wtorek, 29 października 2013

Od Emersit'a cd historii Shervany

- Mhm.
Kiwam głową, a później odwracam mordkę w stronę Auegiliauesa.
- Dobrze, Auegiliauesie, my będziemy się zmywać.
Gigantyczny ogr szczerzy kły w uśmiechu.
- Jeszcze raz Ci dziękuję. Naprawdę, nie wiem, co stało by się z moją przyjaciółką, jeśli nie ty.
- Oh, nie takie rzeczy Auegiliaues robił... No, już, zmykajcie, teraz pomagam wiewiórce Renacie!
- Oczywiście, już idziemy!
Odbiegamy wraz z Shervaną. Gnamy przez łąkę. Ohh, nie pamiętam, kiedy tak bardzo czułem żywą, ciepłą i radosną ziemię pod stopami! Kiedy radowałem się tak szczerze widokiem Shervany! Nieskalanej, żywej i zdrowej Shervany. Gnamy prędzej niż gepard. Gnamy do domu.

Zmrok wita nas w połowie drogi. Zatrzymujemy się na radosnej łące. Usypiamy.

Cała łąka budzi się w jednej sekundzie, jak podpalona ogniem. Shervana też. Obserwujemy jak dzienne, zaspane stworzenia wychodzą ze swych nor, a nocne wystawiają głowy z traw. Czekamy.
Bezgłośna kula światła przecina powietrze. To biała błyskawica bez grzmotu. Błyskawica poprzedzająca... poprzedzająca...! Tak! WIEM!

I znów wszystko usypia, wraz z nami.

Około trzeciej, czwartej...

- Shervana... Shervana!
Szturcham waderę i śpiewam:
- Wstawaj, już czas!
- Czas na co?... - mamrocze.
- Musimy wyjść z lasu!
I znów gnamy, nie całkiem jeszcze obudzeni, przez gęste zarośla. Szybciej, szybciej!
Pół godziny później wydostajemy się z lasu. Hamuję czym prędzej.
- Kilka minut, kilka minut!
- Kilka minut do czego?
- Do piątej!
- I co z tego?
- Zobaczysz.
4.58. Czas płynie wolno... 4.59...
- Spójrz, Shervana, spójrz!
5.00! Niebo rozbłyska na różowo. Najpiękniejszy dzień w roku, Demergi - czytała moja starsza siostra, pierwsza z moich opiekunek - to Dzień Różowego Nieba. I niech po stokroć dziękuje niebiosom stworzenie, które je zobaczy.
Teraz rozumiem, dlaczego.
Fale różu smagają różowe chmury i gonią szczęśliwe ptaki, szybujące jak po wacie cukrowej. Najpiękniejszy dzień w roku, najpiękniejszym w życiu. Shervana, tak jak ja, przez kilka sekund stoi i wpatruje się w niebo otwartymi szeroko oczami, a po chwili zaczyna się śmiać. Tak brzmi śmiech szczęścia - myślę i również chichoczę. Teraz śmieje się cała łąka, łąka doświadczająca cudu.

Kilka godzin później, gdy niebo już blaknie, czuję, że coś teraz wiem. Coś, co jest dużo ważniejsze niż jak najpiękniejszy cud. Moje serce przyspiesza rytm, a ja otwieram usta i śpiewam:
Insanio Te amo, Shervana, 
nequeo sine Te vivere.

<Shervana?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy