wtorek, 1 października 2013

Od Emersit'a cd historii Shervany

Biegnę i biegnę, a końca wiecznego śniegu nie widać. Głowa Shervany opada. Błagam, niech śpi, nie umiera! Wytężam wszelkie siły i dalej robię rozpaczliwe skoki. Mój bieg nie ma końca! Nagle coś wyczuwam. Ziemia. Gdzieś pomiędzy tym śniegiem jest ziemia. Zatrzymuję się, ryjąc pazurami śnieg. Nie ma czasu na zastanawianie się ile mam jeszcze siły. Na pewno niewiele. Ale dla Shervany mogę zużyć całą i zginąć. Nie mam dużo czasu. Ona umiera. Tworzę pole siłowe, które odgarnia śnieg. Zaczynam wściekle drapać pazurami zamarzniętą na kość ziemię. W końcu rzucam w nią płomieniami klnąc na chłód tej krainy. Teraz kopie się łatwiej. Stopniowo zasypuję Shervanę ziemią, tak będzie jej cieplej. Tak głęboki rów wystarczy! Gdy wraz z waderą jesteśmy w środku, tworzę pole siłowe, które utrzymuje ziemię i śnieg nad nami. Tak, teraz jest zdecydowanie cieplej. Kładę Shervanę pod prowizoryczną "ścianą" i zaczynam kopać wąski tunel w dół, w którym, mam nadzieję, znajdę wodę...

<Sher?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy