Uniosłam się powoli. Krwawiąca łapa już tak nie bolała, gdy dowiedziałam się, że wadera nie jest zła. Jednak kulałam.
- Czyli mówisz, że dość dobrze mi szło? - zapytałam idąc za Neyą.
- Tak, naprawdę.
- Może dlatego się tak postarałam, bo wiedziałam, że pomogę innemu wilkowi - uśmiechnęłyśmy się do siebie.
- Jeszcze raz ci dziękuję.
- Nie ma sprawy - kaszlnęłam - ale... wiesz może jak opatrzyć krwawiącą łapę? Moje minimalne moce chyba nic tu nie pomogą...
- Hm, może najpierw dojdźmy do watahy, tam Ci pomogą - stwierdziłam, że to dobry pomysł, więc skinęłam głową. - A Ty jesteś tutaj nowa? Nigdy cię nie widziałam... - zaczęła.
- Tak, niedawno dołączyłam. Jesteś pierwszym wilkiem z jakim tutaj rozmawiam. I mój pobyt w watasze zapowiada się miło - popatrzyłam na nią z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Cieszę się. A jak tu dołączyłaś? - z mojej twarzy znikł uśmiech. Westchnęłam myśląc nad odpowiedzią. - Um, powiedziałam coś nie tak? - Neya zmieszała się trochę brakiem odpowiedzi
- Nie, wszystko ok, tylko... nie chcę o tym gadać - moja twarz w tym momencie wyraźnie ukazywała smutek.
- Ok, pewnie - nastała cisza. Cisza przerywana szumem liści na drzewach. Pewnie podczas tej ciszy myślałyśmy o sobie nawzajem. W końcu zapytałam:
- Wiesz jak to jest, gdy spotyka cię wielka niesprawiedliwość, a ty nic nie możesz zrobić? - znowu kaszlnęłam. Nie czekałam na odpowiedź, tylko dalej ciągnęłam - właśnie przez taką sytuację musiałam przejść. By dojść tu. By spotkać nieznaną mi waderę, by ją poznać, by żyć radośnie wśród nowopoznanych wilków, by otworzyć nowy rozdział w mojej księdze życia - spróbowałam się uśmiechnąć mimo łez w oczach. Przypomniałam sobie wszystkie szare i smutne dni. Nie mogę sobie pozwolić, by to się powtórzyło. Wadera chwilę się nie odzywała, jakby próbując zrozumieć to co powiedziałam. W końcu się odezwała:
<Neya? Ps. ta wadera ma na imię Alba, nie Alby, ale nie jestem o to zła, bo po tytule posta mogłaś tak pomyśleć ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz