Las był dzisiaj wyjątkowo mroczny i nieprzewidywalny. Wyczuwałem każdy najdrobniejszy szelest, każdy krzyk mordowanego stworzenia. Tak, było tu niebezpiecznie. Dokładnie tak, jak lubię. Lodowaty wiatr przeszywał moje niematerialne ciało. Wzniosłem pysk w górę i wydałem z siebie przeraźliwy okrzyk, okrzyk duszy uwolnionej z wieloletniego zniewolenia. Rozejrzałem się wokół siebie dzikim wzrokiem. Wszystko uciekło ode mnie. Stałem teraz sam, w sercu nieprzeniknionej, mroźnej puszczy. Usłyszałem jak skrada się do mnie jakiś wilk z watahy.
< Emmm.... jakiś wilk z watahy xd? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz