- Słyszeliście to?! To oni!! - powiedziałam stawiając uszy dęba
- Ines... Słonko... To tylko jakaś lawina gdzieś w górach - powiedziała Margaret miło - Chodźmy stąd..
- Nie! To oni! Są tutaj! Nie widzicie?! - poczułam że czyjaś łapa ostrożnie spoczywa na moim ramieniu. Usłyszałam spokojny i kojący głos Margaret dochodzący zza moich pleców.
- Musimy już iść Ines... Nic tu po nas...
- Nie... - mruknęłam pod nosem, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach strumieniami.
- Ines... Chodźmy już.. Nic tu nie zdziałamy... - powiedział spokojnie właściciel łapy położonej na moim ramieniu czyli Kill. Wiem że i on i Margaret nie dadzą mi spokoju więc postanowiłam nie stawiać zbyt dużych oporów... Może nir umiem pogodzić się z najgorszym? Ale ja czuje że oni tu są... Po prostu czuje... Odwróciłam się i stanęłam pomiędzy nimi. Zaczęliśmy powoli wlec się nie wiadomo gdzie... Przed siebie. Nagle zabrzmiał ponowny huk ale tym razem cichy. W ułamek sekundy podniosłam łeb jak i uszy.
- Słyszeliście?! - zatrzymałam się aby posłuchać.
- In... - zaczął Kill
- Ci, ci , ci - uciszyłam go
- Ines! - powiedziała łagodnie Margaret. Ziemia się zatrzęsła wydając przy tym wielki huk.Chwile staliśmy bez ruchu szukając przyczyny wstrząsów.
- Ines?! - Rozbrzmiał znany mi głos. Odwróciłam się w stronę jego źródła i ujrzałam otrzepującego się z ziemi Kail' a
- Kail - krzyknęłam ze łzami w oczach i rzuciłam się pędem w stronę basiora. On również zmierzał ku mnie, ale jakby utykając.... Mimo to rzuciliśmy się na siebie i przytuliliśmy mocno - Kail... Nie mogę w to uwierzyć - powiedziałam chowając łeb w jego sierści. - Myślałam że...
- Ciiii... - uciszył mnie basior. - No już maleńka... Wszystko już dobrze... Nic się nie stało... - Teraz byłam pewna że tylko jego głos był w stanie mnie uspokoić. Co prawda ciągle płakałam ale to nie była rozpacz... Tylko szczęście. - Co ty tu robisz księżniczko? - zapytał kiedy łzy przestały aż tak obficie spływać po mojeje twarzy.
- Słyszałam że masz kłopoty, że były jakieś bunty... Co się stało?!
- Nic poważnego... Całę szczęście nikomu nic się nie stało...
- Jak to? To gdzie są wszyscy?
- Chodź... Pokarzę ci - uśmiechnął się. W tym momencie przypomniałam sobie o moich towarzyszach. Skinęłam na nich głową i zasugerowałam gestem aby Kail spojrzał w ich stronę. Bardzo się ucieszył gdy zobaczył swoją przyjaciółkę z dzieciństwa- Margaret. Był jednak zdezorientowany gdy zobaczył Kill' a ale postanowił powitać Margaret, która w mgnieniu oka znalazła się koło nas.
- Kail! - powiedziała radośnie i przytuliła go przyjacielsko. Kill wlekł się trochę zagubiony.
- Chyba mnie pamiętasz co? - zapytała żartobliwie
- A jak można cię zapomnieć Marg? - zaśmiał się i skierował wzrok na Kill' a. - A to twój... chłopak?- zaniepokoił się i nie był najszczęśliwszy. Zwrócił to pytanie do mnie oczywiście.
- Nie... Ja i... Kill... Przyjaźnimy się - powiedziałam trochę zakłopotana. Nie wiem w sumie czemu tak jakoś po prostu...
- To dobrze! - powiedział basior radośnie. - Jestem Kail! - uśmiechnął się półgębkiem do Kill' a
- Kill - powiedział trochę zdezorientowany.
- No dobra... To chodźcie... Oprowadzę was!
- E... Kail... Ale... Tu nic nie ma - powiedziała Margaret nie pewnie. Chyba stwierdziła że biedak po tym wszystkim ześwirował...
- Zdziwisz się - powiedział i zaśmiał się. - Chodźcie! - powiedział i zrobił kilka kroków do przodu. No niestety nic nam nie pokazał bo padł jak długi na ziemię.
- Kail! - krzyknęłam. Totalnie nie wiedziałam o co chodzi. Przecież zachowywał się normalnie i tak nagle padł na ziemię?! Łzy znowu zaczęły mi spływać po policzkach. Rzuciłam się w stronę basiora. - Kail! Co sie stało?! - potrząsnęłam nim delikatnie. Przewaliłam potężnego basiora na brzuch i wtedy to zobaczyłam! Przyczynę upadku i wcześniejszych zaburzeń w chodzeniu. Kail miał gigantyczną dziurę na żebrach. Sprytnie ukrył ją pod skrzydłem. Nigdy nie lubił mówić o swoich dolegliwościach itp. Ale żeby urkyć coś takiego?!
- Kail! Czyś ty oszalał?! - powiedziałam na widok rany - Co się stało! - basior chyba się obudził bo jednym szybkim ruchem schował ranę pod skrzydłem - Co ty robisz?! - warknęłam cicho - Czemu mi tego nie pokazałeś?! Mogę ci pomóc! - krzyczałam ze łzami w oczach.
- Hej Ines... Spójrz na mnie... No spójrz... - powiedział spokojnie, a ja wykonałam jego polecenie - Nic mi nie jest... To tylko draśnięcie
- Zawsze tak mówisz! Podnieś to skrzydło! Czemu nie pokazałeś wcześniej!
- Bo nie chciałem cię denerwować... Poza tym nie ma tu wody... Nic nie zdziałasz... - mówił spokojnie
- Coś wymyślę! To może być zakażenie!
- Nic mi nie będzie... Spokojnie... Pomogą mi...
- Kail! To jest totalne pustkowie! Daj mi sobie pomóc! Nie ma tu nikogo prócz nas!
- Ines! Spójrz na mnie... Spokojnie... Oddychaj - jak zwykle mimo że jemu coś dolega to on uspokaja mnie. - Nie martw się... Jeśli chcesz mi pomóc rób to co mówię... Dobrze?
- Dobrze - powiedziałam i uspokoiłam się trochę. Nie wiem jak on to robi ale zawsze mnie uspokaja.
- Widzisz tamto drzewo jakieś 10m dalej? Zapukaj w nie 3 razy po 2 uderzenia...
- Ale co nam to da?
- Zobaczysz... Nie zadawaj za dużo pytań malutka...
<Kill? Troszkę siem rozpisałam xD i co... jakieś przejście tam być? Nie wiem xD Kmiń ;) Tylko nie rób z Kail' a jakiegoś mega popaprańca co nie wie co mówi xDD I jak ci sie podoba tak wgl... pan Kail xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz