- Urodziłam się w Wataszce Demonów i od małego byłam uczona z nimi żyć. Jako szczeniak moim dziecinnym umysłem potrafiłam odgordzić go od mojego ciała i schować tak, by nie mógł się sam wydostać na wolność. Dużo testów, sprawdzianów, prób i uznali, że jestem gotowa, by zabijać.
- Zabijać... - powtórzył jak echo Emersit.
- Po to była nasza wataszka. W członkach naszej watahy znajdowały schronienie wszystkie Demony. Była też taka legenda...
" Dawno, dawno temu, niedługo po tym jak powstał świat, zwierzęta zaczęły się gromadzić w grupy. Z początku małe kilkuosobowe z czasem zaczęły się zmieniać w watahy i stada. Niewiele z nich zostało do dziś dzień, sowy stwierdziły, że to jest za mało opłacalne, wiewiórki pokłóciły się o coś, a dla zajęcy nie miało to sensu. Wilki zaś były wyjątkowe. Miały swoją chierarchię i potrafiły się szanować. Nie ustalały, że każdy jest równy, jak większość zwierząt, bo wiedziały, że ktoś musi kierować. Z początku były to Demony, bądź Anioły, które w owych czasach miały cielesną postać, a nie marną duszę latającą po świecie. Były one, w każdym rodzaju zwierząt - zające, wilki, sokoły, gryfy, lisy, feniksy. Jednak zawsze wyglądały tak samo. Demony z umaszczeniem czarnym jak mrok, z Znakami Śmierci, które wyróżniały się na ich ciele czerwonymi kreskami i z szkarłatnymi oczami, zaś Anioły białe, że w słońcu nie można na nie patrzeć, z Znakami Życia, które odznaczały się złotym kolorem i ślepiami błękitnymi jak pogodne niebo, które zawsze niesie nadzieje na nowy początek. Ilość znaków była ważna. Im więcej, tym potężniejszy jest wilk. Demon, za każdą śmierć dostawał jeden Znak, który wyglądał jakby ktoś ciął go pazurem, zaś Anioły, za każdy ratunek, pomoc, dobre chęci dostawały małą spirale. Jednak Demony za bardzo chciały rządzić. Każdy zdobywał nowe znaki idąc przed siebie i mordując. Aż w końcu ktoś kto jest na górze i zawsze nad nami czuwa powiedział:
- Dość!
Wraz z tym słowem, każde stworzenie, które posiadało owe znaki, a nie było żadnego Demona, który ich nie miał, padł na ziemię martwy, a jego dusza unosiła się nad ciałem, a potem uleciała tam gdzie jej miejsce. Jednak nie wszyscy chcieli, by oni ich opuścili. Łapali w łapy, skrzydła, szpony, kopyta wszystkie dusze i łączyli ją z własną, bądź odawali komuś. Tak oto dostali nowe Moce, ale również nowe zmartwienie. Nigdy bowiem nie da się całkowicie zapanować nad nimi. Długo zamknięci w ciele, nabierają mnóstwo Energii i ujawiniają się. Ten kto bacznie obserwuje nas z góry pokręcił tylko głową i rzekł:
- Chcecie - ratujcie, nie chcecie - dajcie odejść. - po czym dodał:
Lecz jeśli już do serca waszego dotrą owe stworzenia,
pozbyć się możecie tego mienia,
tylko w sposób trudny i niebezpieczny,
bowiem strzeże go Strażnik Rzeczny.
Bardzo pragniecie? Idzcie do Xersatka.
Tam bowiem czeka dalsza zagadka.
Nic już nie mówię w tej sprawie.
Zamilknę na wieki i milczeć nie przestane.
Zaś owe potwory jak zwali je zwać będziecie,
będą Was dręczyć setne stulecie.
I się stało. Powstały grupy Demonów, stada i inne sfory. Dusze Demonów trzymajali w słojach i dawali potomkom, a odbierali starcom. "
- To prawda? - spytał Emersit.
- Nie wiem.
- Jednak jest tu wskazówka.
- Która kiedyś trzymała mnie przy życiu. Próbowałam pozbyć się Demona, ale nie wiedziałam gdzie szukać Xersatka. Mnóstwo osób ma tak na imię.
- Próbowałaś pozbyć się Demona i już nie próbujesz?
- Nie.
- Czemu?
- Nauczyłam się z nim żyć. Nikt nie próbuje z nimi rozmawiać zaś ja to zrobiłam i w tej rozmowie zawarłam z nim umowę.
- Jaką?
- Ogólnie polega ona na tym, że on nie wtrynia mi się w życie niepytany, a użycza mi swoich Mocy tylko jak go poproszę i nie próbuje mnie kontrolować wtedy, wykonuje tylko moje rozkazy.
- A co Ty dla niego robisz?
- Obiecałam szukać pewnego Demona i oddawać mu czasem kontrole...
< Emersit? xD Tak jakoś od czapy wszystko >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz