Obawiałem się, że o to zapyta. Coś o mnie... Nienawidziłem tej historii. Historii o głupocie, która zrujnowała życie moje, mojej rodziny i Jej... Na samo wspomnienie przeszłości zrobiło mi się smutno. Wszystko wokół jakby poszarzało. Spojrzałem w górę. Na niebie zaczęły się zbierać rzędy chmur. Pierwsze krople deszczu uderzały o suche liście. Powietrze już pachniało świeżością burzy.
- Powinnyśmy poszukać jakiegoś schronienia, Pogodynko. Zaczyna padać.- powiedziałem cicho. Wadera chciała się jeszcze o coś zapytać, ale zrozumiała co mówił jej mój osowiały wzrok. Bez słowa ruszyliśmy przed siebie.
~~~
Było już niemal zupełnie ciemno. Co chwila gdzieś w oddali odzywała się zbliżającą burza. Szliśmy szybko. Mimo to nie znaleźliśmy jeszcze żadnego schronienia. Krople deszczu z każdą chwilą były coraz większe i coraz zimniejsze. Zerwał się wiatr. Spojrzałem na waderę, która szła beztrosko przed siebie. Jej roześmiane oczy skakały po kroplach deszczu, jakby chciała uchwycić piękno każdej z osobna. Uśmiechnąłem się lekko i opuściłem wzrok. Ziemia pod moimi łapami zaczęła przesiąkać wodą. Kałuże zmieniały się w niewielkie jeziora. Wilczyca zatrzymała się. Spojrzałem w stronę w którą patrzyła. Przez deszcz zobaczyłem jaskinię. Zerknąłem na waderę. Ona uśmiechnęła się i pobiegła przed siebie. Starałem się dotrzymać jej kroku, ale i tak zostałem w tyle.
W jaskini było sucho. Niestety sucho nie zawsze znaczy przytulnie. Otrzepałem się z wody i usiadłem by odpocząć po biegu. Wciąż dręczyło mnie pytanie wadery. Wiedziałem, że powinienem jej to opowiedzieć, ale nie wiedziałem jak. Wiele wilków które poznało tę historię, oddalało się potem ode mnie. Może to było jedno z działań klątwy... nie wiem. Ale nie mogłem okłamywać wadery. I tak wcześniej czy później musiał bym jej to opowiedzieć.
- ... Miała na imię Margaret... - powiedziałem. Nedvena spojrzała na mnie pytając. - Pytałaś o moją historię... Margaret jest jej częścią i... można by powiedzieć, że niemal całością...
Opowiedziałem jej o moim dzieciństwie, o przyjaźni, o tym jak... ją zdradziłem, o klątwie, wygnaniu... o wszystkim tym, co mi się przytrafiło zanim dotarłem tu. Kiedy skończyłem na dworze już nie padało. Zapadła cisza. Wiał tylko wiatr jak widmo minionej burzy... i historii. Wiatr który towarzyszy każdemu, od narodzin, aż do śmierci... w chwilach upadków i wielkich zwycięstw. Przypomniały mi się słowa Nedveny o lataniu. O emocjach jakie temu towarzyszą. O wolności, po którą ptaki sięgają codziennie a o której ja do dziś tylko marzyłem. O chmurach, ciepłych zachodach i chłodnych porankach. I poczułem się wolny. Po tylu latach poczułem ulgę. Nie dręczyło mnie już poczucie winy i ból. Całe moje ciało i serce wypełniło miłe ciepło, jakby właśnie moja dusza nauczyła się latać. Jakbym w końcu uwolnił się od przeszłości i mógł nareszcie zacząć żyć jutrem.
<Nedvena? Przepraszam, że to tyle trwało :< >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz