- Zgraję jednorożców... - mruknęłam i rozejrzałam się. - Musi gdzieś tutaj być...
Wtedy nos Eris nagle poszybował w górę, węsząc.
- Są tam. - syknęła, wskazując przed siebie, w miejsce, gdzie droga zakręcała w lewo za wielką skałą i nie było stąd widać, co jest za nią.
- Szybko, bo nas zwietrzą! - szepnęłam i zaczęłam na zgiętych łapach prawie czołgać się po ziemi w kierunku skały.
Ostatnie kilka metrów pokonałyśmy długimi, bezszelestnymi skokami, już tuż-tuż, napięcie mięśni, obrót, i... stajemy oko w oko z potężnym jednorożcem na czele gromady innych!
<Eris? Wybacz za długie nieodpisywanie...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz