sobota, 18 stycznia 2014

Od Emergeda cd historii Shervany

Uśmiecham się, chwytając ją i stawiając na ziemi. I nagle, nie wiem, czy z podniecenia, Shervana tworzy portale. Tysiące. Wszędzie gorące, palące lustra. Ona wpada na jedno, jak uderzam barkiem w drugie. Ciemność. Cisza. I nagle gwar. Ale nie zwierzęcy, nie. I smród. Całkiem nienaturalny. Hałas, ciemność przygniata! Jestem w samym środku jakiegoś wiru... Miasto. Ludzkie, potworne miasto.
- Shervana!
Ktoś na mnie wpada, ktoś uderza nogą, coś przejeżdża po mnie oponą.
- SHERVANA! - ryczę. Pomóż mi, błagam!
Ktoś krzyczy. Dymiąca maszyna przede mną.
- NIE!
Przypomina mi się tekst pewnej piosenki:



Ile słowa ważyć będą gdy spotkamy się tam
Gdzie ktoś dawno temu stwierdził
Że to miejsce zmieni nas


W swoim czasie wszystko płynie i zabiera
Także nas
Poszukiwać wspólnej drogi
To nasze role to nasza gra


Ostatecznie
Odnajdziemy się po latach
Nasze drogi
Jeszcze kiedyś przeplotą gdzieś


Odpłyniemy
Kiedyś może w jakąś siną dal
Choć mijamy co dnia


Ile słowa ważyć będą gdy spotkamy się tam
Gdzie ktoś dawno temu stwierdził
Że to miejsce zmieni nas


W swoim czasie wszystko płynie i zabiera
Także nas
Poszukiwać wspólnej drogi
To nasze role to nasza gra...


I ogarnia mnie to przytulne poczucie pewności i spokoju... I pozwalam sobie odpłynąć... Zrobić miejsca mojemu przyjacielowi... I ciemnieję... Nie, on to robi.... Ale jakie to ma znaczenie...? On już zabija moich wrogów........

<Shervana...?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy