piątek, 10 października 2014

Od Kinaj cd historii Dejli

- To że mnie jakiś gej... - zacząłem trochę kłopotliwie się tłumaczyć - a z resztą nie ważne.. - powiedziałem stanowczo - Ej... słyszysz to? - spytałem zmieniając temat.
- Ale co?
- Ten krzyk...
- Jaki krzyk? Kinaj o co ci chodzi?!
- Ci, ci, ci... - mruknąłem cicho. Zacząłem węszyć i nasłuchiwać. - Tam! - krzyknąłem i rzuciłem się pędem w krzaki. Co prawda nie był to mój najszybszy bieg bo wiedziałem że waderka by za mną nie nadążyła. Biegłem przed siebie. Wiedziałem że stało się coś złego... słyszałem ten wrzask... Byłem już blisko, tak blisko. Wybiegłem na wielką polanę i zobaczyłem... Nie mogłem w to uwierzyć... Polana była całkiem pusta. Nie było na niej nikogo. Nic oprócz różnych rodzajów traw. Nie wiedziałem co się stało... Słyszałem wrzask... Nie wiedziałem czyj to wrzask nie wiedziałem nawet czy to samica czy samiec. Wiedziałem tylko że potrzebuje mojej pomocy... że jest w niebezpieczeństwie... Zacząłem węszyć jak oszalały, szukać jakiegoś tropu. Dejla szybko mnie dogoniła.
- Co się dzieje Kinaj?! - spytała zdezorientowana, ale ja byłem zbyt przejęty by jej odpowiedzieć.
- Kinaj! - zawołała samica. Teraz wiedziałem że głos ten należał do samicy, nie była to jednak ta z którą podróżowałem. Krzyk dochodził zza drzew. Gdzieś w tym buszu ktoś potrzebował mojej pomocy. Ruszyłem bez większego zastanowienia. Pędziłem na ratunek nieznajomej... a może znajomej skoro zna moje imię. Biegłem i biegłem aż w końcu zaczęły nękać mnie myśli. Może tylko mi się przesłyszało? Może jestem przewrażliwiony?
- Kinaj!- znowu rozległo sie wołanie o pomoc, które rozwiało moje wątpliwości. Gnałem ile sił w łapach. Wybiegłem z buszu i natrafiłem na urwisko nad którym stała białą wadera. Była tak jasna że wydawało się iż prześwituje. Nad waderą znajdowała się  czarna postać. Stałem jakieś 30m od nich.
- Kinaj! - zawołała wadera. To jej głos słyszałem - Uciekaj stąd! Szukaj tatusia! - krzyknęła. Patrzyłem na całe zdarzenie sparaliżowany. Czarna postać rzuciła mi gniewne spojrzenie przez ramię - zostaw go ty brutalu! -warknęła wadera a postać skupiła się na niej. - Uciekaj! - krzyczała a łzy płynęły jej po policzkach. Czarna postać wykonała ruch w jej stronę.
- Pożegnaj się z nią... Bo już nigdy jej nie zobaczysz! -warknął zbir po czym podniósł łapę i zadał gwałtowny cios waderze która spadła z klifu
- Nieee! - krzyknąłem i rzuciłem się pędem w stronę potwora ale gdy byłem w odległości 5m od niego upiór zniknął. Rozpłynął się w powietrzu... Nie rozumiałem co się stało. Przez cały czas nie mogłem się ruszyć. Zamarłem z wrażenia a oczy mi się zaszkliły, jednak nie płakałem. Byłem na to zbyt zszokowany...

<Dejla? I co? Wymyśliłam meeega akcje :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy