Kiedy gryf ożył zaniemówiliśmy.
On zaczął mówić.
- Czego tutaj chcecie?
- Eee.... to tereny naszej watahy.
- Watahy? To Tereny Elfów. Mieszkają tutaj.
- Właśnie że nie mieszkają!
- Nie? Udowodnij to.
- Na przykład popatrz! Widzisz tu kogoś? Te miasteczko to ruina!
- Nie obrażaj mojego domu!
Wtedy gryf się na nas rzucił.
Uciekaliśmy jak szaleni, ale okazało się że nie może się nigdzie ruszyć przez łańcuch który powstrzymywał go przed ucieczką.
- Haha, poczwaro - Szydziłem. - Nie złapiesz nas nie...
W tym momencie łańcuch się urwał a posąg ów, zaczął za nami gonić.
Zaczęliśmy uciekać.
Biegliśmy po skałach, w pewnym momencie gryf się poślizgnął i runął do wody.
Uciekaliśmy jak najdalej od tego przeklętego miejsca
Jak doszliśmy na polanę rzuciliśmy się na ziemie i dyszeliśmy.
- Fajnie było nie?
- Żartujesz? O mało nas nie porwał.
<Shervana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz