Cholerna gałąź. Na początku nie wiedziałam co robić. Czy cierpieć razem z
moim nowym znajomym, czy uciekać, czy krzyczeć. Postanowiłam uciekać.
Czyż nie jestem głupia? Wiadomo, że by mnie tak czy siak złapali, bo nie
jestem najlepszą biegaczką. Błyskawicznie mnie złapali, skrępowali i
zakneblowali buzię. Nawet się nie rzucałam, bo wiedziałam, że nie
wygram. Czarny wilk szarpnął mnie za pysk i zaśmiał się.
- Dobra waderka... – rzekł cicho i szyderczo się śmiał. Spojrzałam
smutnie na Kinaja, a łza sama mi poleciała. Dostałam od kogoś w łeb i
światło zgasło.
[...]
- Fazie? – usłyszałam kojący głos. Otworzyłam oczy. Byłam w ciemnym
pomieszczeniu, przysznurowana do drewnianych pali. Przed sobą zobaczyłam
Mayę. Świetlistą zjawę. Zawsze przychodziła z pomocą. Czuła, kiedy ma
do mnie przyjść, kiedy się pojawić. Uśmiechnęłam się delikatnie, jednak
chwilę potem na mój łeb wkradł się grymas bólu. Morda mnie jeszcze
bolała po uderzeniu. Popatrzyłam na siebie. Miałam więcej siniaków i
brudu niż wcześniej.
- Maya...
- Fazie, skarbie, co się stało? – wilcza zjawa próbowała mnie przytulić, ale była tylko duchem... – Dlaczego tu jesteś?
- Chcieli zabić, ja chciałam wkroczyć, ale się nie udało i... – przerwał mi wybuch mojego płaczu.
- Kogo chcieli zabić? Kto chciał zabić?
- O-o-oni, K-kinaj-ja...
- Kochanie, spokojnie... po prostu masz dobre serce i to nie twoja wina,
że się w to wpakowałaś... – nagle do sali wszedł Kinaj. Maya na jego
widok okropnie się zdenerwowała.
- To jest ten Kinaj?! – wrzasnęła i już miała się na niego rzucić, gdy wszystko zniknęło. Znowu zrobiło się ciemno.
Dopiero po chwili zrozumiałam, że śniłam.
<Kinaj? W każdym razie lepiej dziwne pomysły, niż brak pomysłu
Aha, i jakby co no to to opowiadanie od momentu pojawienia się
świetlanej przyjaciółki jest snem i dopiero teraz Fazie się budzi cx>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz