrzebne - Em zapytał:
- Kto tam mieszka?
- Nie da się tego wytłumaczyć. - pokręciłam delikatnie pyskiem. - Osoba stara jak świat, zdająca się wiedzieć wszystko, ale nie ingerująca w świat. Trochę jak jakaś bogini jednak, gdy pozna się ją lepiej to jest to zupełnie co innego... - mówiłam coraz ciszej.

< Em? >

Nowa wadera!

Powitajmy, Suzu Saigai zwaną również Eksperymentem 27.03!

Od Neyi

Od wielu tygodni byłam w watasze, jednak trening który codziennie odbywałam dawał się we znaki. Nie znałam wprawdzie nikogo, co jedyni z widoku, gdy mijałam kogoś idąc na polanę za terenami watahy. Jak każdego dnia byłam zajęta rożnymi rodzajami spraw, a nie mając czasu na spotykanie sie z nikim przysporzyłam sobie o samotność... Przerzuciłam swój wzrok na zewnątrz jaskini. Ciemność obejmowała jeszcze tereny watahy. Ruszyłam więc w stronę dworu, by dzisiaj zacząć wcześnie moje obserwacje. Jak zawsze o tej porze roku ludzie, wychodzili na polowanie, a ja w tym czasie obserwowałam ich chcąc poznać czy tak jak są opisywani, czy jest to prawdą...
Szybkim korkiem wyszłam w strone polany za watahą. Mijałam jeszcze cichaczem parę innych jaskiń zamieszkałych przez resztę watahy, a wymykając się jak najszybciej potrafiłam znalazłam się w centrum lasu. Obróciłam sie wokół własnej osi słysząc czyiś ruch. Wsłuchując sie w odgłosy lasu sprawdzłam czy nikt mnie nie śledzi ale nic nie usłyszałam. Ruszyłam więc przed siebie, na polane. Za chwile słońce miało wznieść się ponad horyzont, a ja wciąż byłam w drodze. Po niedługim okresie czasu dotarłam na polane. Była ona poza terenami "bezpiecznymi" co strasznie mi się podobało. Polana rozpoczynała się spadkiem usypanym z piasku na którym w dziwny sposób rosło drzewo lekko pochylone w przód. Skoczyłam a nie z lekkością i usiadłam na jednej z wyższych gałęzi wyczekując ludzi.
Westchnięcie wydobyło sie z mojego pyszczka gdy mijały kolejne minuty a ich nie było. Po godzinie nudnego czekania w końcu na terenie moich ćwiczeń pojawili się ludzie. Ukryłam sie wśrod krzaków i obserowałam ich. Ubrani w róznego rodzaju materiały i oczywiście z ciężką bronią noszoną na plecach. Przybyli we dwóch, a rzeźbiąc butami pokrą ziemie podchodzili coraz bliżej. Spokonie obserwowałam w ciszy i skupieniu. Od zawsze lubiłam wiedzieć coraz wiecej o otaczającym mnie świecie, a najbardziej intrygowali mnie ludzie ich zachowanie było wręcz nie doprzewidzenia, ale w końcu zaczęłam rozumieć ich tok myślenia, noo, częściowo..
-Cześć- słyszłam za sobą czyiś głos. Nie spodziewając sie nikogo za mną zaczęłam sie wierzgać. Zsunęłam się w dól drzewa i obiłam o zimie. Spojrzałam w góry spróbując dostrzec osobę, która mnie wystraszyła, ale nikogo nie dostrzegłam. Przed soba zobaczyłam tylko broń wystawioną w moją strone. Ludzie jak widac nie byli zadowoleni z mojego pojawienia się. Zaczęłam się cofać , póki nie trafiłam na ściane małego urwiska. Oddychałam ciężko po upadku z takiej wysokości. Nie mogłam zacząć uciekać bo zabili by mnie, tak samo jak w przypadku ataku, stałam tylko nieruchomo z nadzieją na ratunek.


<Dokończy ktoś?>

poniedziałek, 13 października 2014

Od Dejli cd historii Kinja





-Kinaj! W końcu cię znalazłam! - krzyknęłam sapiąc. - Co się stało? Ducha zobaczyłeś czy co?
-Już sam nie wiem co to było - zamyślił się. - To wszystko jest takie dziwne.
-Ale co jest dziwne? - zapytałam.
-Wszystko...
Zastanowiłam się chwilę. Ani on, ani ja nie wiedzieliśmy o co właściwie chodzi... Jakieś dziwne postacie. To wszystko było takie niezrozumiałe i nielogiczne. Kinaj siedział zamyślony, więc położyłam się obok niego. Zamknęłam oczy i nawet nie wiedząc kiedy, zasnęłam...
Sen był jeszcze dziwniejszy niż otaczająca ostatnio mnie i Kinaja, nieznana kraina. Bo odkąd uciekliśmy smokom, pałętamy się nie wiadomo gdzie. Ale wróćmy do snu:
''Najpierw ganiałam się z Kinajem po jakiejś słonecznej polance, gdy nagle zerwał się wiatr, z początku delikatny, ale za chwilę przeobraził się w silne, mocne wiatrzysko. Niebo dotychczas błękitne, teraz było zasnute czarnymi, nieprzyjemnymi chmurami. Usłyszałam przerażające wycie Kinaja, a kiedy spojrzałam na niego, spanikowałam. Basior przybrał potężną, czarną posturę. Na głowie pojawiły się baranie rogi. Końce jego długiej sierści zapłonęły krwistą czerwienią. Pazury stały się długie i ostre niczym najlepsza brzytwa, które jednym pociągnięciem mogłyby doprowadzić do śmierci najsilniejszego basiora. A oczy zabłysnęły oślepiającym światłem, tak okropnym, że wilk miałby traumę do końca życia.
Kinajowi zaczęła towarzyszyć bardzo mroczna postać. Sylwetką przypominała człowieka. Była ubrana w czarne szaty, niewidoczna była jej twarz. W ręku trzymała potężny, srebrny miecz.
Spojrzałam z przerażeniem na te postaci i ruszyłam pędem do przodu, by uciec od tego. Jednak kiedy się odwróciłam, zobaczyłam, że złe demony doganiają mnie. Biegłam ile miałam sił w łapach, ale basior był szybszy. Jednym susem skoczył na mnie i powalił na morką ziemię. Podniósł łapę i jednym, zwinnym ruchem przeciągnął pazur po moim policzku, rysując na nim dziwny znak. Taki sam jaki on miał na jednej ze swoich łap. Za chwilę podeszła do mnie zmora i wyszeptała jakiej zaklęcie, po czym uniosła miecz i ugodziła mnie nim prosto w serce. Poczułam przeszywający ból, a po tym był tylko błysk. '' Obudziłam się przerażona. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że krzyczę. Kinaj skoczył na równe łapy.
-Co się stało?! - zapytał czujnie.
-Miałam okropny sen... - wyszeptałam.
-Co to znaczy? - chciał wiedzieć. Opowiedziałam mu cały sen od początku do końca, a on uważnie słuchał i dokładnie go analizował.
<Kinaj? To teraz ty się wykaż xD>

Od Aiyanny cd historii Faas Vokun

Moja wola zdawała się być uginana ale nie dałam się. Walczyłam ze stworzeniami. Na chwilę się uspokoiłam. Coś było nie tak. Nagle usłyszałam głos Faasa.
-Aahh...co jest szczeniaczku boimy się? A może chcielibyśmy uciec... -powiedział i się zaśmiał wbijając we mnie psychiczne szpony. Zamknęłam oczy. Uspokoiłam oddech i rytm bicia serca. Bolało okropnie Wtem basior odezwał się:
-Co teraz masz zamiar zrooobić?
Mimo bólu uśmiechnęłam się złośliwie i rzekłam:
-Napewno nie przegram. - zamknęłam oczy po chwili otworzyłam je mówiąc słowa zaklęć nie znanego nieświadomym- Begone Illusion (przepadnij iluzjo)- po tych słowach zjawy zniknęły. Zaczęłam szukać Faasa.
-Ja nigdy nie uciekam. Ty to robisz cały czas-moje oczy powoli wróciły do normalności.-Chowasz się za iluzją. Za ścianą cienia. Wyjdź i walcz. Okaże się kto zwieje pierwszy. Walczmy na unieruchomienie. Żadnych paraliżujących trików i iluzji. Chyba, że tylko to potrafisz. Koshinuke.-zaśmiałam się lekko. Chciałam go sprowokować by wylazł. I rzeczywiście chyba mi się udało. Pojawił się przede mną. Natychmiastowo się rzuciłam na niego. Walczyliśmy walka była wyrównana z powodu iż byłam lekko obolała. Byłam zabójcą więc musiałam być dobra w walce, przebiegła i bezlitosna by osiągnąć cel. Atakowałam agresywnie. Nie parowałam ciosów wolałam ich unikać by zaoszczędzić energię.
-Nie pokonasz mnie tak łatwo.

<pokonam czy nie Faas?>

Od Faas Vokun cd historii Aiyanny

W tym czasie kiedy ona sobie walczyła by mi udowodnić jaka to jest dzielna i co potrafi robić ja postanowiłem się oddalić od niej, gdyż bardziej chciałem sprawdzić jej strach jaką to ma siłę woli, czy nie uklęknie się przed tym co za raz jej ukażę. Okrążyłem teren nasycając go swoją mroczną aurą. W miejscach, których byłem można dostrzec delikatną czarną mgiełkę, lecz ona i tak jej nie zobaczy, kiedy zrobiłem już odpowiedni okrąg i wyznaczyłem teren wdrapałem się na najwyższe drzewo tego okręgu i ją obserwowałem. Następnie skoncentrowałem swój mrok, który zaczął dobywać się z mego ciała i zamieniać światło w najczystszy mrok, ciemność i pustkę, coś co nie jednego przyprawiło by o zawał czy to odkrycie swych najgłębszych lęków. Postanowiłem, że to co atakowała stało się jej najgorszym koszmarem zniszczyło jej wolę i pozbawiło zdolność logicznego myślenia. Kiedy stworzenia znalazły się w tym mroku one uciekły, lecz ona miała je przed swymi oczyma. Cały teren był pokryty jego mrokiem i nie było ratunku z żadnej strony.

Wilczyca wydawała się być całkowicie zdezorientowana tym co tu się właśnie dzieje, wydawało się jak by się bała, a może faktycznie była w tej chwili pełna strachu ze zniszczoną wolą, pozbawioną czego kolwiek by wydusić z siebie słowo?

Przemówiłem zmienionym całkowicie głosem jednym z stworów, które aktualnie miała przed oczyma choć ich tam tak na prawdę w ogóle od dawna nie było.

-Aahh...co jest szczeniaczku boimy się? A może chcielibyśmy uciec... - Zaśmiałem się mrocznie wbijając w nią szpony. Fizycznie to ją nie bolało, lecz psychicznie mogło to sprawić jak by na prawdę oberwała i porządnie ją to bolało.

-Co teraz masz zamiar zrooobić? - Spytałem ją.


<Aiyanny Nie kierowałem tobą zbytnio bo chciałem wiedzieć jak ty zaareagujesz c: >


niedziela, 12 października 2014

Nagody do konkursów!!!

Hejka :)
Mam nadzieję że do wszystkich dotarły nasze piękne i cudowne podziękowaniowe wiadomości :) Jeśli ktoś nie wie o co chodzi to znaczy że najprawdopodobniej nie odbierał ostatnio wiadomości na howrse ;) Wracając do sedna sprawy... Razem z Sher wymyśliłyśmy już kilka konkursów dostałyśmy też bardzo ciekawe propozycje :) Więc jak możecie się domyślić mamy zamiar wcielić w życie nowy konkurs! Z tym że jest mały problem... Nie bardzo wiemy jak nagrodzić zwycięzców... I tu misja dla Was! Pomóżcie nam i powiedzcie (napiszcie na howrse) co chcielibyście za nagrody xD
Jak będzie to wszystko wyglądać?
Do wybicia godziny 24:00 w środę tz. 15.10.2014r. czekamy na wasze wiadomości z propozycjami na nagrody.
Po jakimś czasie ( do 3 dni) powinno pojawić się głosowanie które wyłoni najlepszą według was nagrodę.
Kilka dni później dodamy konkurs z tą że nagrodą :)

Myślę że opisałam to bardzo jasno ale jeśli ktoś ma jakieś pytania to niech śmiało pisze!
Czekamy na wasze propozycje!
Pozbawieni pomysłów admini WBN ;)

Od Emergeda cd historii Shervany

W moim sercu właśnie wyrósł cierń, kujący goryczą i obwiniający mnie.
~Weźmiemy młode - szeptałem szybko, próbując naprawić nadchodzącą już winę. - Kiedy będzie już po wszystkim, wrócimy tu. Zaopiekujemy się potomstwem. Nigdy nie zabijemy żadnego innego magicznego zwierzęcia. Nigdy więcej, nigdy więcej, nigdy więcej...
Wyczekaliśmy na dobry moment.

Kiedy już naprawdę było po wszystkim, spytałem cicho:
- Co teraz?

<Shervana?>

Od Shervany cd historii Emergeda

Mimo, że ptak był widoczny jak na dłoni to nie mogłam na niego patrzeć. Przypominał mi o tym co mamy zrobić, czego dokonać.
~ Nie mogę. ~ mruknęłam do basiora, cofając się lekko.
Szybko jednak poczułam jego łapę na moim barku i spojrzałam w oczy. Skinął mi nieco pyskiem, dodając w myślach:
~ Musimy, Sher.
Chciałam coś dodać, jakiś rozsądny argument, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Zwłaszcza, że choroba znów się o siebie upomniała, a ja poczułam kłujący ból. Moje oczy znów się skupiły na celu, a  łapy zaczęły nerwowo gmerać po ziemii jak zawsze przy polowaniu. Wiedziałam, że mój partner tak jak i ja lustruje wzrokiem ptaka jednak to ja dostrzegłam to na co czekaliśmy.
~ Ptak ma młode.Wraca do nich co jakiś czas, próbuje udawać, że nie ma potomstwa jednak widać, że znika co jakiś czas w tamtych krzakach. ~ wskazałam cicho i delikatnie pokazując je.
~ Musimy zaatakować jak zawraca. ~ błyskawicznie zrozumiał, a ja potwierdziłam to w ciszy.
Teraz, albo nigdy.

< Em? >

Od Raven'a cd historii Hēkatē

Zrobiłem wokół niej kółko, delikatnie muskając ją ogonem po pysku z uśmieszkiem na pysku, myśląc nad czymś intensywnie. Musiałem jeszcze dopracować plan do końca, a miałem mało czasu. Trzeba było grać na zwłokę.
- Wiesz... Jest coś czego nie dam rady zrobić sam, a ostatnio wilki trzymają się raczej z dala ode mnie. - skrzywiłem się, udając niepewność.
Jakbym nie wiedział czy chce jej to powiedzieć, jakby miała być to moja słabość.
- No? Z czym nie może sobie poradzić mały, biedny basiorek?
- Z czymś z czym Ty na pewno nie dasz sobie rady. - warknąłem, niby urażony.
Plan już miałem właściwie dopracowany, więc mogłem już skupić się i ukazać moją sztukę aktorską. "Czas się zabawić" - pomyślałem, z dziwnym uśmiechem na pysku.

< Hēkatē? >

sobota, 11 października 2014

Od Darkness cd historii Citrio

Stałam przez chwilę jak wryta nie wiedząc co ze sobą zrobić . Nie byłam pewna czy basior sobie ze mnie żartuje czy też naprawdę nie rozumie tego co do niego mówię.
- Kim jesteś?- zapytałam już spokojnym głosem.
- Citrina.- oznajmił radosnym głosem. Przez chwilę trwała niezręczna cisza.
- Citrina?- zapytał tamten, ale nie zrozumiałam o co mu chodzi. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że on NAPRAWDĘ nie rozumie nic z tego co do niego mówię ( i na odwrót). Szczerze to poczułam wtedy ulgę. Niezbyt miło było by usłyszeć przy pierwszym spotkaniu pytanie ,,czym jesteś?". To mogło by zabrzmieć jak... no w każdym razie nikt nie uznał by tego za komplement. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Cała ta sytułacja wydała mi się śmieszna. Spojrzałam na basiora, który wydał się być lekko urażony tym nagłym przepływem mojego dobrego humoru, w odpowiedzi na jego pytanie.
- Jak się nazywasz?- zapytałam z uśmiechem na pyszczku. Miało to mało sensu, bo byłam niemal pewna, że wilk nie zna więcej słów, niż te, których znajomością zdążył się już popisać. Niestety nie doczekałam się odpowiedzi, gdyż basior pobiegł gdzieś w las za małym ptakiem, który przeleciał mu tuż przed nosem. Przewróciłam oczami i pognałam za nim. Biegliśmy już całkiem długo. W końcu się zatrzymaliśmy. Wilk najwyraźniej złapał ptaka, bo był bardzo szczęśliwy. Wtedy poczułam coś dziwnego. Gwałtownie skręciłam i zaczęłam powoli truchtać przed siebie. Po chwili znalazłam się na polanie. Nie mogłam uwierzyć swoim oczom. Były tam wielkie ruiny porośnięte gęsto bluszczem. Na środku stał jedyny ocalały budynek. Niepewnie ruszyłam przed siebie. Wejście było ogromne, po obu stronach ozdobione napisami. W środku podłoga zrobiona z gładkiego kamienia, była pokryta grubą warstwą kurzu. Po bokach stały półki zastawione od góry do doły książkami. Na końcu pomieszczenia była wyschnięta fontanna, a po jej obu stronach schody prowadzące do niewielkiego pokoju. Powoli przeszłam przez salę i zaczęłam się wspinać po schodach. Kiedy byłam już na górze usłyszałam za sobą kroki. Po chwili basior był już koło mnie. Weszliśmy do pokoju, który również był zanurzony i pełen książek. Na środku stał stojak, a na nim gruba księga. Oporłam się o niego łapami by móc lepiej przyjrzeć się okładce. Był tam dziwny napis.
- Videte mysterium de hoc memini, non ita olim oberres.- przeczytałam na głos. Wtedy stało się coś dziwnego. Cały kurz podniósł się z podłogi, książek, półek i zniknął, pozostawiając piękne, nienaruszone przez czas miejsce.
- Citrina.- powiedział z zachwytem w głosie wilk i muszę przyznać, że pierwszy raz wiedziałam o co mu chodzi. To miejsce rzeczywiście było niesamowite. Zeszliśmy po schodach w dół i zaczęliśmy przeglądać półki. Były tam książki o wszystkim. Magiczne stworzenia, mapy, zaklęcia. Mój zachwyt przerwało głośne skrzypnięcie. Niechętnie odwróciłam się by zobaczyć co się dzieje. Wtedy zobaczyłam czarne, otwarte na oścież drzwi, których wcześniej napewno tam nie było. Mój towarzysz szedł w ich stronę. Nad drzwiami widniał napis, który znaczył mniej więcej ,, Nieupoważnionym wstęp wzbroniony". Wyczułam, że za chwilę coś się stanie. Przyjrzałam się uważnie miejscu w którym powinny być drzwi. Zobaczyłam delikatny fioletowy połysk, i wtedy już wiedziałam. To pułapka.
- Nie!- krzyknęłam do basiora i rzuciałm się w jego stronę. W ostatniej sekundzie odepchnęłam go od wejścia. Niestety, sama nie zdążyłam już wyhamować. Nie wiem co dokładnie się wtedy stało. Pamiętam jedynie zimną posadzkę, na którą osunęłam się półprzytomna. Wielki cień, który z pewnością nie należał do basiora i ryk, który wstrząsnął całą salą. I nic. Przed oczami zapanowała mi ciemności.



<Citrio? I co się stało? Ps.Przepraszam, że tak długo>

Od Kinaj cd historii Dejli

- Nie wiem... Nic z tego nie rozumiem... Bardziej zastanawia mnie to całe "Co raz poszło w zaświaty nigdy się z nich nie wydostanie!"... Co to ma znaczyć?
- Nie wiem... - odpowiedziała wadera.
- Czuje jakbym znał tamtą wilczycę... Jakby była mi bliska. - popatrzyłem  w dal. - Nie mam pojęcia kto to był... - posmutniałem
- Nie martw się... Dowiemy się kto to był!
- A niby jak?! Ona zniknęła! - krzyknąłem gniewnie, ale szybko wróciłem do normy. Nie mogłem obwiniać za to Dejli.  - Przepraszam... To nie twoja wina...
- Nic się nie stało...
- Zastanawia mnie też że czarny demon powiedział, że spóźniliśmy się całe 3 lata... Co to znaczy? - zamyśliłem się.
- Kinaj! - usłyszałem głos. To była tamta wadera! Ale nie krzyczała tak jak poprzednio... Teraz była spokojna, jakby radosna.
- Słyszałaś? - zerwałem się na równe nogi
- Ale co? - spytała zdezorientowana
- Ten głos! To ona! - krzyknąłem i rzuciłem się z super szybkością w krzaki. Gnałem ile sił w łapach.
- Kinaj - znowu zawołał głos ze śmiechem. - Nie chowaj się już! I tak cię znajdę! - śmiała się. Wybiegłem na polanę. Stała tam. Popatrzyła na mnie i podbiegła wesoło
- Tu jesteś łobuziaku! - zawołała i jakby poklepała mnie po głowie ale ja nic nie poczułem. Zobaczyłem tylko jej łapę wyciągnięto w stronę mojego czoła. - Nie ładnie się tak chować! - zaśmiała się - No dobra uznajmy że wygrałeś... Musiałam cię zawołać żebyś wyszedł... To teraz ja się chowam! - krzyknęła i rzuciła się pędem w krzaki
- Czekaj! Kim ty jesteś?! - wołałem za waderą ale ona zdawała się jakby mnie nie słyszała. Wskoczyłem w krzaki za którymi zniknęła. Rozejrzałem się ale nigdzie jej nie widziałem. Zacząłem węszyć ale to też na marne. Rozpłynęła się  w powietrzu. W tym momencie dołączyła do mnie Dejla...


<Delja? Żeby nie było... Nie widziałaś jej xDD>

Od Dejli cd historii Kinaj

-Kinaj... Wszystko dobrze? - próbowałam zachować spokój.
-Nie wiem... Nie wiem o co tu chodzi - odezwał się zdezorientowany. Byliśmy totalnie zbici z tropu.
-Dejla, a ty coś z tego ogarniasz? - zapytał.
-No właśnie nie... W ogóle jaka historia? Co to za wadera i co to za zmora? - powiedziałam cicho. Ten znak jakby wywołał 'czarne coś'. Gdy ją zobaczyłam gwałtownie cofnęłam się do tyłu i wpadłam na Kinaja.
-Nie wiecie może gdzie zostawiłam moje czerwone szpilki i wieczorową, seksowną, białą sukienkę? - zapytała. Zakłopotana spojrzałam na mojego towarzysza. - Widzę, że nie wiecie... No nic. Pa! - dodała. I rozpłynęła się w mgle. Niespodziewanie zerwał się silny wiatr i pchnął nas w przepaść. straciliśmy grunt pod łapami.
-Kinaj! Złap mnie za łapę! - krzyknęłam.
-To nic nie da!
-Zaufaj mi! - krzyknęłam błagalnie i posłucha mnie. Szybko stworzyłam wokół nas wodną kulę ochronną i polecieliśmy w górę. Gdy poczuliśmy się bezpiecznie zniszczyłam kulę.
-Kinaj? Wiesz może o co tu chodzi? Co za historia? - zapytałam.
<Kinaj? Sorry, że takie krótkie, ale nie mam pomysłu>

Od Kinaj cd hisotrii Dejli

- Szczerze powiedziawszy... sam nie wiem... - nic nie rozumiałem... Co się stało? Kto to jest? I skąd mnie zna? Ale mimo wszystko wydawało mi się że znam ową waderę całe życie
- Ach... Kinaj... Tak się zmieniłeś przez te wszystkie lata - powiedziała nieznajoma i wyciągnęła łąpę jakby chciała mnie dotknąć ale zaraz ją cofnęła jakby sobie coś przypomniała - nie mogę... To nie powinno tak być... - nagle zaczęła szybko i gwałtownie nabierać i wypuszczać powietrze.
- Wszystko w porządku?! - wyciągnąłem łapę i już miałem dotknąć wadery kiedy coś dziwnego zaczęło się dziać. Nieznajoma zaczęła zmieniać kolor na czarny. Dookoła niej powstał dym, mgła czy coś w tym stylu. Przeobraziła się w tamtą zakapturzoną postać która zrzuciła ją z klifu.
- Co... co się dzieje?- spytałem jakby siebie po cichu i odskoczyłem od postaci.
- Ha ha ha ha! myślałeś że ją uratujesz?! Nie! - krzyknął do mnie po czym zwrócił się do Dejli - piękny gest! - powiedział wrednie - szkoda że za późno! spóźniliście się! Całe 3 lata! Nie uda wam się jej uratować! Ani innych! Co raz poszło w zaświaty nigdy się z nich nie wydostanie! - krzyknął rozgniewany. - Nie cofniecie czasu! Nie zmienicie historii!! - Dodał po czym ponownie rozpłynął się  w powietrzu. Nie zostawił po sobie żadnego śladu. Nic z tego nie rozumiałem... Kto to był? Jakie zaświaty?! Czułem że tamta wadera była mi bliska, bardzo bliska, ale nie wiedziałem kto to...

<Dejla? Nie chce nic mówić ale tamta wadera już w poprzednim opo zniknęła xD Ale spoczko sprostowałąm tz. naprawiłam i nawet chyba lepsze wymyśliłam xD A i żeby było jasnę... Obydwoje ( wadera i czarne coś) zniknęli ;) >

Od Aiyanny cd historii Faas Vokun

Prychnęłam i przewróciłam oczyma.
-Nie słyszałeś zapewne o Shinigami, bo mówią o nas legendy. Jaka szkoda, że nie mam Cię na liście -powiedziałam z udawanym zawodem i uśmiechnęłam się złośliwie pokazując ostre kły.- A co do udowodnienia to mogę pokazać moje spisywanie się w walce i w polowaniach.
-Jak uważasz.-odparł
-To chodźmy. A gdybyś nie wiedział Shinigami to bogowie śmierci. Mają swych wysłanników na całym świecie.-powiedziałam i zaczęłam iść w kierunku jakiegoś mrocznego miejsca- To co idziesz?



-No dobra pokaż czy tylko szczekasz.
Nic na to nie odpowiedziałam tylko zaczęłam iść w tamtym kierunku. Gdy już zagłębiłam się w mrok ujrzałam zjawę podobną do wilka ale jego skóra była czarna, lśniąca. Jego ogon był podobny do smoczego. Miał osiem oczu i brak uszu. Przemknęła obok nas szybko. Niedaleko zauważyłam jednego zbłąkanego jelenia.
- A teraz patrz- powiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem. Zaczęłam się skradać do nieświadomego stworzenia i gdy byłam w odległości 1,5 m skoczyłam i zaczęłam pościg trwający krótko. Dorwałam się do szyi i rozszarpałam ją. Następnie przytargałam zdobycz przed Faasa. Cała akcja trwała nie dłużej niż 5 minut.
- I co? Teraz udowodnię w walce tylko trzeba głębiej zajść. Ale najpierw posiłek. -powiedziałam i zaczęłam jeść zjadłam z 0,5kg mięsa.-Możemy ruszać.
Nie obchodziło mnie to czy zjadł czy nie. Zaczęłam iść w kierunku centrum lasu. Niespodziewanie przed nas wyskoczyła duże czarne stworzenie. Było takie jak poprzednie. Patrzyło na nas groźnie. Skoczyło do ataku. Zwinnie skoczyłam nisko i wgryzłam się w jej szyje przerzucając ją przez siebie. Padła martwa.
Nagle pojawiło się przed nami wiele takich stworzeń, najwidoczniej stado. Chciało się zemścić.Było ich około dwudziestki.
-I co teraz szczeniaczek zrobi? Podkuli ogon i ucieknie?-zakpił
-Chciałbyś- powiedziałam i pierwsza wyrwałam się do ataku. Tamte stworzenia były większe w miały ciemne kolory np. bordowy, ciemny brąz, ciemna zieleń i czarny. Zaczęłam walkę. Nie używałam mocy, ponieważ nie lubię jej ale w konieczności mogłę jej użyć. Faas gdzieś mi znikną. Nie obchodził mnie. Teraz była walka. Mój żywioł. Nie wszystkie się na mnie rzuciły i może lepiej. Walczyłam zaciekle ale zabiłam tylko dwie. Zamknęłam oczy na dwie może trzy sekundy.
-Teraz tego pożałujecie - uśmiechnęłam się pod nosem. Zaczęłam uderzenia falami dźwiękowymi w stworzenia. Wytwarzałam kule dźwiękowego które z każdym uderzeniem tworzyły melodię. Gdy były już osłabione zaczęłam dalszy atak. Ale gdzie był Faas?


<Faas gdzie jesteś?>

Od Dejli cd historii Kinaja

Bez zastanowienia rzuciłam się w przepaść, ale najpierw szybko stworzyłam wodną kulę ochronną. Dogoniłam spadającą waderę i wpuściłam ją do kuli. Naszą taflę ochronną pokierowałam na górę, w stronę Kinaja. Wprowadziła nieznajomą na powietrze.
- Dziękuję ci, odważna, młoda wilczyco - powiedziała uradowana.
- Nie ma za co dziękować... Przecież to święta zasada każdego wilka, aby ratować innych w potrzebie - uśmiechnęłam się.
- Jej! Dejla, podziwiam cię... - odezwał się Kinaj, który stał jak wryty.
- Widzisz... Czasem trzeba docenić dziewczynę - spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Dobrze mówi twoją koleżanka, Kinuś - odezwała się wadera.
- Dobrze, a teraz o co tu chodzi? Wydaję mnie się, że się znacie... Powiem wprost. Widziałam łzy pani i Kinaja, widziałam jak pędził na ratunek, słyszałam coś o szukaniu tatusia. Naprawę nie jest to moja sprawa, ale chcę wiedzieć kogo pomogłam uratować... - wyjaśniłam spokojnie.

<Kinaj? Mam nadzieję, że nie zniszczyłam ci planu...>

piątek, 10 października 2014

Od Kinaj cd historii Dejli

- To że mnie jakiś gej... - zacząłem trochę kłopotliwie się tłumaczyć - a z resztą nie ważne.. - powiedziałem stanowczo - Ej... słyszysz to? - spytałem zmieniając temat.
- Ale co?
- Ten krzyk...
- Jaki krzyk? Kinaj o co ci chodzi?!
- Ci, ci, ci... - mruknąłem cicho. Zacząłem węszyć i nasłuchiwać. - Tam! - krzyknąłem i rzuciłem się pędem w krzaki. Co prawda nie był to mój najszybszy bieg bo wiedziałem że waderka by za mną nie nadążyła. Biegłem przed siebie. Wiedziałem że stało się coś złego... słyszałem ten wrzask... Byłem już blisko, tak blisko. Wybiegłem na wielką polanę i zobaczyłem... Nie mogłem w to uwierzyć... Polana była całkiem pusta. Nie było na niej nikogo. Nic oprócz różnych rodzajów traw. Nie wiedziałem co się stało... Słyszałem wrzask... Nie wiedziałem czyj to wrzask nie wiedziałem nawet czy to samica czy samiec. Wiedziałem tylko że potrzebuje mojej pomocy... że jest w niebezpieczeństwie... Zacząłem węszyć jak oszalały, szukać jakiegoś tropu. Dejla szybko mnie dogoniła.
- Co się dzieje Kinaj?! - spytała zdezorientowana, ale ja byłem zbyt przejęty by jej odpowiedzieć.
- Kinaj! - zawołała samica. Teraz wiedziałem że głos ten należał do samicy, nie była to jednak ta z którą podróżowałem. Krzyk dochodził zza drzew. Gdzieś w tym buszu ktoś potrzebował mojej pomocy. Ruszyłem bez większego zastanowienia. Pędziłem na ratunek nieznajomej... a może znajomej skoro zna moje imię. Biegłem i biegłem aż w końcu zaczęły nękać mnie myśli. Może tylko mi się przesłyszało? Może jestem przewrażliwiony?
- Kinaj!- znowu rozległo sie wołanie o pomoc, które rozwiało moje wątpliwości. Gnałem ile sił w łapach. Wybiegłem z buszu i natrafiłem na urwisko nad którym stała białą wadera. Była tak jasna że wydawało się iż prześwituje. Nad waderą znajdowała się  czarna postać. Stałem jakieś 30m od nich.
- Kinaj! - zawołała wadera. To jej głos słyszałem - Uciekaj stąd! Szukaj tatusia! - krzyknęła. Patrzyłem na całe zdarzenie sparaliżowany. Czarna postać rzuciła mi gniewne spojrzenie przez ramię - zostaw go ty brutalu! -warknęła wadera a postać skupiła się na niej. - Uciekaj! - krzyczała a łzy płynęły jej po policzkach. Czarna postać wykonała ruch w jej stronę.
- Pożegnaj się z nią... Bo już nigdy jej nie zobaczysz! -warknął zbir po czym podniósł łapę i zadał gwałtowny cios waderze która spadła z klifu
- Nieee! - krzyknąłem i rzuciłem się pędem w stronę potwora ale gdy byłem w odległości 5m od niego upiór zniknął. Rozpłynął się w powietrzu... Nie rozumiałem co się stało. Przez cały czas nie mogłem się ruszyć. Zamarłem z wrażenia a oczy mi się zaszkliły, jednak nie płakałem. Byłem na to zbyt zszokowany...

<Dejla? I co? Wymyśliłam meeega akcje :3 >

Od Dejli cd historii Kinaj

-Jasne! - krzyknęłam. Skakaliśmy po gumowych kaczuszkach tyle ile się dało. Było super! Niestety zmęczenie okazało się silniejsze. Podskoczyłam ostatni raz i padłam na trampolinę.
-Co jest? Nie dajesz rady? - zaśmiał się.
-Taa, chciałbyś! Po prostu mi się znudziło... - zmyśliłam dla żartów.
-Hue! Widzę, że kłamiesz - uśmiechnął się.
-A pokazać ci, że nie? - też zaczęłam się śmiać. Skoczyłam. Miałam już wylądować, kiedy gumowe kaczuszki zniknęły i spadliśmy na ziemię. Wykorzystałam sytuację.
-Widzisz! Nie wymiękam, umiem zniknąć gumowe kaczki - zaśmiałam się.
-No, no!
Wtedy zza czerwonego drzewa wyszedł Batman! Jego strój lśnił niczym woda.
-Witajcie, wilczy przyjaciele! Zaiste błogosławię was! - rzekł donośnym i poważnym głosem.
-Ej ty, gejos! Ten strój to nowy? - Zapytał go Kinaj.
-Nie! Wyprany w Perłolu! - odpowiedział. Wybuchnęliśmy z Kinajem śmiechem. -Wiele już widziałem, ale gadające wilki to nowość.
-A widziałeś takie czary? - zapytałam i wyczarowałam wodną kulę, którą rzuciłam w Batmana.
-O ja! Ale magia! Hue! - Batman oniemiał. - Czarujące wilki!
-No! A teraz pokaż co ty umiesz... - odezwał się Kinaj. Batman przytaknął. Zaczął tańczyć balet, potem zarapował coś o USA, a na koniec wyrecytował Inwokację. Dusiłam się ze śmichu, Kinaj zresztą też.
-Ale poczekajcie, koledzy! To nie wszystko! - uśmiechnął się Bat. Złapał Kinaja w pasie i uniósł go tak, że pysk basiora był na wysokości jego ust. - Wiem, że mnie pragniesz! - zaśmiał się szyderczo i spróbował go pocałować, ale Kinaj zaczął się szarpać.
-Nieee! Puść mnie, geju! Wszystko, ale nie gejostwo! Puszczaj! - darł się wniebogłosy. Nie wiedząc czy się śmiać czy płakać, wykrzyknęłam zaklęcie:
-Bum szakalaka beybe, giń Batmanie!
Nagle gej zniknął, a Kinaj wyraźnie spokojniejszy opadł powoli na ziemię.
-Dzięki - podziękował.
-Nie ma za co... Ale wiesz co ci powiem? Fajnego masz kolegę... Taki napalony na ciebie! - zaśmiałam się.
<Kinaj?>

Od Hēkatē cd historii Raven'a

Zaśmiałam się cicho gdy odchodził. Myśli, że mu odpuszczę~? Myli się~!
Wskoczyłam na drzewo i skacząc z rośliny na roślinę, obserwowałam ruchy basiora. Hm... Skupiłam się trochę i stworzyłam jelenia 3D, namacalnego. Widziałam skupienie wilka na zwierzu. Rzucił się i go "zabił".
Spróbowałam wyszukać odsłoniętą jego stronę. Zeskoczyłam z drzewa, z lekka psychicznym śmiechem zmieniając ogon w piłę. Basior mnie zauważył, ale za późno
- Ha~! - uśmiechnęłam się.
Widziałam cień strachu w oczach, widząc zarazem w tym myśl, że mam go zabić
- Co ty myślisz~ Nie zabiję cię, to dla nastraszenia. Nie dał byś się złapać - zaśmiałam się - Ach, silny, mocny a taki łatwowierny... - zeszłam z basiora
- Wcale się nie bałem. Chciałem dać ci satysfakcje - powiedział z udawaną odwagą na twarzy
- Spokojnie, nie każdy musi być twardy. Znajdą się na tym świecie wilki, które są takie jak ty - powiedziałam wymijając basiora.
Z powrotem zmieniłam piłę w ogon. Basior stał chwilę w miejscu, lecz później pobiegł za mną
- Czekaj, możesz się do czegoś przydać... - słyszałam już brak sarkazmu
- Hm~? W jakim sensie~? - spytałam odwracając wzrok.

< Raven~? Myśl, myśl >3< >

Od Raven'a cd historii Hēkatē

Przewróciłem oczami.
- Jakoś mi to lotto, a chciałbym coś zjeść, niekoniecznie mając na karku kogoś kto, by wygrać potrzebuje iluzji.
- Ale przecież ja jestem małą, słabiutką kobietą. Nie mamy szans wygrać z takimi potężnymi basiorami jak Ty. - powiedziało z wyczuwalnym sarkazmem, a ja zachichotałem i odwracając się do niej tyłem - ruszyłem coś upolować rzucając jeszcze:
- Ciekawie się oceniasz.
Usłyszałem od niej jakiś pomruk, a w powietrzu pojawiły się nagle dwa nowe zapachy: wrogości i gniewu. Sądziłem, że wilczyca coś odpowie, nie wyglądała na zbyt ugodną, ale gdy się odwróciłem to jej już nie było. Nieco zdziwiony zignorowałem ten fakt sądząc, że zgłodniała i sama postanowiła coś upolować, ale niedługo okazało się, że bardzo się myliłem...

< Hēkatē? Co tam wymyśliłaś? :D >

czwartek, 9 października 2014

Od Hēkatē cd historii Raven'a

Prychnęłam cicho na odpowiedź basiora
- Nie ma jak to uprzejmość co~? No ale czego się spodziewać po kimś, kto kryje się z jedzeniem w krzaki... - zaśmiałam się sarkastycznie.
Poczułam na sobie zimny wzrok basiora
- O, ktoś tu się zdenerwował~? Przepraszam... Mały piesek dostał w serduszko~? Może pocałować aby przeszło~? I przeczytać bajeczkę~? - powiedziałam przeskakując z nogi na nogę w zabawny sposób.
Póki basior nie patrzył na moje miejsce podstawiłam iluzję
- Chodź tu... - warknął pod nosem.
Iluzja rozmyła się a ja skoczyłam na basiora z drzewa
- Ooo... Upadło się co~? Iluzja podziałała~? Urocze... - moja twarz nabrały sarkastycznego wyrazu.
Basior zepchnął mnie z siebie. Zwinnie podskoczyłam aby nie upaść
- Denerwujesz mnie kobieto, wiesz~? - powiedział delikatnie zdenerwowany
- Spokojnie, już nie będę. Nie denerwuj się, bo jeszcze ci się zbrzydnie i co~? - zaśmiałam się kładąc się na twardej gałęzi.

< Raven~? Wcielam się w prawdziwą Hēkatē ;D >

Od Kinaj cd historii Dejli

Kiedy zacząłem się śmiać moje zmysły szybko wróciły do normy. Nie wiem co było tego przyczyną ale nie będę się tym zamartwiał. Ważne że wróciły... Stwierdziłem że lepiej zainteresować się tym co nas otacza czyli polaną pełną gigantycznych kaczek do kąpieli. Jedna większa od drugiej. Postanowiłem że trzeba zbadać te interesujące przedmioty.
- Chodź! - zawołałem do wadery. - będzie fajnie - dodałem biegnąc w stronę jednej z mniejszych kaczek. Wspiąłem się na nią, a Dejla podążała za mną. Rozejrzałem się w poszukiwaniu trochę, ale nie dużo wyższej kaczki. W końcu znalazłem obiekt który się nadawał i jednym wielkim susem przeskoczyłem na wyższe "piętro". Wadera zaśmiała się po czym zrobiła to co ja. Po jakiejś trzeciej kaczce zaobserwowałem że im większa kaczka tym wyżej można było się na niej wybić. To były wielki trampoliny w kształcie kaczuszek!! Skakałem jak opętany z jednej kaczki na drugą a Dejla robiła to co ja. W końcu oboje znaleźliśmy się na najwyższej kaczce i skakaliśmy tak wysoko że czułem się jakbym latał.
- To co? kontynuujemy zabawę? - spytałem waderę tykając ją łapą i uciekając na inną kaczkę...

<Dejla? Berek na giga kaczkach xDD>

Od Alex'a cd historii Ifus

Wydawało mi się to bardzo dziwne, nigdy tak nie było. Opuściłem pysk i spojrzałem w trawę. Zamyśliłem się. 'Co źle zrobiłem?' - zapytałem sam siebie. 'Przecież rozmawiam z nią, zabieram ją na spacery, mówię, że ją kocham, że ją kocham. Opiekuję się naszym synkiem...'. Zastanawiałem się co się mogło stać. Nic z tego nie zrozumiałem. Dlaczego w ogóle tak myśli? Położyłem się obok niej.
-Ifus... Ale czegoś tu nie rozumiem... Przecież jest tak jak było dawniej, robię dla ciebie wszystko... O co chodzi? Jak to się oddalamy? - spojrzałem na nią, była cała zapłakana. Nagle wstała i zaczęła gdzieś biec.
-Ifus! - krzyknąłem. Zerwałem się na równe łapy, zacząłem ją gonić. Prawie ją dogoniłem, ale nagle ona odkrzyknęła:
-Alex! Proszę zostaw mnie! - w jej głosie było słychać łkanie.
-Nigdy! - nie dawałem za wygraną.
-Alex! Daj spokój! - krzyknęła i skręciła gwałtownie. Zgubiłem ją z pola widzenia.
-Ifus! - wrzasnąłem. Wzbiłem się w niebo w poszukiwaniu ukochanej. Zajęło mi to jakąś godzinę, zanim znalazłem ją na Wyspie Wspomnień. Była to najspokojniejsza wyspa w watasze. Wylądowałem i podszedłem do niej cicho.
-Jesteś wyjątkowo uparty - rzekła cicho.
-Nie ważne co w tym momencie myślisz... Dla miłości wszystko! - odparłem stanowczo. - To porozmawiamy w końcu?

<Ifus?>

Od Emergeda cd historii Shervany

- Czuję - jęknąłem.
Shervana, unikając mojego wzroku, ruszyła między drzewa. Szedłem za nią, kryliśmy się w krzakach i czołgaliśmy w bujnej trawie. W końcu wadera zatrzymała się. Stanąłem obok jej. Szmaragdowe oczy śledziły ruchy płonącego ptaka. Jego "płomienny charakter" nic nam nie zrobi, oboje mamy żywioł ognia. Przełknąłem ślinę.

<Shervana?>

Od Dejli cd historii Kinaja

Spojrzałam na Kinaja... Niby szedł, ale coś nadal mnie niepokoiło. Miał skupiony wyraz pyska, stał jak totalna ciota. Zapewniał mnie, że jest dobrze, ale chyba nie do końca tak było.
-Ej, Kinaj! Dajesz radę czy mam odesłać cię do watahy? - zapytałam.
-Cichaj... Daję radę - zaśmiał się.
-No to dawaj idziesz do mnie - odbiegłam kawałek i humor bardzo mi się poprawił.
-Czekaj - uśmiechnął się i próbował iść. Był zbyt pewny siebie, chyba nie chciał okazać mi swojej bezradności.
-No liczę na ciebie - podpuszczałam go. Spróbował do mnie podbiec. Na początku mu to wychodziło, ale po chwili jego łapy rozjechały się na cztery strony świata tuż przede mną. Zaczęłam się śmiać jak szalona, a on razem ze mną.
-Kinaj, wilk gąsienica - nie mogłam powstrzymać śmiechu.
-Widzę, że humorek dopisuje - uśmiechnął się, po czym wstał, otrzepał się i klepnął mnie w bok. - Berek! - krzyknął i zaczął uciekać. Nagle wróciły mu zmysły. Biegał sprintem w koło mnie. Próbowałam go dogonić, ale był za szybki.
-Czyżby nagle siły wróciły? - spojrzałam na niego i goniłam go ile miałam sił w łapach. Zaczął robić slalom między drzewami, a potem przebiegł przez dużą kałużę. Ganialiśmy się dość długo, oboje byliśmy zmęczeni, ale nie poddaliśmy się. Nagle potknął się o niewielki kamień i przewrócił się na grzbiet. Podjęłam szybką decyzję. Skok! Byłam za blisko i za szybko biegłam, żeby się zatrzymać. Więc jednym zgrabnym susem przeskoczyłam nad basiorem. Wylądowałam i położyłam się kawałek dalej. Zaczęliśmy się śmiać. Rozejrzałam się dokoła, widok ten jeszcze bardziej podniósł mój poziom śmiechu.
-Kinaj, czy ty widzisz to otoczenie? - chichotałam.
Spojrzał na krajobraz i również dostrzegł, że wokół nas stoją żółte, gumowe kaczuszki do kąpieli. Nie były one zwyczajne, były to kaczki giganty.

<Kinaj? Co na to powiesz?>

Od Faas Vokun cd Historii Aiyanny

Popatrzyłem na nią nieufnym wzrokiem pełnym gniewu. Obszedłem ją spokojnie dookoła wypatrując w niej czegoś dziwnego i nie typowego. Kiedy wypowiedziała te swoje słowa Shiningami dopiero po chwili zacząłem się śmiać padłem na ziemię i śmiałem się. Dopiero po paru chwilkach powstałem i popatrzyłem się na nią.

-Hahaha...o w mordę doooobre...Powiedziałem chichocząc z niej
-I z czego tak się śmiejesz co? Popatrzyła na mnie gniewnie
-Dobra śmiech i żarty na bok...Powiedziałem już zmieniając głos na powazny. Posłuchaj mnie szczeniaku. Po pierwsze sam trzymam dobry kontakt z wyższą władzą poza tego świata i nigdy, ale to nigdy, a ni od nich nie słyszałem o Shiningami. Najprawdopodobniej musiałaś mieć porządne omamy z wycięczenia i głodu.
-Po pierwsze nie jestem szczeniakiem i skąd wiesz, że jes...byłam wycięczona czy to głodna!?
-Szczeniaku ty jeszcze wiele o życiu musisz się nauczyć ja czuję twoją energię życiową i czuję, że jesteś słaba w tej chwili...
-Nie jestem słaba! Krzyknęła do mnie.

Na moim pysku ukazał się mały grymas uśmiechu.
-O czyżbym uraził czymś jaśnie panią? Posłuchaj mnie szczeniaku zamiast mi gadać o jakiś Shinigami udowodnij mi, że się nadajesz do tego stada...byle kogo nie wpuszczę bez wyjątku...
-Co!? Niby co mam ci udowadniać!? Spytała mnie zdziwiona.
-Nie wiem wisi mnie to  Chcesz tutaj należeć masz się wykazać tak bym mógł zobaczyć, że masz w sobie to coś, a nie wpuszczę byle szczeniaka do stada za którego mi się oberwie.
-Przestań nazywać mnie szczeniakiem! Powiedziała ze złością.
-Udowodnij mi to, że nim nie jesteś...

Popatrzyłem na jej oczy dosyć groźnym wzrokiem. Pełnym złowrogości.


<Aiyanny'a :)? >

Od Raven'a cd historii Hēkatē

Zlustrowałem ją spojrzeniem, a w moim umyśle pojawiło się wspomnienie Ceremonii Przyjęcia. Głupiego zwyczaju, który zażyczyła sobie Alpha, żeby każdy nowy czuł się ciepło przyjęty. Moim zdaniem to jedynie ich peszyło, ale jak mus to mus. Przychodziłem na te wszystkie spotkania jak reszta wilków, słuchałem powitalnej mowy przywódczyni, a potem znikałem tak szybko jak się dało. Przez mój ostatni brak nastroju nie miałem w ogóle ochoty, by tam być, ale widziałem karcący wzrok Shervany, który od czasu czasu mi posyłała i mimo chodem zostawałem. Całe przedstawienie siedziałem i patrzyłem się wokół, więc zdarzało mi się zapamiętać nowe pyski, rzadziej do nich zagadać jednak zawsze coś. Zwłaszcza, że taki specyficzny pysk zapada w pamięć, a ta wadera nie wyglądała jak inni.
- Hēkatē... - mruknąłem cicho do siebie, a potem fuknąłem i dodałem z sarkazmem. - Miło poznać, wolałbym jednak spokojnie zapolować.

< Hēkatē? >

Od Ifus cd historii Alex'a

Położyłam pysk na ziemi, a moje uszy mocno przylgnęły do kości czaszki. Jego słowa bolały, a ja nadal bałam się powiedzieć te słowa. Niby nie było to jednak nic bardzo konkretnego, ale nie byłam pewna jak zareaguje. Znałam go, związałam się z nim, a jednak w tym momencie miałam wrażenie, że coś rozrywa mnie od środka i jedna strona próbuje otworzyć mi pysk, zmusić do tego, a druga karze uciekać. Na razie postanowiłam odpowiedzieć na pytanie, przedłużając czas, w którym będę musiała mu to wyjawić.
- Nikt..., znaczy... - pisnęłam cichutko, a zbliżył się i położył koło mnie, miło się ocierając o mój bok. - Nie mogę,.
Zamknęłam oczy, pozwalając mu mówić, czułam, że teraz nie moja pora, a on zrozumiał to i zaczął mnie uspokajać:
- Ifus... Proszę, powiedz mi o co chodzi. - znów poczułam jak jego pysk ociera się o mój bok, mrucząc przy tym słodko.
Poddałam się.
- Ja... myślę, że się od siebie oddalamy i... boję się, Alex...

< Alex? >

środa, 8 października 2014

Od Kinaj cd historii Dejli

No cóż po spotkaniu ze smoczą łapą i drzewem czułem się co najmniej źle. W głowie mi buczało i ogółem moje wyostrzone zmysły padły... Nic nie widziałem ledwo co słyszałem. Jedyne co mogłem w tym wypadku zrobić to... Iść spać... A skoro moje oczy były już zamknięte to nie było trudne... Kiedy się obudziłem nadal miałem trochę zachwiane zmysły... Mimo że leżałem, czułem że coś jest nie tak... Jakbym nie dość że stracił wyostrzenie zmysłów to jeszcze mi się pogorszyły. Ale skupiłem się teraz na czym innym... Na waderze wtulającej się we mnie. Nie widziałem jej bo nie bardzo mogłem ruszyć łbem ale chyba płakała...
- Dejla? Coś się stało? - spytałem szeptem. Wadera zerwała się na równe nogi
- Kinaj! - krzyknęła i rzuciła się na mnie. - Nic ci nie jest? Bałam się że coś ci się stało! Że umierasz! - spróbowałem się podnieść ale gdy zacząłem zrozumiałem że nie dam rady więc postanowiłem przynajmniej przekręcić się na brzuch. Zrobiłem to bez większego problemy tylko trochę mi się świat zakręcił. Spojrzałem na wadere z politowaniem
- Nie martw się tak  - uśmiechnąłem sie półgębkiem - zaliczałem gorsze wpadki... To nic zaraz mi przejdzie. - powiedziałem czule i spokojnie - z resztą tylko przysnąłem...
- Myślałam że coś bardzo poważnego ci się stało...
- Dejla... Nie martw się... Robie różne głupie rzeczy, ale jeszcze nigdy nie udało mi się przy tym zginąć - powiedziałem zabawnie. Rozejrzałem się dookoła. Obraz trochę mi skakał, kręcił się i rozmazywał przyruchu głowy ale nie dawałem szczególnych tego oznak. Nie chciałem dodatkowo zamartwiać Dejli. - Gdzie ja nas do jasnej ciasnej wpakowałem?! - spytałem jakby sam siebie - No nic musimy zbadać ten teren. - dodałem. Przypomniało mi się że aby zbadać teren będę musiał wstać. Nie wiem czy dam rade jak kolwiek wstać a co dopiero zamaskować moje małe problemy z główka przed waderą... Wziąłem się w garść. Wstałem najnormalniej jak tylko w tamtej chwili byłem w stanie, ale i tak wyglądało to zapewne pokracznie. Wadera na szczęście patrzyła w drugą stronę i zanim się obejrzała stałem przy niej. Łapy prawie się pode mną uginały ale jako tako stałem.
- To którędy idziemy? - spytałęm.
- Może tamtędy? - wadera wskazała jedna z drużek między drzewami.
- No dobra - powiedziałem nie pewni. Kurcze... Ja ledwo stałęm a co dopiero miałem iśc?! Wiedziałem że muszę ruszyć ale nie widziałem czy jestem w stanie podnieść łapę. Zrobiłem kilka nie zgrabnych kroków. Wzrok płatał mi figle i obracał obraz w tą i z powrotem, słuch to w ogóle inna sprawa bo słyszałęm co drugie słowo, węch był do kitu... nie mogłem określić żadnego zapachu. Czułem się jakby moje zmysły przepadły ale mimo to starałęm się zachować pozory normy. Nie chciałem zamartwiać tym wadery. Robiłem niezgrabne kroki ale jakoś szedłem. Najgorsze było to że na drodze były drzewa i za każdym razem kiedy chciałem ominąć drzewo uderzałem głową centralnie w środek pnia. No chyba nie uda mi się zamaskować wszystkiego...

<Dejla? Kinaj traci zmysły xD ale nie chce cię zamartwiać :3 taka ciapa ;)>

Od Dejli cd historii Kinaj

 Wylądowaliśmy w pięknym, ale nieznanym nam miejscu.
 http://images.forwallpaper.com/files/thumbs/preview/81/811874__magic-forest_p.jpg
-Nie wiem... - powiedziałam cicho. Rozglądałam się zdumiona. Nie wiem jak długo to trwało, ale nagle oprzytomniałam i spojrzałam na Kinaja.
-O matko! Kinaj! - wrzasnęłam. Mój towarzysz leżał na wpół przytomny na ziemi. Był cały siny. - Jezu... Kinaj! Słyszysz mnie?! Halo!
-Szłysz... - wymamrotał. - Dejla? Co się ze mną dzieje? Pomóż mi, proszę...
-Staram się... Oddychaj głęboko i spokojnie. Nie zamykaj oczu - wydawałam komendy. - Nie usypiaj. Kinaj!
Oddychanie trochę poskutkowało. Przybrał normalną barwę, ale nadal do końca nie kontaktował. Dotknęłam jego boku, był strasznie rozpalony. Przywołałam chłodny deszcz, aby schłodzić basiora. Po chwili Kinaj był trochę chłodniejszy.
-Kinaj... - powiedziałam spokojnie. - Słyszysz mnie?
-Słabo... - szepnął i stracił przytomność.
Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Przerażona zaczęłam potrząsać nim. Krzyczałam. Byłam sama w miejscu, którego nie znałam z umierającym basiorem.
-Kinaj! Proszę cię! Nie umieraj! Nie możesz! Błagam... Nie zostawiaj mnie tu! Nie teraz... Nie tu... Kinaj... Polubiłam cię i to bardzo przez te wszystkie przygody. Chyba się w tobie zakochałam... Wiem, teraz nie ma to znaczenia, teraz liczy się twoje życie... Proszę... - wtuliłam się w jego futro, żeby nie czuł się samotnie w tak trudnych chwilach. Być może ostatnich. Nie mogłam nic więcej zrobić oprócz modlenia się i błagania. Leżałam tak wtulona w niego i rozpłakałam się na dobre... Nie wiem ile przepłakałam, ale nie poczułam nawet jak Kinaj zaczął się ruszać i otworzył oczy...
<Kinaj?>

Od Alex' a cd historii Ifus

Zastanawiało mnie, co się działo z Ifus. Była ostatnio jakaś inna, poważniejsza... Było to dla mnie dość dziwne, ponieważ dotychczas była szalona, żądna przygód, a teraz nie dość, że poważniejsza to jeszcze nieśmiała.
-Ifus... Co ty taka ostatnio nieśmiała? - nie kryłem zdumienia.
Nie odpowiedziała. Zastanowiłem się.
-A może jesteś w ciąży? I to taka huśtawka nastrojów? - zapytałem.
-Nie - odpowiedziała krótko.
-Ifus, kochanie... Co Cię dręczy?
-Nic. A zresztą nieważne i tak nie zrozumiesz - spojrzała na mnie przelotnie. A tak naprawdę przyglądała się czemuś w oddali. Nagle wystraszona położyła się w wysokiej trawie.
-Czekaj... Czegoś tu nie rozumiem. Najpierw się rumienisz, a potem nie chcesz ze mną gadać... Wiedzę, że coś cię dręczy - szepnąłem.
-To nie tak... Nie rozumiesz - z jej oczu zaczęły płynąć łzy.
-Ifus... Proszę, nie płacz... - usiadłem obok niej. - Co się stało? Ktoś cię skrzywdził?


<Ifus? No kto cię skrzywdził? Kto?>

Od Hēkatē

Byłam w watasze już parę dni. Niby zostałam przyjęta z otwartymi ramionami, ale widziałam w minach innych wilków, że wzbudzam lekkie... Obrzydzenie~? Lecz nie obchodzi mnie to. Bo w końcu czuję się jak ja.
Przechadzałam się po lesie Ke'rei aby poszukać czegoś do jedzenia
- Pusto... Jak ja mam się najeść~!? - prychnęłam pod nosem rozglądając się swoimi jasno-zielonymi oczami.
Usłyszałam cichy szelest między krzakami. Bezszelestnie ruszyłam w ich stronę. Słyszałam, że to coś, lub ktoś, je.
Skupiłam się aby stworzyć iluzję. Pojawiło się parę jeleni wokół owej postaci. Wybawiłam ją z kryjówki a później, sama na nią skoczyłam
- Co ty robisz~?! - krzyknął na mnie basior, którego zaatakowałam
- Myślałam, że jesteś jakimś zwierzęciem~! Nie wpieniaj się gdy nie masz dowodów - powiedziałam z wyczuwalnym sarkazmem i zeszłam z basiora. Sprawiłam aby jelenie zniknęły i usiadłam na przeciwko
- Tak w ogóle, jestem Hēkatē - powiedziałam z moim normalnym uśmiechem, czyli strasznym - I niedawno dołączyłam do watahy Black Night
- Jestem Raven - powiedział z obojętnością.

< Raven~?>

Od Ines cd historii Kill' a

- PLan jest taki...- zaczęłam Margaret - włazicie do tego - wskazała łapą śmietnik stojący w rogu - a ja przewożę was w nim aż do otworu śmietnikowego. Wyrzucam "zawartość" kosza i jakby nigdy nic odchodzę... Jak tylko was wyrzucę spadniecie przez kilka piąter ale spokojnie to jest po jakimś tam kontem więc nie powinniście się zabić... Tak czy siak, zaraz jak tylko wylądujecie w głównym śmietniku lecicie do... - spojrzała na mnie porozumiewawczo - Pamiętasz?
- Chyba tak... - odpowiedziałam z uśmiechem
- Latające lasy - powiedziałyśmy chórkiem
- A więc tam się spotkamy - powiedziała zadowolona
- Genialny plan! A ty co o tym sądzisz Kill - spytałam basiora
- myślę że to nie najgorszy pomysł
- A więc postanowione! - powiedziała Margaret - a teraz włazić do śmietnika! - Cała akcja przebiegła według planu i zanim się spostrzegliśmy byliśmy już z Kill' em po drugiej stronie ogrodzenia.
- Ruszamy! - warknęłam cicho i pognałam w głąb lasu. Biegliśmy tak przez jakieś 15min po czym stanęłam przed wielką skalą. - Jesteśmy - uśmiechnęłam się
- To znaczy gdzie? - zapytał wyraźnie zdezorientowany basior. Zrobiłam kilka kroków w tył
- Za mną - powiedziałam rzucając się pędem w skałę. Wbiegłam w nią i znalazłam się po drugiej stronie. czekałam aż basior zrobi to co ja. Najwidoczniej nie był przekonany do wbiegania w skałę ale po kilku sekundach znalazł się obok mni
- Co to było? - zapytał lekko zszokowany
- Zasłona- uśmiechnęłam się - Jak byłyśmy małe razem z Margaret stworzyłyśmy tę barierę... Żeby nikt nie znalazł naszego miejsca. - Rozejrzałam się - Pięknie tu prawda? - spytałam. Byliśmy w ....


<Kill? I co? gdzie byliśmy? >



Od Vuko cd historii Sabato

Zaciekawiony przechyliłem pysk przyglądając się dziwnemu wilkowi, który wylądował przede mną. Mimo chodem czułem, że skądś go kojarzę, ale mimo gwałtownego przeszukiwania mojego dość ubogiego umysłu i wszystkich jego wspomnień oraz myśli - nic nie znalazłem. Podszedłem więc nieco bliżej i powiedziałem niepewnie:
- Hej? 
- Cześć... - mruknął.
- Znamy się? - spytałem.
Teraz jego ruch.

< Sabato? >

Od Vuko cd historii Kimmy

Zasypiać.
- Ja nie spałem! - krzyknąłem nieświadomy.
Wadera zaś tylko przekrzywiła pysk, a ja zacząłem intensywnie myśleć. Nie mogłem sobie przypomnieć żadnych wskazówek, ale wyczuwałem w moich łapach jakąś magię. Coś czego nie rozumiałem, ale rozchodziło się po całym moim ciele wzbudzając przyjemne mrowienie.
- Co to jest? - mruknął cicho pod nosem zastanawiając się na głos.
Co prawda Kim nie chciała mi przeszkadzać, ale wyczuwałem jej niecierpliwość. Długo tak nie wytrzyma, a ja wątpie, bym szybko zrozumiał co to jest. Przepływało przez całe moje ciało, śmiejąc się jakby ze mnie i mojej głupoty. Nie ma tak! Uderzyłem łapą o ziemię i wtedy magia się uaktywniła...

< Kimmy? Wymyśl coś :3 >

Od Shervany cd historii Emergeda

Spojrzałam w oczy mojego partnera i westchnęłam, czując przy tym kłujący ból w klatce piersiowej i tylko siłą woli powstrzymując się od jęku, który wyrywał się ze mnie. Byłam świadoma, że to co robimy jest złe, ale nie chciałam umierać. Robiłam co prawda dobrą minę do złej gry, ale tak naprawdę cała sytuacja mnie przerażała, a wejście do tego durnego domku już samo w sobie było koszmarem, który potrafił nawiedzać mnie w snach. Nie sądziłam, że kiedyś dojdzie do ponownego spotkania...
- Też tego nie chce. - powiedziałam, mrugając szybko oczami, by nie uleciały z nich łzy. - Ale to jedyny sposób.
- Sher... - basior wyciągnął w moją stronę łapę i delikatnie musnął mój policzek.
Potem odwrócił wzrok, a ja wyczułam cichą rezygnację i równocześnie zgodę. Mimo chodem odwróciłam się w stronę lasu i poruszyłam nosem wdychając jego zapachy. Wyczułam tyle zwierząt, emocji, przeżyć, a potem poczułam wielką skruchę jakbym już zrobiłam coś złego. Wtedy go wyczułam. Młody feniks.

< Em? >

Nowa wadera!

Czołem, Hēkatē!
Mamy nadzieję, że u nas znajdziesz wszystko czego chcesz!

Od Kill'a cd historii Ines

Byłem bardzo ciekawy kim jest Kali. Może to brat Ines i niepotrzebnie się martwię? W każdym razie słowa wadery wytrącily mnie z zamyślenia.
- Jasne, że jadę z wami! - zawołałem
- Cicho - syknęła Margaret - Jeszcze ktoś nas usłyszy!
Momentalnie zamilkłem i czekałem aż dowiem się szczegółów ucieczki z zamku.
- Czyli wychodzimy od strony śmietnika - powiedziała Ines a druga wadera skinęła głową
- A gdzie to? - zapytałem
- Później ci pokażemy - mruknęła czerwona wadera - A teraz słuchajcie...

<Ines?>

Od Shadow cd historii Ravena

Gdy odchodziłam, zaatakował mnie wilk. Przegryzł mi lewą, przednią łapę. Starałam się od niego uwolnić, ale on był silniejszy. Nie mogłam rozpoznać kto to taki. W końcu powalił mnie na ziemię. Starałam się udawać nieżywą. Udało się. Basior odszedł. Gdy był daleko pozbierałam się. W miejscu, w którym leżałam udając martwą rozlała się niezła plama krwi. Szłam do przodu kulejąc. W pewnym momencie usłyszałam :
- Shadow!
Nie miałam siły się odwrócić. Szłam powoli kulejąc. Słyszałam kroki za sobą, a zapach był mi już znany.
- Raven... - wyszeptałam do siebie zatrzymując się.
Stałam chwilę w bezruchu czekając, aż basior podejdzie bliżej. Był już tak blisko. Zatrzymał się metr za mną. W tym momencie postanowiłam, że się odwrócę. Odwróciłam głowę szybkim gestem.
- To tylko ty - powiedziałam obojętnie, wiedząc, że to on.
Basior spojrzał na mnie i zapytał:
- Co się stało? Skąd tu ta krew?
Westchnęłam.
- No wiesz... zaatakował mnie wilk. Tyle - powiedziałam ruszając na przód.
Z łapy kapały mi krople krwi. Kap, kap, kap. Ten odgłos co kilka sekund walił jak dzwon w pustym pomieszczeniu.

< Raven? Brak weny >

wtorek, 7 października 2014

Od Emergeda cd historii Shervany

Zmrużyłem oczy i cofnąłem głowę ze wstrętem. Zabicie magicznego stworzeniem było niewybaczalną krzywdą. Jednorożce, smoki, pegazy czy feniksy... po prostu nie wolno robić czegoś tak złego.
Ale przecież muszę. Dla Shervany.
Wpatrywałem się w ziemię między moimi łapami. Miałem głowę pełną złych myśli.
- Wciąż nie rozumiem - spojrzałem w oczy mojej partnerki. - Po co to wszystko?

<Shervana?>

poniedziałek, 6 października 2014

Nowa wadera!

Witamy, Kiiyuko!
Mamy nadzieję, że wkrótce poczujesz się jak u swoich.

Od Vuko cd historii Lucy

Spojrzałem wokół, niektórym wilkom z watahy skinąłem uprzejmie pyskiem do innych zaś się uśmiechnąłem. Większość siedziała nad zatoką ciesząc się ostatnimi promieniami letniego słońca lub próbując znaleźć sobie drugą połówkę. Wyglądali słodko, cała taka zgraja wyjątkowo spokojna w tym momencie, ale on był świadom, że z nimi potrafią się dziać dziwne rzeczy.
- Nie przejmuj się resztą wilków z watahy. Na ogół są miłe, czasem można coś z nimi poświrować, pobiegać i wogóle. Wystarczy zagadać. - wyszczerzył się.
Również nieco się uśmiechnęła, a ja zlustrowałem ją wzrokiem, by po chwili zapytać się:
- Skąd jesteś? I czemu tu postanowiłaś dołączyć? Co wcześniej robiłaś? Gdzie byłaś?

< Lucy? >

Od Shervany cd historii Emergeda

Jedyną osobą, która w tym momencie mogła mi pomóc był ktoś kogo nie zamierzałam więcej widzieć. Spotkałam się z nią raz w życiu, ale nie mogłabym powiedzieć, że to najlepszy dzień w życiu. Jej dom zresztą, który już wyłaniał się zza krzaków już mógł zniechęcić wilka do wejścia tam. Wszechobecny smród zgnilizny i krwi, wygląd jakby ktoś go napadł, a po dotknięciu potrafił się rozpaść pod łapą. Zauważyłam wzrok Em'a i spróbowałam się delikatnie do niego uśmiechnąć, ale wtedy przypomniałam sobie jeszcze o czymś, a grymas pojawił się na moim pysku zamiast wcześniej zamierzonego uśmiechu.
- Zapomniałam o ofiarze.
- Ofiarze? - basior delikatnie przekrzywił łepek, domagając się dokładniejszej odpowiedzi, której udzieliłam z cichym westchnieniem:
- Tak, im większa tym lepsza. W dodatku potrzebuje magicznych mocy, więc... trzeba by było zabić jednorożca, smoka lub coś takiego. - skrzywiłam się.

< Em? Brak veny ._. >

Od Aiyanny

Dostałam szansę. Drugie życie. Możliwość odkupienia grzechu. Nie zmarnuje jej. Przynajmniej się postaram. Szłam przez las. Wokoło była mgła. Nie była zbyt gęsta widziałam do odległości dziesięciu metrów. W takie dni można głównie polegać na słuchu. Od kilku dni nic nie jadłam więc zmysły były lekko wyostrzone. Słyszałam każdy dźwięk. Było ich bardzo mało. Głównie odgłosy moich kroków i jakieś spłoszony ptak czy gałązka która spadła na ziemię. Szłam w ciszy przez jakieś pół godziny. Nagle na drugiej zobaczyłam kątem oka jelenia. Był biały. Zdawał się mnie obserwować. Zaczęłam na niego biec ale on się nie ruszał. Zwolniłam i stanęłam przed nim. On tylko uśmiechnął się i rzekł:
- Witaj Ayanno, Shinigami. Podążaj za mną.
Zaczął biec. Ja za nim pobiegłam i krzyknęłam.
- Ej, o co Ci chodzi?! Zatrzymaj się!
Ten nie odpowiedział tylko biegł. A ja za nim. Skręcał to w lewo to w prawo, aż wbiegł na pustą polanę.
- I tu Cię mam!
Przyśpieszyłam i skoczyłam. Jeleń rozpłyną się. Szybko rozejrzałam się. Mój oddech był naturalnie przyspieszony po pościgu. Usłyszałam czyjeś kroki. Zanim zdążyłam się obejrzeć skoczył na mnie wilk. Był czarny. Zaczęłam się intensywnie bronić. Walka była bardzo wyrównana. W końcu stanęliśmy naprzeciwko dysząc.
- Co mnie atakujesz? - zapytałam.
- Atakuje z poza stada wilki. - odparł.
- Tak się składa, że szukam watahy na tym terenie. Black Night.
- Dobrze trafiłaś. - odparł.
- Było się najpierw zapytać. Baka. - przewróciłam oczy i usiadłam. - Dołączam do niej.
- Kto tak powiedział, sama nie decydujesz na zasadzie bo chcę. - odparł niezbyt przyjemnym głosem.
- Shi~ni~ga~mi. - powiedziałam dźwięcznie. - to oni Powiedzieli bym dołączyła tu. A ich woli nie możesz naginać. Bo wiesz to wysłannicy boga śmierci. - odparłam pewna siebie i spojrzałam na niego "z góry". Wstałam i obszedłem go dookoła. - I co na to powiesz wilczku? Pokażesz mi tereny watahy? Tak przy okazji jestem Ayanna ale mów mi Ayen.
- Ja jestem Faas Vokun, miło mi do usług
- A więc Faasie Vokun, a raczej Nekromanto pokażesz mi tereny watahy?



< To co Faas pokażesz? >

Nowa wadera!

Kolejny członek zawitał do naszej Watahy, Aiyanna!
Mamy nadzieję, że znajdziesz tu to czego szukasz!


Od Raven'a cd historii Argony

Nadal lustrując wzorkiem okolicę, uśmiechnąłem się lekko pod nosem, jakby na próbę. Ostatnimi czasy trudno było u mnie zobaczyć ten gest, a teraz wyglądał on jakbym sam nie był pewny tego co robię lub robiłbym to pierwszy raz. Musiałem wyglądać jak kretyn, ale nie przejmowałem się tym jakoś.
- Jeśli ma się akurat szczęście. - mruknąłem i spokojnie ruszyłem przed siebie, obserwując jak trawa zmienia kolor jakby jakieś dziecko bawiło się pędzlem.
- Widzę, że jesteś bardzo zadowolony z tego... - urwała na chwilę nie mogąc znaleźć słowa. - ... landrynkowego czegoś.
Wskazała łapą świat, a ja skinąłem pyskiem nadal nie przestając się szczerzyć.
- Przynajmniej coś się dzieje.
Na jej ciche parsknięcie udało mi się wydobyć z siebie nawet coś na kształt chichotu połączonego z kaszlem, a potem przeradzającego się w krzyk, gdy fioletowa trawa zaczęła barwić moje łapy...

< Argona? >

Od Ifus

Krzaki delikatnie uginały się pod moimi łapami, nie wydając jednak najmniejszego dźwięku i nie informując innych o mojej kryjówce. Nawet czujne ucho jelenia nie drgnęło, gdy delikatnie stawiałam łapy, kierując się coraz bliżej i już czując smak krwi. Ufałam lasowi i swojemu ciału mocno, ale wkrótce zapędziłam gdzieś myślami i niechcący złamałam suchą gałązkę, która ostrzegła stado. Silny przywódca natychmiast rozkazał im uciekać, a ja rzuciłam się panicznie przed siebie, próbując coś złapać, ale było już za późno. Przynajmniej tak sądziłam póki przede mnie nie wbiegł ktoś dobrze mi znany - Alex. Zgrabny skok i już miał w pysku łapę, a ja z lekkim rumieńcem dobijałam już sarnę jednym szybkim zatrzaśnięciem szczęk.
- Dzięki. - sapnęłam w jego kierunku i uprzejmie odstąpiłam, by pierwszy mógł się pożywić, ale on zareagował śmiechem i spokojnie odpowiedział.
- Damy przodem.
Znów moje białe futro zostało pokryte przez rumieniec, a do tego czułam, że  w środku mnie coś dręczy. Na razie starałam się tego nie okazywać.
- Nie musisz... - powiedziałam cicho, a on nadal z lekkim uśmiechem wskazał pyskiem na martwe ciało.
Dopiero wtedy udało mi się przekonać i powoli zaczęłam pałaszować jedzenie, odkładając na później rozmowę.

< Alex? Jak co to teraz Safira00 pisze jako Ifus >

Od Shervany cd historii Kimiko

- My, my, my! - krzyknęłam głośno do dziwnego osobnika, uważając to za jedyną opcję ratunku dla nas.
- To gdzie podać? - spytał.
- Do łapy.
- Macie związane.
- No to... - potrząsnęłam łapami. - ... ten teges. Pomóż.
Marchewka zamyśliła się na dłuższą chwilę po czym rozwiązała nas i dała przesyłkę.
- Dziękuję bar... - urwałam, gdy broń została w nas wymierzona.
Snajper uśmiechnął się do nas szeroko.
- Ale co pan robi?
- Nic... - zachichotał po czym rzucił szorstko. - Łapy do góry.
- Ale, ale... czemu? Czemu teraz?
- Bo bezbronnych nie wypada. - znów zachichotał i lufą wskazał drzwi, w wymownym geście.
Po drodze udało nam się zobaczyć jeszcze wielki bałagan i krew, która majestatycznie spływała z ścian po czym wyszliśmy na zewnątrz gdzie oślepiło nas dziwne światło...

< Kimiko? >

sobota, 4 października 2014

Od Citrio cd historii Shikki

Znaleźliśmy się na grzbiecie Pana Pegaza. Rozejrzałem się dookoła. Wyglądało to jak jakaś wielka autostrada tylko bez drogi i... samochodów... Zamiast drogi były chmury i niebo a role samochodów przejęły pegazy na których jeździły... mrówki
- O nie... znowu to samo... - mruknął pegaz. - Nie ma mnie kilka dni, a one znowu to samo...
- Citrina? - spytałem
- A ten co znowu? - spytał zdenerwowany pegaz
- On chce zapytać chyba co się stało, Panie Pegazie?
- Ach nie ważne...
- No niech pan nam powie...
- To nic takiego
- Ale plooooooooooooooseeee - zrobiła minkę słodkiego, małego, głodnego wilczka który prosi o kawałek mięska
- No dobrze... A więc...

<Shikka? I co? Co siem stało xD >

Od Kinaj cd historii Dejli


 - No to mamy przekichane... - mruknąłem pod nosem.Ojciec był zły, bardzo zły... - Dejla... Nie ruszaj się i czekaj na mój sygnał. - powiedziałem cicho i spokojnie. Staliśmy tak przez chwilę po czym postanowiłem że to ja wykonam pierwszy ruch. Zrobiłem krok w stronę wadery powoli i cicho. Jednak smok to zauważył i jeszcze bardziej się zdenerwował.
- Wiej! - dałem jej sygnał i rozdzieliliśmy się, ja pobiegłem w lewo a ona w prawo. - Biegnij do wyjścia! - krzyknąłem ale zanim sie obejrzałem ojciec zablokował nam drogę ucieczki. - Schowaj się gdzieś! - mruknąłem do wadery i zacząłem biegać dokoła smoka, starając się odwrócić uwagę od Dejli. Nie udało mi się to jednak. Smok totalnie mnie olał i skupił swoja uwagę na znacznie wolniej poruszającej się waderze. Nie wiedziałem co mam zrobić... Smok nie zwracał na mnie uwagi. Nagle poczułem że szusty zmysł porządnie daje mi o sobie znać. W głowie zaczęło mi dudnić. - Dejla!! Padnij! - krzyknąłem tak głośno jak umiałem i rzuciłem się pędem w stronę wadery. W ostatniej chwili skoczyłem. W głowie dudniło mi tak bardzo że przez chwile nie potrafiłem zebrać myśli. Udało mi się. Zdążyłem. Tu liczyły się setne sekundy... Ogromna łapa smoka kierowana na Dejle uderzyła w mój bark z wielką siłą. Poleciłem na jakieś 10m w przód. Zrobiło mi się czarno przed oczami, ale nie zemdlałe.Wiedziałem że nie moge zostawić wadery samej. Z wielkim wysiłkiem podniosłem się
- Dejla! Za mną! - powiedziałem nie umiejąc wydusić z siebie krzyku. Nie mogąc biec przemieszczałem sie najszybszym czym w tym momencie mogłem czyli truchtem. Wszystko było rozmazane ale wiedziałem że musze dać z siebie wszystko. Dużo teraz szybsza ode mnie wadera po kilku sekundach znalazła się obok.
- Czas na plan B - wymamrotałem po czym stworzyłem portal jakieś 5m przed nami - Skacz!- zawołałem i puściłem waderę przodem. Zgrabnie wskoczyła do portalu, a ja zaraz za nią co prawda mniej zgrabnie ale jednak. No cóż... Trochę nie fortunnie złożyło sie tak, że po lewej stronie portalu ( tej po której akurat skoczyłem) znajdowało się drzewo w które dość mocno walnąłem czołem. zsunąłem się aż do ziemi. Podniosłem się z trudem i otworzyłem oczy.
- Gdzie my jesteśmy? - spytałem zagubionym głosem...

< Dejla? Sorka że tak długo nie pisałam... Wypadło mi to z głowy xD>

Od Citrio cd historii Darkness

Szedłem sobię lasem radosny bo akurat skończyła się pełnia i mogłęm zregenerować swoje siły. Pełny energii mknąłem ścieżkami kiedy zauważyłem waderę. Stanąłem aby lepiej się jej przyjrzeć, ale nadal słabo ją widziałem więc zrobiłem krok w przód. Wtedy stała się rzecz bardzo upokarzająca gdyż moja kochana głowa opadłą ukazując czaszeczkę. Zwykle nie obnażam się tak przy pierwszym spotkaniu ale los chyba tak chciał. Wadera wydała z siebie jakieś dziwne odgłosy... Wydaje mi sie że o coś pytała ale jej nie zrozumiałem więc postanowiłem grzecznie się z nią przywitać. Podszedłem kilka kroków.
- Citrina - powiedziałem radośnie i zniżyłem łebek aby pokazać szacunek.

<Darkness? Sorka że tak długo ale nie pojęłam iż ktoś do mnie napisał xDD >

Od Ines cd historii Kill' a

Nie rozumiałam czemu Kill nie chciał żebym jechała... No dobra, martwi się o mnie ale wie że Kail jest dla mnie bardzo ważny. Mimo wszystko muszę tam ruszać...
- To co... Jak się stąd wydostaniemy?
- Mam pewien pomysł... Chyba jedynym wyjściem nie obstawionym przez straż jest śmietnik...
- Margaret! To genialne!
- No dobra... A co z nim? - spojrzałyśmy pytająco na Kill' a - Idziesz? Czy wolisz zostać tu jako niewolnik?

<Kill? To co idziesz na spotkanie z Kail' em? xDD >

Obserwatorzy