Wpatrywałem się zdziwiony w tą akcję. Mój mózg krzyczał: to niemożliwe, a łapy automatycznie się cofały. Powolne kroki do tyłu, lekkie potknięcie, ale nadal się cofałem, byle jak najdalej. Kim tylko przekrzywiła łebek z niewinnym uśmiechem.
- Ja się do niego nie zbliżam. - powiedziałem, starając się, by nie wyczuła strachu w moim głosie, ale nie udało się. Czy tego chciałem czy nie, on lekko drgał. - Tobie też to radzę. - wzrokiem wskazałem krzaki.
Ta zareagowała na to swoim perlistym śmiechem:
- Nie żartuj.
Jednak nic już nie mogłem wydobyć z siebie. Nie kontrolowałem ciała, strach wziął górę, gdy moje łapy zaczęły się poruszać w rytmie biegu. Trawy, które zazwyczaj delikatnie muskały moje nogi, teraz cięły je niemiłosiernie podczas tego szaleńczego tempa.
< Kimmy? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz