Moje powieki były ciężkie, bardzo ciężkie. Nie wiedziałem gdzie jestem ani co się ze mną dzieje. Wiedziałem tyle, że to nie jest miłe miejsce. Mimo bólu głowy i wszystkiego postarałem się otworzyć oczy. Wszystko było rozmazane ale juz po chwili odzyskałem ostrość. Rozejrzałem się. Byłem w ciemnej celi, w oknach były kraty, a w rogu pomieszczenia jedna miska napełniona do połowy nie za czysta wodą. Popatrzyłem w drugą stronę i na moje nieszczęście ujrzałem tam znajomą waderę...
- Fazie! - krzyknąłem, a raczej wydałem z siebie dziwny odgłos w połowie tylko przypominający jej imię. Chciałem wstać ale odezwał się żołądek w który zostałem brutalnie kopnięty. Mimo to jako tako wstałem jęcząc cicho z bólu i podbiegłem, a raczej pokracznie potruchtałem, najszybszym możliwym tępem do wadery. Potrząsłem nią
- Fazie! - powiedziałem. Byłem załamany... Jak mogłem dać im ją złapać?! Nie mogę w to uwierzyć! Powinienem walczyć a ja się poddałem. - Fazie! - wadera lekko drgnęła
- Ki - kinaj? Gdzie, gdzie ja jstem - powiedziała dość nie wyraźnie.
- Ee... no jakby ci to powiedzieć... - zacząłem, ale wadera otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju - Co się dzieje?! Gdzie my jesteśmy - powiedziała nerwowo
- Fazie... Spokojnie - położyłem jej łapę na ramieniu - Nic ci nie będzie... Spokojnie... Damy radę... Obiecuję.... Wyciągnę cię stąd - wadera trochę się uspokoiła. Ku mojemu zdziwieniu nie byliśmy związani ani nic w tym stylu. o trochę poobijani ale cali. Może stwierdzili że ich klatki są na tyle dobre że nie damy im rady? No mniejsza z tym, ważne że mamy jakikolwiek komfort. Wadera się uspokoiła kiedy oczywiście musieli zniszczyć to strażnicy którzy gwałtownie otworzyli drzwi. Wadera zaczęła sybciej oddychać a ja stanąłem między nią a ochroniarzami. Były to trzy wilki o bardzo rozbudowanej posturze, dużo więksi ode mnie. Jednak się nie bałem. Teraz bardziej liczyło się bezpieczeństwo Fazie
- Bohater się znalazł! - warknął jeden z nich - Najpierw zdrajca, a teraz struga bohatera! A to ci dopiero! - zaśmiał się złowrogo. Wtem do sali wkroczył naczelnik. Było to bydle jeszcze większe od tych trzech młokosów.
- No proszę, proszę... Kogo my tu mamy! Haru! - powiedział z nienawiścią w głosie, ale tu, było to normalne. Jego wielka łapa złapała mnie za szyję, podniosła i przycisnęła do ściany. - Ty masz czelność stawać między mną a waderą?! Ty gnido! I tak zrobię co chcę! Tak z tobą jak i z nią! - krzyknął. - A jak jeszcze ci się nie wiesz to przypomnę ci jak działa system tutaj! - przyisnął mocniej tak że ledwo mogłem oddychać. - Zabrać go na biczowanie! Jeden bicz za każdy miesiąc który minął od jego zdrady! - minęly jakieś 3 lata... Sądzę że będzie tego dużo. Zerknął na waderę. - A skoro ona jest taka ważna to dla niej tyle samo biczów! - krzyknął, a ja aż kipiałem ze złości. Może mnie torturować ale łapy precz od niewinnej wader!
- Nie! - warknąłem i drapnąłem naczelnika po łapie, a ten automatycznie rozluźnił uchwyt.
- Jak śmiesz?! - krzyknął i drapnął mnie w bok. - w takim razie! Dla ciebie dwa razy tyle! Oduczy cię to sprzeciwiania! - krzyknął i kopnął mnie tak że walnąłem w ścianę. - A wy do roboty - warknął na strażników - za 10 min. chce ich widzieć na arenie tortur! A ja powiem wszystkim że zaraz zaczynamy spektakl! - strażnicy wzięli mnie za fraki i rzucili w stronę wyjścia. Fazie została kopnięta aby się ruszyła. Już po chwili szliśmy wąskim korytarzem. przede mną szło 3 młokosów, za mną również 3 za nimi Fazie a za nią kolejna trójka. Postanowiłem że to dobry moment aby zacząć działać. Rzuciłem się na strażników z przodu i skutecznie powaliłem 2 z nich. Trójka któa szła za mną rzuciła się ale już po chwili byłem tylko ja kontra dwóch. pozostała trójka pilnowała Fazie. Jeden z nich dołączył do ataku na mnie, a ja ponosząc niewielkie obrażenia w walce z trojgiem powaliłem wszystkich. Zostało dwóch. Jedne z nich rzucił się na mnie, drugi zaczął związywać Fazie. Byłem wściekły. Rzuciłem się na obu ale zaraz po tym z obu stron korytarza prybyło jeszcze około 50 strażników, uzbrojonych w paralizatory i tego typu urządzenia. Powaliłem może jeszcze ze 2 ale kiedy ta banda się na mnie rzuciła i dostałem paralizatorem nie miałem jak się ruszyć. Zostałem związany i mogłem tylko patrzeć jak rzucają sie z tymi paralizatorami na waderę. Po chwili ona też była związana. Mieliśmy splecione przednie łapy razem i tylne razem a potem wszystkie łączone razem i obwiązane sznurem. W takich warunkach nie mogliśmy iść a paraliż i tak dalej trwał. Byliśmy ciągnięci na boku przez korytarz który miał bardzo szorstkie podłoże i już ono kaleczyło nasze ciała. Po chwili byliśmy juz na arenie. oczywiście damy mają pierwszeństwo. Ale jak dla mnie po prostu wiedzieli że po tylu uderzeniach ile mnie czeka mogę stracić przytomność a zależalo im bym widział ból wadery. Została przykłuta łańcuchami do podłoża i najwidoczniej odzyskała czucie bo mogła się poruszać. Zrobili to wszystko tak że jej łapy były praktycznie bez ruchu, sztywno przykute do podłoża. Musiała stać, bo nie mogła zgiąć łap. Jedyny ruch jaki mogła wykonaj to gibać się we wszystkie strony, nie ruszając z miejsca łap. Jeśli chodzi o mni co jakiś czas byłem traktowany paralizatorem więc nie mogłem się ruszać. i oglądałem tylko jak wadera dostaje biczem z mojej winy. Po po 20 biczu wadera ledwo się trzymała, a po 26 padła na ziemię łamiąc nadgarstek. Aż stąd widziałem jak kość się łamie bo tak wykrzywiła łapę że be tego się nie obejdzie. Mimo że wadery byłą nie przytomna, albo... ledwo przytomna, dokończyli "serię". Widziałem jak wynoszą bezwładne, zakrwawione ciało samicy, ale wiedziałem że to dopiero początek tego co nas czeka...
<Fazie? Trochę... ten, teges, zemdlałaś xd i chyba ci cali strażnicy ograniczą nam luzu xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz