sobota, 18 października 2014

Od Alby cd historii Neyi

Wcześnie rano obudziłam się. Nie wiem czemu, ale po tak krótkim śnie byłam już wypoczęta. Powoli uniosłam się, przeciągnęłam i cicho ziewnęłam. Powolnym krokiem szłam w stronę rzeczki. Po niedługim czasie byłam już napojona. Nie byłam zbytnio głodna, więc zostawiłam tę czynność na później. Szłam bez pośpiechu przed siebie, czyli w stronę lasu, no bo co innego miałam robić? Szłam długo, nie myśląc o niczym. Trwałam w stanie dziwnej melanholii, idąc, chociaż nawet nie wiedząc dokładnie gdzie. Tak się zamyśliłam, że uderzyłam łbem w jakieś drzewo, którego kompletnie nie zauważyłam. To co miałam teraz przed oczami było takie śmieszne, rozmazane... Otrząsnęłam się i po chwili obraz znów był ostry. Wróciłam do pionu. Mimo małego bólu na czole nie doznałam większych obrażeń. Wspięłam się na drzewo, by odpocząć chwilę po w sumie długiej wędrówce. Weszłam jeszcze wyżej, prawie na sam czubek drzewa, znalazłam gruby konar i położyłam się na nim. Po niedługim czasie usłyszałam, że ktoś idzie. "Super, w końcu kogoś poznam!" - pomyślałam. Niedawno dołączyłam do watahy, więc może fajnie kogoś poznać... Zaczęłam się rozglądać i w końcu dostrzegłam ciemnego wilka idącego w tą stronę. Nie widział mnie. Był coraz bliżej. Śmiesznie było obserwować kogoś, kto nie wie nawet że jest obserwowany. Gdy już miałam zeskoczyć z drzewa, by popełzać za nim (bo myślałam, że ominie to drzewo), to ku mojemu zdziwieniu zaczął na nie wchodzić. Patrzyłam pod siebie obserwując wilka. Gdy już się usadowił, zaczął obserwować ludzi, te śmieszne kreatury. Postanowiłam się przywitać, ale nie chciałam, żeby ten wilk się przestraszył, więc nie zeszłam do niego i nie zaczęłam szeleścić liśćmi, tylko po prostu powiedziałam:
- Cześć - tak się zląkła, że aż spadła. Zaczęło mi się robić tak niewyobrażalnie głupio i przykro, poza tym ludzie go zobaczyli, a on biedny był w ślepym zaułku. Nie mogłam stać bezczynnie na oszołomionego tym co się stało wilka. Bez większego namysłu zeskoczyłam z drzewa i wybiegłam przed zaskoczonego wilka, tworząc mu powiedzmy "barierę" przed myśliwymi. Zawyłam i rzuciłam się na jednego z dwóch ludzi, biorąc na siebie konsekfencje tego czynu.
[tu była dość drastyczna scena, więc ją pominę] Jeden przerażony człowiek uciekł (pewnie dopiero zaczynał polować, nie był gotowy na atak), drugi leżał nieżywy, a ja ciężko ranna w łapę dyszałam dumna z siebie. Chwila... a gdzie drugi wilk? Pojawiły się wyrzuty sumienia. Przecież to przezemnie wszystko. Położyłam się na ziemi. Chociaż... przecież uratowałam mu życie. Ale nie musiałabym ratować gdyby nie ja, no, takie kłęby myśli były w mojej głowie. Łza zakręciła mi się w oku. Usłyszałam szelest. Podniosłam się. Widziałam tę waderę zmierzającą w moją stronę.

<Neya?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy