Nieźle mi to namieszało głowie. Nagle on otworzył mi oczy. Wstałam i
poszłam trochę dalej, ale nie w stronę siostry. Położyłam się a łzy same
wypływały mi z oczu. Przez ostatnie miesiące źle się ze mną działo.
Czułam, że coś ze mną nie tak. Same do mojego mózgu wdarły się
wspomnienia z dzieciństwa, ale nie te złe, tylko dobre. Poczułam ogromne
wyrzuty sumienia, że chciałam zamordować Midilene. Co mi przyszło do
tego łba? Ugh... ona po prostu chciała pomóc swojej watasze... miliony
myśli kłebiły się w mojej głowie. Poczułam na sobie czyiś wzrok. Nade mną
stał Kail.
- Gdy będziesz czegoś potrzebował, to... zresztą co byś chciał od takiej idiotki... – powiedziałam i wybuchnęłam płaczem.
- Przestań.
- Możesz już iść. Jakoś sobie poradzę. – po tych słowach zawyłam smutno.
- Jeśli wolisz zostać sama... – rzekł i odszedł. Nie wiedziałam, czy
wróci. Nie obchdziło mnie to. Jedyne co mnie obchodziło, to mój
charakter. Kiedy stałam się taka... zła? Niedobra? Nie, to złe
określenia. Rozmyślałam nad sobą przez długi czas. Gdy słońce zaczęło
schodzić na dół wstałam i włóczyłam swoimi łapami w stronę jaskini.
Miałam totalnego doła.
<Kail? A co do tego zabójstwa, to przepraszam, głupia ja myślałam że tak będzie ok, ale i tak dzielnie z tego wybrnęłaś xD>
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń