czwartek, 26 czerwca 2014

Od Emergeda cd historii Shervany

- Czułem. To czuć. Strach... czuć.
Leżeliśmy, wpatrując się w dolinę, w watahę. Niektórzy spali, inni chodzili, szczeniaki się bawiły, wszystko było spokojne. Z tego, co można było wyczuć w powietrzu, więź z pewnością zacieśniła się wokół nas. Podobało mi się to... a jednak... odkąd byłem z Shervaną, wciąż coś się działo. A teraz? - pustka, dziura w przestrzeni. Nagle dotarł do mnie napad melancholii. Oparłem głowę na mchu. Czułem się pusty, nieważny. A przed chwilą było już tak dobrze, tak fajnie, tak przyjemnie. Zamknąłem oczy, westchnąłem cicho.
- Co jest? - spytała zaniepokojona Shervana, podnosząc głowę i patrząc na mnie z troską.
- Nic, nic - otworzyłem znów oczy i spojrzałem na nią. Przytuliłem ją, nie trzeba było mówić czegoś w stylu: "kocham Cię"... przecież ona o tym doskonale wiedziała, a jednak... powiedziałem to, chyba tylko po to, by przerwać ciszę.

<Shervana? Kurde, melancholijne mi wychodzą te opki... . _ .>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy