Pośrodku polany siedziała mała wilczyca grzebiąca noskiem w kolorowych roślinach. To byłam ja. Zbierałam na łące przed moją jaskinią kwiaty dla mamy. Wybierałam różowe i żółte, jej ulubione... Wzięłam wszystkie w pysk i dumna z siebie krzyknęłam:
- Spójrz co dla ciebie zrobiłam!
Mama siedziała przy wejściu do naszej jaskini. Nasz dom był jasnej barwy cały obrośnięty bluszczem, co nadawało mu ciekawego wyglądu. Stara wadera uśmiechnęła się tylko na mój widok i rzekła:
- Dziękuję córciu, są przepiękne.
Po czym wróciła do czytania zwojów. Szczęśliwa ,że podobały się mamie rzuciłam je w górę i zaczęłam w nich tarzać. Kochałam ten zapach trawy i aromat kwiatów...
Usłyszałam dziwny głos w lesie. Mama nie zwróciła na to uwagi, ale ja uważnie zaczęłam się wpatrywać w gęstwinę. Tam coś jest... Nagle na mój wzrok natrafiły czarne ślepia. Zza drzew wyjrzał na mnie pysk niedźwiedzia.
Głos mi uwiązł w gardle. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Chciałam uciec, ale czułam jakbym łapy miała z ołowiu. Zaryczał. Mama podniosła powoli głowę i spojrzałam z przerażeniem na tą scenę. Jej bezbronne dziecko stoi pare metrów od niedźwiedzia, który ponownie rozdziawił paszczę. Warknęła i skoczyła tuż przy niedźwiedziu. Zamachnął się łapą, ale chybił. Mama za to nie. Trafiła go prosto w oczy, oślepiając go. Bestia stanęła na tylnych łapach i już miała się na nas rzucić, kiedy oczy wadery zalśniły czerwienią. Źrenice były jak u węża. Niedźwiedź został przemieniony w kamień. Niczym posąg upadł do tyłu. Rozległ się huk, a ja spojrzałam na mamę... Leżała wykończona na ziemi i oddychała nierówno. To był dla niej za wielki wysiłek... Poczułam jak oczy napełniają mi sie łzami... Moja mama... Nie...
Wtem jej martwe ciało zniknęło, to samo stało się z niedźwiedziem i lasem. Obraz, który widziałam przypominał piekło. Nagle przede mną pojawiła się czarna wadera z czerwonymi oczami... W jej gęste futro były wplątane rubinowe wstęgi. Babcia... Jej pysk wyglądał jakby był pokryty wężową skórą... Uśmiechnęła się złowieszczo.
- Taki jest nasz los... Te, które wzrokiem przemieniają w kamień są skazane na samotność i śmierć... Nas nie można kochać. Każda w końcu straci życie w męczarniach przez swój... dar.
Wstęgi przemieniły się w wijące węże... Oplotły mnie i zacisnęły się na moim ciele... Czułam jak się duszę... Obraz zaczął czernieć...
Obudziłam się z krzykiem. Nie... Znowu ten koszmar... Podniosłam się lekko i wyjrzałam zza jaskini. Słońce ogrzewało gady wylegujące się na kamieniach. Jedna z jaszczurek podniosła się na mój widok i zwiała do lasu. Potrząsnęłam głową. Czemu mnie to musi tyle dręczyć... Od tamtego dnia...
Rozciągnęłam się. Miałam ochotę na spacer. Wiedziałam ,że to niebezpieczne, ale chciałam odświeżyć umysł... Nie mogę siedzieć w jaskini tak cały czas...
Poczułam delikatny wiaterek rozwiewający moje futro... Węstchnęłam i weszłam do lasu. Wędrowałam trochę czasu. Było wspaniale. Znalazłam nawet łąkę ,na której pełno było kwiatów. Położyłam się na plecach i zrelaksowałam.
Nagle poczułam mocne uderzenie i czyiś krzyk. Otworzyłam oczy i przerażona zobaczyłam, że na mnie leży inny wilk! Najwidoczniej wadera o biało-czerwonym futrze podniosła się i wymamrotała:
- Wybacz,nie wiedziałam, że ktoś tu leży.
Spojrzała na mnie. Jej zielone oczy zaczęły mi się badawczo przyglądać.
- Kim ty jesteś?
Głos uwiązł mi w gardle. Czemu wyszłam na ten głupi spacer... Spuściłam głowę i szepnęłam:
- Przepraszam
Skuliłam się i czekałam na nie wiem co. Aż wadera mnie przepędzi, zaatakuje... Czekałam.
- Nie należysz do tej watahy, prawda?
Pokręciłam przecząco głową.
- A masz inną?
Znowu zaprzeczyłam.
- A chciałabyś dołączyć?
Podniosłam głowę. Wadera uśmiechała się lekko.
- Ja... ja nie mogę.
- Co? Czemu?
- Moja moc... ja nie mogę.
- Nie ważne jaką masz moc. Każdy tutaj jakąś ma. Możesz dołączyć niezależnie od niej.
- Ale ja zamrażam... wzrokiem... Jestem hybrydą wilka i meduzy...
- I...?
- Ja nie moge...
- Powiem tyle, nie zostawię cię tu tak. Dołącz do nas, tutaj nie liczy się to czy jesteś czystej krwi wilkiem czy nie. Moc też nie ma znaczenia. Wśród nas jest nawet duch!
Nie wiedziałam jak odpowiedzieć. Nie ,nie mogę...
- I jak? - zapytała troskliwie.
Popatrzyłam na nią. Uśmiechała się ciepło. Dołączyć?
- A jeśli inne wilki mnie przepędzą?...
- Nie ma u nas takich co by cię przepędzili. Każdy jest otwarty na inne wilki. Zapewniam cię.
Pomyślałam jeszcze chwilę.
- Jak nie wierzysz,chodź. Sama się przekonasz - zgodziłam się choć i tak nadal miałam wątpliwości. Wadera zaprowadziła mnie do miejsca, który nazywał się lasem Ke'rei. Niektóre wilki się wygłupiały, inne odpoczywały, a jeszcze inne próbowały coś upolować. Na nasz widok większośc zwróciła uwagę na nas. Spuściłam znowu łeb i poczułam rumieńce.
<Shervana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz