Ta syrena okazała się złudzeniem, mgłą którą rozwiał jakiś wilk.
Znałem go i za nim nie przepadałem.
Delgo!
- Witaj, Shervana, nie widziałem cię od czasu tej ostatniej kłótni.
- Mhm. O co chodzi?
- Chciałbym się pogodzić.
Wtedy Shervana zaniemówiła.
- Wiesz, ja jeszcze nie wiem.
Muszę pomyśleć.
Po czym razem polecieliśmy w las.
W pewniej chwili, wywróciłem się o korzeń a Shervana o mnie i na mnie leżała.
Sytuacja była krępująca, aczkolwiek śmieszna więc zaczęliśmy się turlać i śmiać.
Śmialiśmy się może z dziesięć minut po czym pomogłem jej wstać, i razem ruszyliśmy dalej
W pewnej chwili zauważyliśmy niewyraźne punkciki na linii horyzontu.
- Stado aaren!
- Polujemy?
- Pewnie.
Zaczęliśmy biec.
Dotarliśmy tam w pięć minut i od razu upatrzyliśmy rannego w nogę pięknego samca.
- Ale duży. - powiedziała z zapartym tchem.
- Chcesz go? Czy może jakąś łanię?
- Tego! Będzie uczta dla nas, i innych.
- Dobra!
I zaczęliśmy go okrążać.
Zdezornientowanego jelenia pierwszy zaatakowałem ja.
Chwyciłem się jego szyji, a Shervana ugryzła go w tylną nogę.
Jeleń nie mógł oddychać, i wkrótce padł.
We dwoje jakoś udało się nam go zaciągnąć go na tereny watahy.
~~~~~~~~~~Po jedzeniu~~~~~~~~~~
- Mmm... to był udany dzień
- Chciałbym go powtórzyć.
- Świetnie. - Odpowiedziała wyraźnie strapiona.
<Shervana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz