piątek, 4 października 2013

Od The Ring'a

Tej nocy poczułem się na siłach, aby zmaterializować się i pójść do moich szczeniaków. Poleciałem (wciąż w dusznej postaci) do jaskini w której niegdyś żyłem. Wleciałem do środka. Zauważyłem szczeniaki leżące na ziemi i smacznie chrapiące. Ale Blue nie było.
"Fajnie zajmuje się dziećmi" - pomyślałem - "Muszę z nią o tym pogadać, jak już łaskawie się zjawi". Moje dzieci leżały obok siebie. Andrea słodko spała przykryta ramieniem Ralfiego. Był to cudowny widok. Zmaterializowałem się i zacząłem szturchać Ralfiego.
-Hmmmm? Niedźwiedź?! Niedźwiedziu, gdzie jesteś?!- wykrzyczał zaspany Ralfi.
-Syneczku kochany, to ja - twój ojciec. Twój kochający ojciec - łzy poleciały mi z oczu podczas tego spotkania. Ralfi siedział na ziemi i patrzył na mnie wielkimi oczami pełnymi łez.
-Tata? Ja cię nigdy nie widziałem! Ten niedźwiedź...ja go kiedyś...- i właśnie w tym momencie się rozpłakał. Andrea, wyczuwając przez sen nieobecność brata obudziła się i także rozpłakała się ze wzruszenia. wziąłem obydwa szczeniaki w ramiona i zakręciłem się wokół. Niestety, nagle przestałem być materialny i szczeniaki wyleciały mi z łap i trzasnęły łbami o ścianę. Po czym znów zasnęły.
"No nic. Przyjdę kiedy indziej" - pomyślałem, odlatując. Po drodze zauważyłem Blue wracającą z herbatki u znajomej. Ależ nieodpowiedzialna z niej matka!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy