wtorek, 14 października 2014

Od Neyi

Od wielu tygodni byłam w watasze, jednak trening który codziennie odbywałam dawał się we znaki. Nie znałam wprawdzie nikogo, co jedyni z widoku, gdy mijałam kogoś idąc na polanę za terenami watahy. Jak każdego dnia byłam zajęta rożnymi rodzajami spraw, a nie mając czasu na spotykanie sie z nikim przysporzyłam sobie o samotność... Przerzuciłam swój wzrok na zewnątrz jaskini. Ciemność obejmowała jeszcze tereny watahy. Ruszyłam więc w stronę dworu, by dzisiaj zacząć wcześnie moje obserwacje. Jak zawsze o tej porze roku ludzie, wychodzili na polowanie, a ja w tym czasie obserwowałam ich chcąc poznać czy tak jak są opisywani, czy jest to prawdą...
Szybkim korkiem wyszłam w strone polany za watahą. Mijałam jeszcze cichaczem parę innych jaskiń zamieszkałych przez resztę watahy, a wymykając się jak najszybciej potrafiłam znalazłam się w centrum lasu. Obróciłam sie wokół własnej osi słysząc czyiś ruch. Wsłuchując sie w odgłosy lasu sprawdzłam czy nikt mnie nie śledzi ale nic nie usłyszałam. Ruszyłam więc przed siebie, na polane. Za chwile słońce miało wznieść się ponad horyzont, a ja wciąż byłam w drodze. Po niedługim okresie czasu dotarłam na polane. Była ona poza terenami "bezpiecznymi" co strasznie mi się podobało. Polana rozpoczynała się spadkiem usypanym z piasku na którym w dziwny sposób rosło drzewo lekko pochylone w przód. Skoczyłam a nie z lekkością i usiadłam na jednej z wyższych gałęzi wyczekując ludzi.
Westchnięcie wydobyło sie z mojego pyszczka gdy mijały kolejne minuty a ich nie było. Po godzinie nudnego czekania w końcu na terenie moich ćwiczeń pojawili się ludzie. Ukryłam sie wśrod krzaków i obserowałam ich. Ubrani w róznego rodzaju materiały i oczywiście z ciężką bronią noszoną na plecach. Przybyli we dwóch, a rzeźbiąc butami pokrą ziemie podchodzili coraz bliżej. Spokonie obserwowałam w ciszy i skupieniu. Od zawsze lubiłam wiedzieć coraz wiecej o otaczającym mnie świecie, a najbardziej intrygowali mnie ludzie ich zachowanie było wręcz nie doprzewidzenia, ale w końcu zaczęłam rozumieć ich tok myślenia, noo, częściowo..
-Cześć- słyszłam za sobą czyiś głos. Nie spodziewając sie nikogo za mną zaczęłam sie wierzgać. Zsunęłam się w dól drzewa i obiłam o zimie. Spojrzałam w góry spróbując dostrzec osobę, która mnie wystraszyła, ale nikogo nie dostrzegłam. Przed soba zobaczyłam tylko broń wystawioną w moją strone. Ludzie jak widac nie byli zadowoleni z mojego pojawienia się. Zaczęłam się cofać , póki nie trafiłam na ściane małego urwiska. Oddychałam ciężko po upadku z takiej wysokości. Nie mogłam zacząć uciekać bo zabili by mnie, tak samo jak w przypadku ataku, stałam tylko nieruchomo z nadzieją na ratunek.


<Dokończy ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy