- No to tu możesz się tym nacieszyć - powiedziałem żartobliwie. - Jest ich tu od groma! - zerknąłem na sowę siedzącą na moim ramieniu. - Co jest mała? - spytałem żartobliwie sowę, a ta dziobnęła mnie w plecy i odleciała
- Chyba, nie chce być nazywana małą - zaśmiała się Fazie. Ale jak dla mnie wydawało sie to trochę dziwne... Miałem jakieś złe przeczucia... Sowy nie latają i nie dziobią innych tak sobie... Ale może trochę przewrażliwiony jestem...
- Może ma gorszy dzień - uśmiechnąłem się - A jak tam twoje jaszczurki? - spytałem i zbliżyłem się aby pogłaskać jedną z nich, a ta uciekła w krzaki kiedy tylko wyciągnąłem łapę w jej stronę.
- Heh... A może to ty masz gorszy dzień? - zaśmiała się. To już było dziwne... Może faktycznie coś jest ze mną nie tak... Naraz zleciało się tu pełno ptaków które osiadły się na gałęziach i zastąpiły korony okolicznych drzew, przbiegły najróżniejsze stworzenia zamieszkujące te lasy: sarny, zające, gady itp.
- O matko! Ile ich tu! Jakie słodkie! Czemu u mnie tak nie było? - powiedziała Fazie z zachwytem.
- Fazie... To nawet tu nie jest normalne... - gestem poleciłem żeby stanęła za mną - bliżej krzaków. Wykonała moją sugestię. Staliśmy tak w bez ruchu jeszcze chwilę kiedy rozległ się odgłos... To było coś w stylu wielkiego głośnego gongu. Wtem wszystkie te stworzenia rzuciły się na nas a ściślej mówiąc na mnie. Zaczęły drapać, gryźć, dziobać itp.
- Uciekaj! - krzyknąłem do wadery która pobiegła kawałek w głąb lasu. Zwierzaki nawet się tym nie przejęły. Im chodziło o mnie. Skutecznie kilka odepchnąłem, powaliłem itp, ale było ich tak dużo że nawet moja super szybkość nie dała rady. Po licznych obrażeniach straciłem siły i zwierzęta przewróciły mnie, przygwoździły do ziemi, tak że nie miałem żadnego ruchu.
- STOP! - rozległ się okrzyk i wielki czarny kruk stanął obok mnie. Dookoła niego wzniósł się czarny dym i kruk przeobraził się w ogromnego czarnego wika
oto on :
- Haru, Haru, Haru.... - zwrócił się do mnie cmokając.
- Kairo... - warknąłem srogo
- Myślałeś że jak zmienisz postać i imię to cię nie znajdziemy?! Zdrajco! - warknął i przejechał mi ostrymi pazurami po poliku.
- Dla mnie to komplement... Być zdrajcą takich jak wy! - warknąłem
- Zdrajcą takich jak MY! Jesteś dokładnie taki sam!
- Nie jestem! Nigdy nie byłem i nie będę!
- Milcz! - krzyknął i kopnął mnie w brzuch. - Marna gnido! - jego obrazy nie robiły na mnie wrażenie. Bardziej martwiłem się o to żeby nie zorientowali się że podróżuję z Fazie. Nie wybaczę sobie jeśli ją znajdą. - Ktoś bardzo chciał się z tobą spotkać! A wiesz kto taki?!
- Po mojej śmierci! - krzyknąłem i wyszczerzyłem kły.
- To się da załatwić - warknął - zwiążcie mu tę paszczę... I tak nie ma nic do gadania. - Rzuciło się na mnie około 15 różnych stworzeń. Ściskały mi łeb i mimo moich starań po chwili miałem związaną paszczę. Mogłem mówić ale na pewno nie otworzę mordy na tyle żeby kogoś ugryźć. - No i co? Miło?! No dobra... Koniec tej zabawy! Związać go! przednie łapy i tylnie skuć kajdanami a potem wszystkie razem związać! mordę zostawcie związaną! Aby nie było zbędnych nie porozumień... A potem do wora z nim! - rzuciła się na mnie cała zgraja zwierzaków. Niektóre mnie dziobały, gryzły, drapały, inne za ten czas wykonywały polecenia. Miałem już skute i związane łapy kiedy mieli mnie wsadzać do wora. Wtem rozległ się szelest dobiegający z krzaków. Fazie najwyraźniej stanęła na jakiejś gałązce i zdemaskowała się.
- O... Widzę że masz towarzystwo! Idealnie! Kolejna ofiara do prac...
- Uciekaj! - krzyknąłem z całych sił które tylko mi pozostały. Kairo' wi się to nie spodobało więc przyłożył mi solidnego kopniaka w głowę. Usłyszałem tylko jego wypowiedź "Brać ją" a potem zapanowała ciemność...
<Fazie? Ale akcja się stworzyła xd Matko jakie ja mam chore pomysły xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz