- Angel... Wstawaj. - potężny głos mojego ojca rozniósł się echem po całej jaskini, budząc mnie.
- Co się dzieje? - spytałem oszołomiony tą niecodzienna sytuacją. Mój ojciec zwykle omijał mnie szerokim łukiem.
- Zanim wzejdzie Świetlisty Krąg (tak w mojej watasze mówiono na słońce,
choć nie wiem dlaczego) masz zjawić się w sali zebrań. - rzekł, po czym
wyszedł z jaskini dumnym krokiem, jak przystało na przywódcę.
Otaczające mnie duchy emanowały dziwną energią, dlatego też nie mogłem
ich zrozumieć. Mogłem się tylko domyśleć, że wydarzy się coś niedobrego.
Słuchając słów ojca zjawiłem się w wyznaczonym miejscu zanim pierwsze
promienie słońca padły na nasze terytorium. Owy teren, w którym się
znalazłem był otaczany przez wysokie mury, do których były
przytwierdzone setki palących się pochodni.
Główne miejsca były zajęte przez trzynastoosobową Radę naszej watahy. Wśród nich znajdował się mój ojciec.
- W związku z ostatnimi wydarzeniami do jakich doszło na naszych
terenach- zaczął Jardir [czyt. Dżardir]. Czarny, potężny wilk, który
jest przewodniczącym Rady. - Czyli dwóch morderstw, czterech porwań i
wytępienie prawie całej żywności z pobliskich lasów jesteśmy zmuszeni
wygnać cię z naszej sfory.
Nie mogłem w to uwierzyć... Na czoło wystąpił mi zimny pot, a bicie serca przyspieszyło.
- Ale co te wydarzenia mają wspólnego ze mną?- spytałem, mając nadzieję, że to jakiś lipny żart.
- Twoją mocą jest przywoływanie zmarłych dusz prawda?
- Nie, to nie tak... - ukłoniłem się zanim zgłosiłem sprzeciw. W naszej
watasze było dużo uściślonych zasad, których każdy musiał przestrzegać. -
Nie mogę ich przywołać siłą woli. One ukazują mi się same. Mogę
ewentualnie poprosić danego ducha, by się zjawił, ale to często nie
skutkuje.
- Niestety nie mamy innych podejrzeń kto mógł stać za tymi sprawami. Cała
Rada stwierdziła, że możesz mieć kontakty z samymi "alagai" -
kontynuował Jardir.
"Alagai" w wierzeniach naszej sfory były to złe duchy. Niekoniecznie
wilcze, ale mające wilczą krew w żyłach. Uznawaliśmy je za demony, które
mają moc silniejszą niż każdy znany dotychczas wilk. Co dziwniejsze,
nie ma namacalnego dowodu, że one w ogóle istnieją. Jedynym punktem
łączącym "alagai" z naszym światem, są przepowiednie przenoszone z
pokolenia na pokolenie drogą słów, więc przez wiele dekad ta historia
mogła ulec całkowitej zmianie.
- Mamy również podejrzenia, - zaczął mówić Abban. Gruby, kulawy, lecz
niesamowicie inteligentny basior. - że ty jako wilk który posiada taką
moc, sam może być "alagai".
- Z wielkim szacunkiem, Abbanie, - ukłoniłem się nisko. - ale sądzę iż wasze
stwierdzenia są mylne. Jestem zwykłym wilkiem i nie mam niczyjej krwi na
łapach.
- Spójrz tylko na swoje skrzydła, a raczej na ich brak. - odezwała się
Inevra. Piękna, żółto-brązowa wilczyca o złotych skrzydłach i
błękitnych jak tafla wody oczach. - Tylko mordercom skrzydła już nie
służą. Łamią się, a pióra zaczynają palić się w promieniach Świetlistego
Kręgu. Zostają tylko czerwone strzępy i pozostałości. Tak jak u ciebie.
Jesteś kolejnym z upadłych. - jej słowa zabrzmiały mi echem w umyśle.
Ukłoniłem się ku waderze. - Skrzydła straciłem wraz z ukazaniem się mocy, a nie przez morderstwo.
- Przykro mi synu - odezwał się mój ojciec. - Zgodnie z całą Radą
uznaliśmy, że stwarzasz zagrożenie dla członków naszej watahy. Nim
zajdzie Świetlisty Krąg masz opuścić naszą ziemię.
***
- Fallen?! Co ty tu robisz?! - obudził mnie znajomy głos.
- Shervana? - nie mogłem w to uwierzyć, że ona stoi nade mną.
- Czemu tu śpisz i co się stało?!
Wstałem i otrzepałem się. Byłem lekko roztrzęsiony, ponieważ kolejny raz
z rzędu śni mi się dzień mojego wygnania z dawnej watahy od czasu gdy
kilka dni temu ją odwiedziłem.
- Porachunki ze starą watahą. - odparłem. - Chciałem wrócić do Twojej watahy, ale terytorium zajmowały inne wilki.
- Mogłeś komuś powiedzieć, że odchodzisz. Wszyscy się o ciebie
martwiliśmy, a zwłaszcza Gine. - odparła. - Nasze nowe terytorium jest
kilka kilometrów stąd. Masz szczęście, że byłam na zwiadach. - uśmiechnęła
się.
Ruszyliśmy w kierunku nowego terytorium Watahy Black Night.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz