Stanąłem nieźle skołowany. Rose? Ta hiperaktywna wadera która kiedyś się
do mnie przyczepiła? Ta sama, która podniecała się tym, że jestem
duchem i upolowałem jelenia? Otrząsnąłem się i uznałem, że na dwie
godziny przybiorę materialną postać.
-A więc...Moonshine - powiedziałem już łagodniejszym głosem - myślałem,
że każdy ucieknie przed moim wyciem, a zwłaszcza taka różowa panienka
jak ty - dodałem już mniej uprzejmie.
-Wiesz co? Idź sobie w kij - odmruknęła, po czym przerażona spojrzała na
zachodzące słońce. Przypomniałem sobie, że ponoć zachód słońca źle
działa na duchy.
<Moonshine?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz