Biegnę dalej. Zgodnie z oczekiwaniami za zakrętem wpadam na jasną waderę.
- Uff... Jesteś, Shervana.
Wygląda na zbitą z tropu.
- Eee... Czy my się znamy?
- Nie. - uśmiecham się szarmancko. - Emersit.
Wciskam łapę w jej i potrząsam nią energicznie. Shervanę trochę zamurowało. Uśmiecham się.
<Shervana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz