Banda zbirów wyprowadziła waderę z kopalni. Kairo został i kazał swoim bestią trzymać mnie aż nie da im znać. Kiedy minęło sporo czasu odkąd zniknęła za rogiem basior pozwolił im mnie puścić. Oczywiście nie byli delikatni i wręcz rzucili mną o ziemię. Nie zdążyłem się nawet podnieść bo od razu Kairo złapał mnie za szyje i przydusił do ściany. - Myślisz że ze mną wygrasz?! Jesteś żałosny! I co... Ona na pewno nie wie jaki jesteś naprawdę? Nie wie nawet jak wyglądasz!
- To nie twoja sprawa! - warknąłem ledwo mogąc cokolwiek wydusić. Basior przydusił mnie jeszcze mocniej.
- Trzeba było myśleć o tym wcześniej! - warknął i zluzował uścisk a ja bezwładnie upadłem na ziemie. - Zabrać go do celi! - warknął, a osiłki od razu się na mnie rzuciły. Związali mnie tak samo jak kiedy byłem w klatce (tz. wszystie łapy razem) i zawlekli do celi tak że ciągle jechałem po ziemi to bokiem to łapami. Droga zajęła parę minut, wystarczająco bym zdarł sobie bok o liczne skałki. Wrzucili mnie do celi. Musiała byc baaardzo głęboko pod ziemią bo nie postarali się za bardzo z tym związywaniem. Przednie łapy skuli mi razem i przyczepili łańcuchem do sufitu tak że unosiły się tak z pół metra nad ziemią. Tylne łapy zostawili wolne. Nie powiem nie była to za wygodna pozycja ale i nie jakaś bardzo wyczerpująca. Za to aby dostać się/wyjść z mojej celi trzeba było przejść przez 3 pary żelaznych drzwi, każde coraz mocniejsze. Nie wiedziałem ile mam czasu do kolejnego "zadania" ale nie chciałem marnować czasu. W pamięci utkwiły mi słowa Kairo " Trzeba było myśleć o tym wcześniej". Nasunęły mi bowiem pewien plan. Jest to jedyny w miare rozsądny i możliwy do zrealizowania plan więc nie zastanawiałem się zbyt długo. Chyba tylko w ten sposób mogłem ocalić życie...
Łapy a potem całe ciało stawały się większe. Z grzbietu zaczęły wyrastać mi skrzydła, a z głowy rogi, futro i oczy zmieniło kolor na krwisto czerwony. W rezultacie przyjąłem postać "dawnego, złego mnie"
Łapy stały się większe a całe ciało bardziej masywne i potężne przez co kajdany rozbiły się na milion małych kawałków a moje przednie łapy spokojnie opadły na ziemię. Położyłem sie na środku klatki czekając na reakcję strażników na hałas. Nie musiałem czekać zbyt długo choć chwile zajęło im otworzenie wszystkich drzwi. Oczywiście głąby nie zamknęły za sobą ani jednych. Do celi weszły 2 basiory. Byli potężni ale o głowę niżsi ode mnie. Podniosłem się aby im to udowodnić a oni nie bardzo wiedzieli co ze sobą zrobić. Bez problemu obu ich obezwładniłem. Skułem im przednie łapy razem i przyczepiłem łańcuch tak że jedna łapa od jednego i jedna od drugiego były spięte razem i obu mogłem ciągnąć po ziemi jednym łańcuchem. Jednemu rozciąłem pazurem bok, tak aby było widać że leci mu krew. Obydwaj byli nie przytomni więc przeciągnięcie ich przez pusty korytarz nie było trudne. Jeszcze pamiętałem które ścieżki gdzie wiodą więc bez trudu doszedłem do "pokoju" naczelnika. Wyważyłem bez najmniejszego problemu drzwi. Kairo popatrzył na mnie z niedowierzaniem ale kącik jego ust uniósł się. Rzuciłem mu jego obezwładnionych osiłków pod nogi.
- No, no... Nie myślałem że jeszcze cię zobaczę w tej postaci. HARU.- zaśmiał się - Ale nie myśl że wystarczy zmienić postać żeby nie być już zdrajcą!
- Nie zdradziłem was! - krzyknąłem
- Nie! A niby jak wyjaśnisz ucieczkę, zmianę postaci i twoje całe życie po odejściu?!
- Nic nie rozumiesz?! Chciałem dorwać matkę!
- Nie kłam! Zabili ją na twoich oczach!- warknął wrednie Kairo
- Nie prawda! Kazała mi iść znaleźć ojca! Byłem wtedy dzieckiem co miałem zrobić? Powiedziała że wszystko w porządku! Chciałem iść po ojca żeby coś zrobił. Nie wiedziałem że było za późno! Uświadomiłem to sobie dopiero lata później. Chciałem wrócić ale nie mogłem. Uważaliście mnie za zdrajce! Gdybym tu przybył zabilibyście mnie bez słowa!
- Dlaczego miałbym ci wierzyć?!- warknął pogardliwie. Wskazałem łapą na 2 omdlałe wilki.
- Gdybym was zdradził nie byłbym w stanie skrzywdzić żadnej istoty!
- Hmmm... A więc co teraz zamierzasz?
- Chce do was dołączyć.
- Myślisz że to takie proste? I tak ci nie ufam!
- Jak każdemu - rzuciłem zgryźliwie i obydwaj zaczęliśmy się śmiać.
- W sumie racja... Niech ci będzie... Ale nie myśl sobie to tamto! Najpierw sprawdzimy na ile to co mówisz jest prawdą!
- Co mam zrobić?
- Na razie będziesz wykonywał wszystkie moje rozkazy! - warknął i zagwizdał. Wtem do "pokoju weszło kilku basiorów i przygwoździli mnie do ziemi. Było ich zbyt wielu żebym dał sobie z nimi radę.- Mówiłem że nikomu nie ufam.
- Sprytnie... - warknąłem. jeden z oprychów przytrzymał mi kuffe tak że nie mogłem się ruszyć a drugi zapiął mi coś na szyi. Kiedy to zrobił wszystkie zbiry które mnie trzymały puściły i wyszły. - Co to jest?! - warknąłem podnosząc się
- Obroża. Taką samą mają wszystkie sługusy. Wystarczy jeden niewłaściwy ruch, coś co mi się nie spodoba a zostaniesz porażony prądem. Nie da się tego zdjąć i nie da się z tym uciec.
- Jak śmiesz? Ja powinienem tu rządzić!
- Ale nie rządzisz. Trzeba było myśleć o tym wcześniej!...
<Fazie? Sorka że tak dłuuuugo ale w zamian za to troszeczkę się rozpisałam ;) Kinaj zły? :O Pamietaj tylko ze wygląda zupełnie inaczej czyli Fazie go nie pozna :P >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz