Kilka wielkich, zielonych potworów patrzyło na nas z podekscytowaniem.
- ChoIera - powiedziałem
- Odezwał się! - zapiszczał jeden z nich
- I co my zrobimy? - zapytała Rosie
- Ja już chyba wiem... - zacząłem tłumaczyć waderze mój plan
Po kilku minutach pytań i odpowiedzi zacząłem wcielać go w życie.
Potwór, który miał klucz spał obok nas. Ledwo przecisnąłem łapę przed
kraty i szturchnąłem go. Przestraszony zwierzak (jeśli można go tak
nazwać) spadł z krzesła na którym siedział i przy okazji zrzucił klucz z
szyi. Szybko zabrałem go i otworzyłem klatkę. Użyłem mocy
niewidzialności. Wziąłem Rosie za rękę i oboje wyszliśmy z pułapki
niezauważeni.
- Uratowani - uśmiechnęła się wadera kiedy byliśmy na zewnątrz
- Może nie był to jakiś super-skomplikowany plan ale udało się -
powiedziałem - Tylko nie zbyt wiem gdzie jesteśmy i jak wrócimy do
watahy...
<Rosie?>
EDIT. Post numer 666! o_O *akysz, akysz!* - Shervana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz