Patrzyłam na tą scenę z podziwem. Wadery całkowicie oszołomione tą
sytuacją nie miały pojęcia co robić. Szyszki zadawały im obrażenia.
- Nie wiedziałem, że będzie tak prosto. – powiedział i ruszył w stronę
lasu, ale skutecznie omijając „pociski”. Biegł długo. W końcu się
zatrzymał przy strumyku. Zsunęłam się z jego grzbietu i zębami
rozerwałam liny krępujący moje łapy. On zdysany usiadł przy strumieniu
nie odzywając się.
- Um, nie wiedziałam, że... że jesteś taki odważny i... i po prostu...
dziękuję. – wciągu tych paru minut nagle polubiłam tego wilka, którego
wcześniej nie darzyłam sympatią, że nawet bym sobie nigdy nie pomyślała,
że tak sprawa się potoczy. On tylko rzucił:
- Nie ma sprawy.
- Jest! Przecież uratowałeś mnie. To jest ten „brak sprawy”?
- Och, przestań.
- Nie. – powiedziałam uśmiechnięta. On na mnie popatrzył. Zerwał się delikatny wiatr. On jeszcze dyszał.
- Jeśli mogłabym ci się kiedykolwiek odwdzięczyć, to daj znać. –
zauważyłam na jego pysku cień uśmieszku, czyli tak zwana rzadkość. Nagle
spoważniał. Popatrzył za mnie.
- Jak się czujesz? – spytał
- Już dobrze.
- Boli cię coś?
- Nie... a co?
- To wiem jak możesz mi pomóc. Po prostu wyobraź sobie, że to nie jest
twoja siostra, tylko jakiś wróg. Będziesz wiedziała co robić. Patrz. –
wskazał łapą za mnie. Odwróciłam się. Moja siostra szła tu kulejąc.
Zrozumiałam słowa Kaila. Miałam ją zabić. Miałam już powiedzieć „ale”,
jednak powstrzymałam się. Nie miałam innego wyjścia, musiałam to zrobić.
Wstałam powoli i wzięłam ostry kamień leżący obok mnie. Szłam powoli w
jej stronę i próbowałam zrozumieć to, co się zaraz stanie. Gdy była
odemnie parę kroków powiedziałam:
- Ostatnie słowo. – ona ździwiła się, a jej oczy zaszły łzami.
Sztucznymi. Uczucie smutku u niej było udawane. Myślała, że tego nie
zrobię. – Ostatnie słowo. Chyba, że nie chcesz. – ona nic nie mówiła.
Sztuczne łzy kapały z jej pomarańczowych oczu. Uderzyłam ją łapą, aby
upadła. Tak też się stało. Ździwiona popatrzyła na mnie. Na prawdę nie
spodziewała się, co się zaraz stanie. Podniosłam łapę z kamieniem. Jej
twarz w tym momencie pokazywała prawdziwy strach. Jednak po chwili
delikatnie się uśmiechnęła i zamknęła oczy.
- Kocham cię. – szepnęła.
- Co?
- Kocham. – łzy lały jej się ciurkiem. Uśmiechała się szeroko.
Oddychałam bardzo szybko. Wiedziałam, że jak teraz tego nie zrobię, to
potem stchórzę. Podniosłam łapę jeszcze wyżej i wbiłam kamień w okolice
jej serca. Wydała ostatni głośny oddech. Patrzyłam na nią w bezruchu.
Zasnęła. Na zawsze. Wróciłam ze spuszczonym łbem do Kaila. Położyłam się
patrząc w wodę. Kail patrzył na mnie. Po chwili zwinęłam się w kłębek.
Schowałam głowę za łapami. Wypuściłam parę łez. Ale nie miałam wyrzutów
sumienia. Musiało się tak stać. Po prostu musiało.
<Kail?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz