Stałam przez chwilę jak wryta nie wiedząc co ze sobą zrobić . Nie byłam
pewna czy basior sobie ze mnie żartuje czy też naprawdę nie rozumie tego
co do niego mówię.
- Kim jesteś?- zapytałam już spokojnym głosem.
- Citrina.- oznajmił radosnym głosem. Przez chwilę trwała niezręczna cisza.
- Citrina?- zapytał tamten, ale nie zrozumiałam o co mu chodzi. Wtedy
zdałam sobie sprawę z tego, że on NAPRAWDĘ nie rozumie nic z tego co do
niego mówię ( i na odwrót). Szczerze to poczułam wtedy ulgę. Niezbyt
miło było by usłyszeć przy pierwszym spotkaniu pytanie ,,czym jesteś?".
To mogło by zabrzmieć jak... no w każdym razie nikt nie uznał by tego za
komplement. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Cała ta sytułacja wydała
mi się śmieszna. Spojrzałam na basiora, który wydał się być lekko
urażony tym nagłym przepływem mojego dobrego humoru, w odpowiedzi na
jego pytanie.
- Jak się nazywasz?- zapytałam z uśmiechem na pyszczku. Miało to mało
sensu, bo byłam niemal pewna, że wilk nie zna więcej słów, niż te,
których znajomością zdążył się już popisać. Niestety nie doczekałam się
odpowiedzi, gdyż basior pobiegł gdzieś w las za małym ptakiem, który
przeleciał mu tuż przed nosem. Przewróciłam oczami i pognałam za nim.
Biegliśmy już całkiem długo. W końcu się zatrzymaliśmy. Wilk
najwyraźniej złapał ptaka, bo był bardzo szczęśliwy. Wtedy poczułam coś
dziwnego. Gwałtownie skręciłam i zaczęłam powoli truchtać przed siebie.
Po chwili znalazłam się na polanie. Nie mogłam uwierzyć swoim oczom.
Były tam wielkie ruiny porośnięte gęsto bluszczem. Na środku stał jedyny
ocalały budynek. Niepewnie ruszyłam przed siebie. Wejście było ogromne,
po obu stronach ozdobione napisami. W środku podłoga zrobiona z
gładkiego kamienia, była pokryta grubą warstwą kurzu. Po bokach stały
półki zastawione od góry do doły książkami. Na końcu pomieszczenia była
wyschnięta fontanna, a po jej obu stronach schody prowadzące do
niewielkiego pokoju. Powoli przeszłam przez salę i zaczęłam się wspinać
po schodach. Kiedy byłam już na górze usłyszałam za sobą kroki. Po
chwili basior był już koło mnie. Weszliśmy do pokoju, który również był
zanurzony i pełen książek. Na środku stał stojak, a na nim gruba księga.
Oporłam się o niego łapami by móc lepiej przyjrzeć się okładce. Był tam
dziwny napis.
- Videte mysterium de hoc memini, non ita olim oberres.- przeczytałam na
głos. Wtedy stało się coś dziwnego. Cały kurz podniósł się z podłogi,
książek, półek i zniknął, pozostawiając piękne, nienaruszone przez czas
miejsce.
- Citrina.- powiedział z zachwytem w głosie wilk i muszę przyznać, że
pierwszy raz wiedziałam o co mu chodzi. To miejsce rzeczywiście było
niesamowite. Zeszliśmy po schodach w dół i zaczęliśmy przeglądać półki.
Były tam książki o wszystkim. Magiczne stworzenia, mapy, zaklęcia. Mój
zachwyt przerwało głośne skrzypnięcie. Niechętnie odwróciłam się by
zobaczyć co się dzieje. Wtedy zobaczyłam czarne, otwarte na oścież
drzwi, których wcześniej napewno tam nie było. Mój towarzysz szedł w ich
stronę. Nad drzwiami widniał napis, który znaczył mniej więcej ,,
Nieupoważnionym wstęp wzbroniony". Wyczułam, że za chwilę coś się
stanie. Przyjrzałam się uważnie miejscu w którym powinny być drzwi.
Zobaczyłam delikatny fioletowy połysk, i wtedy już wiedziałam. To
pułapka.
- Nie!- krzyknęłam do basiora i rzuciałm się w jego stronę. W ostatniej
sekundzie odepchnęłam go od wejścia. Niestety, sama nie zdążyłam już
wyhamować. Nie wiem co dokładnie się wtedy stało. Pamiętam jedynie zimną
posadzkę, na którą osunęłam się półprzytomna. Wielki cień, który z
pewnością nie należał do basiora i ryk, który wstrząsnął całą salą. I
nic. Przed oczami zapanowała mi ciemności.
<Citrio? I co się stało? Ps.Przepraszam, że tak długo>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz