No cóż po spotkaniu ze smoczą łapą i drzewem czułem się co najmniej źle. W głowie mi buczało i ogółem moje wyostrzone zmysły padły... Nic nie widziałem ledwo co słyszałem. Jedyne co mogłem w tym wypadku zrobić to... Iść spać... A skoro moje oczy były już zamknięte to nie było trudne... Kiedy się obudziłem nadal miałem trochę zachwiane zmysły... Mimo że leżałem, czułem że coś jest nie tak... Jakbym nie dość że stracił wyostrzenie zmysłów to jeszcze mi się pogorszyły. Ale skupiłem się teraz na czym innym... Na waderze wtulającej się we mnie. Nie widziałem jej bo nie bardzo mogłem ruszyć łbem ale chyba płakała...
- Dejla? Coś się stało? - spytałem szeptem. Wadera zerwała się na równe nogi
- Kinaj! - krzyknęła i rzuciła się na mnie. - Nic ci nie jest? Bałam się że coś ci się stało! Że umierasz! - spróbowałem się podnieść ale gdy zacząłem zrozumiałem że nie dam rady więc postanowiłem przynajmniej przekręcić się na brzuch. Zrobiłem to bez większego problemy tylko trochę mi się świat zakręcił. Spojrzałem na wadere z politowaniem
- Nie martw się tak - uśmiechnąłem sie półgębkiem - zaliczałem gorsze wpadki... To nic zaraz mi przejdzie. - powiedziałem czule i spokojnie - z resztą tylko przysnąłem...
- Myślałam że coś bardzo poważnego ci się stało...
- Dejla... Nie martw się... Robie różne głupie rzeczy, ale jeszcze nigdy nie udało mi się przy tym zginąć - powiedziałem zabawnie. Rozejrzałem się dookoła. Obraz trochę mi skakał, kręcił się i rozmazywał przyruchu głowy ale nie dawałem szczególnych tego oznak. Nie chciałem dodatkowo zamartwiać Dejli. - Gdzie ja nas do jasnej ciasnej wpakowałem?! - spytałem jakby sam siebie - No nic musimy zbadać ten teren. - dodałem. Przypomniało mi się że aby zbadać teren będę musiał wstać. Nie wiem czy dam rade jak kolwiek wstać a co dopiero zamaskować moje małe problemy z główka przed waderą... Wziąłem się w garść. Wstałem najnormalniej jak tylko w tamtej chwili byłem w stanie, ale i tak wyglądało to zapewne pokracznie. Wadera na szczęście patrzyła w drugą stronę i zanim się obejrzała stałem przy niej. Łapy prawie się pode mną uginały ale jako tako stałem.
- To którędy idziemy? - spytałęm.
- Może tamtędy? - wadera wskazała jedna z drużek między drzewami.
- No dobra - powiedziałem nie pewni. Kurcze... Ja ledwo stałęm a co dopiero miałem iśc?! Wiedziałem że muszę ruszyć ale nie widziałem czy jestem w stanie podnieść łapę. Zrobiłem kilka nie zgrabnych kroków. Wzrok płatał mi figle i obracał obraz w tą i z powrotem, słuch to w ogóle inna sprawa bo słyszałęm co drugie słowo, węch był do kitu... nie mogłem określić żadnego zapachu. Czułem się jakby moje zmysły przepadły ale mimo to starałęm się zachować pozory normy. Nie chciałem zamartwiać tym wadery. Robiłem niezgrabne kroki ale jakoś szedłem. Najgorsze było to że na drodze były drzewa i za każdym razem kiedy chciałem ominąć drzewo uderzałem głową centralnie w środek pnia. No chyba nie uda mi się zamaskować wszystkiego...
<Dejla? Kinaj traci zmysły xD ale nie chce cię zamartwiać :3 taka ciapa ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz