- Może najpierw chodźmy opatrzyć tę łapę - spojrzałam na bolące miejsce, towarzyszka się zgodziła. Szłam przy niej, co chwilę czując na sobie oczy nieznajomych. Dziwne to było uczucie. Nie wiesz co sobie o Tobie myślą. Jednego byłam tylko pewna, że ta wadera jest dobrym wilkiem. Co jakiś czas mówiłyśmy coś do siebie gdy dotarłyśmy do tutejszego medyka. Po paru chwilach rana była już w bandażu, a ja się dowiedziałam, że mam nie biegać, nie skakać, nie robić gwałtownych ruchów itp., ale za parę dni będę już mogła to wszystko robić bez problemu.
- To się ze mną nie pobawisz - powiedziałam do Neyi.
- Myślisz, że nie można się bawić z chorą łapą? - odpowiedziała z uśmiechem. - Na pewno coś wymyślimy - bardzo miło mi się zrobiło. Odwzajemniłam uśmiech, podziękowałam panu medykowi i pożegnałam się z nim grzecznie.
- To gdzie idziemy, co robimy? - spytałam. Obie zastanawiałyśmy się chwilę, w końcu stwierdziłyśmy zgodnie, żeby się czegoś napić. Podeszłyśmy bez pośpiechu do źródełka i piłyśmy. Wadera piła tak łaczywie, że aż się trochę zadławiła. Kasłała, jednak oczywiście nic się nie stało. Usiadłyśmy przy źródełku i zapytałam, by rozpocząć rozmowę:
- Co zwykle robisz, tak na codzień? - spytałam pogodnie. Chciałam tę waderę trochę bardziej poznać.
<Neya?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz