- Zapewne tak zrobiła. - westchnąłem.
Czerwona wadera popatrzyła na nas krzywo:
- Ciągniecie te losy czy nie?
Spojrzałem jeszcze na przyjaciół. Słoń oczywiście, był chętny, Kimmy miała przerażenie w oczach, ale postanowiłem zaryzykować - skinąłem pyskiem. Ona uśmiechnęła się okrutnie i łapą przywołała kogoś ze swojej drużyny. Ten zaś trzymał w łapie zapewne zdobywczy kapelusz, a w nim losy.
- Kto jest Kapitanem?
Słoń bez słowa pokazał na mnie, a wadera po krótkim wahaniu - też. Nie mogłem zrobić nic innego jak wzruszyć ramionami i losować z podsuniętego pod nos nakrycia głowy.
- Świątyni Nari. - przeczytałem.
Podobno grasują tam wszelkiego rodzaju potwory, a domyślam się, że wadera z Red Team'u dołożyła wisienkę na tort. Następne Team'y wylosowały kolejno: Las Grozy, Ostoje Linery. Zaś bardziej uważny wilk zauważyłby, że po wylosowaniu miejsca przez Blue Team, jeden wilk wrzucił coś do kapelusza. Mały skrawek papieru chwile wirował w powietrzu, a potem wpadł do środka kapelusza, skąd niby przypadkiem wyciągnęła go wadera, dumnie mówiąc:
- Dom Vise.
Jednak nikt z zebranych tu wilków nie był tak spostrzegawczy i nie zauważył tego manewru, a Red Team nie został nakryty na oszustwie. Pozostało nam wybranie koloru i wyruszenie na poszukiwanie lin. Blue Team, Green Team i Red Team już się tam szykowali...
< Kimmy? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz