Nie mogłam nic zrobić. Gdy ciągneli mnie po ziemi, to było dla mnie za dużo. Zemdlałam
[...]
- Ile jeszcze będziesz spała? – spytał donośnie stojący nademną jeden z
wilków-olbrzymów. W ciągu paru sekund otrzeźwiałam i przypomniałam sobie
co się działo wcześniej. Rozejrzałam się. Kinaja ze mną nie było. Byłam
w ciemnej celi sama. Spróbowałam się podnieść, ale natychmiast upadłam i
wykrzywiłam z powodu przeszywającego bólu dochodzącego z nadgarstka.
- Oj, nie uciekniesz, gołąbeczku. – po tych jego słowach zabuzowało we mnie.
- Po co ci tu jestem? Po co ci Kinaj? Dlaczego nas zabrałeś? My nic nie zrobiliśmy! Masz nas wypuścić, ty, ty...
- Nie gruchaj tak, gołąbeczku, bo zaraz ci może tego głosiku zabraknąć. –
powiedział i przycisnął mnie do ściany trzymając za gardło. Ledwo co
mogłam oddychać. Po chwili puścił. Opadłam bezwładnie na ziemię.
- Czy będę mogła go jeszcze zobaczyć? – spytałam szeptem roniąc łzy i kaszląc.
- Może. – powiedział.
- Gdzie jest? – zapytałam cicho
- Po co się tak o niego troszczysz?
- Bo mogę. – warknęłam ze łzami w oczach. Zwinęłam bardzo delikatnie obolałe ciało w kłębek.
- Myślisz, że będziesz tak leżeć cały dzień?
- Nie. – on wyraźnie się źdiwił. W tym momencie już nie płakałam, ale ryczałam.
- Przestań! – krzyknął i uderzył w bok. Wiedziałam, że w tym momencie
nie wygram. Poddałam się. Nie było w tym momencie sensu walczyć. Byłąm
rozdarta. Siorbałam nosem, ale się trochę uspokoiłam. – Zaraz tu
przyjdę. – rzekł stanowczo i odszedł zamykając „klatkę”. Rozciągnęłam
szyję by napić się trochę wody. (zanieczyszczonej, ale zawsze coś...)
Potem znowu położyłam głowę na zimną posadzkę. Czekałam posłusznie.
<Kinaj? Przepraszam, że dopiero teraz, ale ten tydzień był przerypany jeśli chodzi o naukę ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz