- Ucieczka nic Ci nie da! - usłyszałem krzyki prześladowców.
Nie miałem szans, jeśli bym dalej uciekał... Była jedna opcja. Szybko odwróciłem się i skupiłem wzrok na najbliższym, użyłem mocy i po chwili szedł powoli w drugą stronę.
- Okey, teraz następni. - powiedziałem sam do siebie.
Dwóch już zawracało, ale ostatni, dowódca, zauważył manewr i unikał mojego wzroku. Tym sposobem znalazł się przy mnie i zadał pierwszy cios. Krew polała się z mojego barku, ale nie zwracałem na to uwagi. Oddałem mu. Mocy cios, powalił go, a ja wykorzystując okazje zatopiłem moje kły w jego szyji. W tej pozycji zastała mnie obca wadera, która pojawiła się znikąd.
- Co Tu robicie? - zapytała stojąc w pozycji obronnej, gotowa do ataku.
- Szukałem watahy, kiedy napadli mnie Ci zbójcy.
- Jest tu jedna wataha, której przydałby się Zabójca, jak Ty...
- Jaka?
- Black Night, dołączasz, czy uciekasz z naszych terenów?
- Dołączam.
- To choć do Alphy. A tak wogóle jak się nazywasz?
- Raven.
- Ja Isabelle.
Gdy spotkaliśmy się biało-rudą waderą i dostaliśmy pozwolenie na dołączenie, zapytałem wadery, która nadal mi towarzyszyła:
- Oprowadzisz mnie?
< Isabelle? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz