Biegałem po całym lesie szukając Ifus... Nigdzie jej nie było... Straciłem nadzieję, że ją znajdę. Przez głowę przechodziły mi najgorsze scenariusze. "Co jeśli Ifus znowu umarła" - myślałem. W końcu zobaczyłem jakiegoś wilka leżącego na ziemi. Podszedłem bliżej, była to IFUS...
Zbliżyłem się do niej, oczy zaszły mi łzami. Wadera krwawiła, obok była duża kałuża świeżej krwi...
-Ifus - powiedziałem spokojnie.
Nie zareagowała...
-Ifus... - powtórzyłem
Znów nie reagowała...
-Ifus! - krzyknąłem rozpaczliwie
Nagle Ifus drgnęła łapa, otworzyła oczy... Spojrzała na mnie...
-Alex? - zapytała cicho
-Tak, kochanie - pocałowałem ją delikatnie.
-Co się stało? - odezwała się ponownie
-Już nie ważne... Co się stało... Ważne jest Twoje zdrowie i zdrowie szczeniąt... Dasz radę wstać? - zapytałem
-Chyba nie - zasmuciła się.
-Spokojnie - uspokoiłem ją.
Wziąłem Ifus na plecy i odleciałem. Poszybowałem do jaskini Mary...
-Mary! - krzyknąłem
-Co się stało? - zapytała
-Znalazłem krwawiącą Ifus w lesie - położyłem moją ukochaną na leżance.
-A co jej się stało? - zapytała
-No właśnie nie wiemy - powiedziałem.
-Ifus? Pamiętasz coś? - zwróciła się Mary do poszkodowanej
-No właśnie nie za bardzo... Byłam w lesie. Coś zaczęło mnie gonić. Nagle poczułam ból w brzuchu i nic więcej nie pamiętam - wytłumaczyła.
-Oky... Ifus zaraz temu zaradzimy... Będziesz żyła - uśmiechnęła się Mary.
-A szczeniaki? - odezwałem się
-Aha, bo jeszcze mamy na głowie szczeniaki... Spokojnie Alex, one też będą żyły... Rana jest w takim miejscu, że nic nie miało prawa im się stać - wytłumaczyła lekarka - Ifus musisz to wypić...
-Oky - powiedziała i zaczęła pić - O feeee, bleeeee, ohydne to jest!
-Wiem, ale już po wszystkim - zaśmiała się Mary.
Po chwili rana znikła, Ifus się podniosła...
-No to już wszystko - powiedziała z uśmiechem Mary.
-Dziękujemy naprawdę, Mary masz złote serce! - podziękowaliśmy
-Nie ma za co! - zaśmiała się
-Do widzenia Mary - pożegnaliśmy się
-Cześć - odpowiedziała.
Wyszliśmy z jaskini... Poszliśmy do naszego mieszkanka...
<Ifus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz