- ...
- Alice...
- CHCĘ SIĘ STĄD JAK NAJSZYBCIEJ WYDOSTAĆ ,ŻEBY MÓC CIĘ POTEM...!
- To nie moja wina!
- TO PO CO...
- Luchciach smutny, Luchciach nie chce kłotniciach... - powiedział smutno stwór.
- Widzisz? Przez ciebie Luchciachowi smutno - Kinaj pogłaskał go po głowie i uspokajał - Ci malutki, spokojnie...
- C-co?! - patrzyłam na tą scenkę. Chciałam wydobyć z siebie jeszcze pare krzyków, ale zabolało mnie gardło.
- Ech.. - mruknęłam i ruszyłam do przodu.
- Ej, gdzie idziesz?
- Nie mam zmaiaru stać tutaj jak głupia - powiedziałam.
- No to idziemy z tobą - odpowiedział basior.
- My?
- Tak, Luchciach tez idzie.
Modląc się o święty spokój szłam dalej. Bezmyślny stwór i Luchciach rozmawiali o jakiś różowych króliczkach. Chwila...
- Ej, mały, chciałbyś zobaczyć króliczka? - uśmiechnęłam się do niego sprytnie.
- Tak, Luchciach chceciach! - wesoły podskoczył ,a Kinaj patrzył na mnie z zaciekawieniem - przecież nie było żadnych królików. Narazie.
Zaczęłam się przemieniać. Moje uszy wydłużały się, a oczy przybierały koloru krwi. Już po chwili stałam jako gigantyczny czarny królik z kosą w ręku i ukazującego rząd ostrych kłów w przerażającym uśmiechu. Patrzyli na mnie ze strachem, ale po chwili...
- Króliczek, zawsze chciałem mieć króliczkaciach! - krzyknął rozradowany Luchciach i przytulił się do mojej nogi - Kochany króliczekciach!
- C-co... Złaź z mojej nogi! - co z nim jest nie tak?!
- I jeszcze masz taką dużą różdżkę...! - uczepił się końca mojej kosy i zaczął się po niej wspinać. Zrzuciłam go ,ale znowu uczepił się mojej łapy. Kinaj leżał i trzymał się za brzuch, który go bolał od śmiechu.
- ZRÓB COŚ!!!
<Kinaj, zły Luchciach, zły>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz