środa, 25 czerwca 2014

Od Vuko cd historii Kimmy

Moje uszko strzygało, bardzo potrzebując drapania, więc dłuższy czas skupiałem się na tym, aż jako tako udało mi się je otrzeć o siatkę. Wtedy na chwilę odetchnąłem, już pogodzony ze śmiercią, gdy nagle moje uszko drgnęło znowu lecz z innego powodu. Drobny szelest, krzaki? Ciekawy, znów spróbowałem się jakoś ustawić co było tym trudniejsze z zdrętwiałą szyją. Nieświadomy co się dzieje, usłyszałem znajomy głos:
- Vuuuuuko!
Całym moim ciałem wstrząsnęło, gdy rozpoznałem właściciela.
- Kimmy? - zawołałem, ale zostało to w większości zagłuszone za moje dręczycielki.
Warczały i domyślam się, że szły w kierunku jej.
- Nie róbcie jej nic! - darłem się, kręcąc w siatce.
Zwykłe, domowe burki mają pazury starte przez twardy kamień, którym dwunogi wytyczają szlaki, zaś wilki nie mają styczności z, aż tak twardym podłożem. Co prawda nie są one ostre jak kocie, które się chowają, ale zawsze coś. Zresztą odruchowo je wyciągnąłem mocniej i chwyciłem siatkę, zaczynając mocno się szarpać. Coś pękło, a moje ucho drgnęło lecz przez ten otwór nawet łapa nie chciała przejść. Westchnąłem, ale się nie poddawałem.
- Może chociaż tym się najemy? - zachichotała Meave.
- Wszystkie jakieś chude, ale warto spróbować. - zawtórowała jej Kave, zaś ja domyśliłem się, że okrążyły ją.
Kimmy nie dawała oznak życia, nie było słychać tupotu ucieczki, a głosy prześladowców było słychać jakby krążyły wokół jakiegoś obiektu.
- Genialnie... - mruknąłem pod nosem, wiedząc, że nie mam już co liczyć na pomoc z zewnątrz.
- Jeśli chcecie jeść to idźcie polować. - rozgrzmiał potężny, żeński głos.
Czyżby tajemnicza Alchemiczka wreszcie się zjawiła?
- Ale złapaliśmy ich... - zamruczała któraś.
- I mamy tylko jedną przysługę do oddania w formie daru. - tym razem rozpoznałem tą bardziej piskliwą.
Rozdzielenie? Tego, bym nie przeżył na pewno.
- Czyżby? - usłyszałem, a moje uszy, które uprzednio oklapły, teraz wystrzeliły w górę. - A Ty, Kave, niby u mnie nie byłaś z prośbą?
- Ja...
- Eliksir Miłości? - zachichotała. - Jakież to mało oryginalne. - puściły kolejne węzy, a mnie udało się zmienić jakoś pozycję, przez co ujrzałem starszą wilczycę, a obok niej dwie, młode wadery, które jak wcześniej udało mi się wywnioskować - złapały Kimmy i nie pozwalały jej uciec.
Szara wilczyca spuściła łeb, a na jej pysku pojawiły się rumieńce, przez co jej znajoma czy kto to tam, wybuchła śmiechem.
- Trucizny też nie są zbyt kreatywne. - tym razem staruszka zerknęła na Meave, tak gwałtownie, że pióra przyczepione do jej grzywy zafalowały, a jedno nawet spadło na ziemię.
Obie stały teraz i obserwowały życie mrówek z baaaardzo bliska. Ledwo powstrzymałem się od śmiechu, który zapewnie pogorszyłby moją sytuację, a zamiast tego bardziej im się przyjrzałem. Kave miała szare futro zresztą w nie najlepszym stanie, a jej ciało pokrywały liczne blizny. Większość nie miała zbyt pokaźnych rozmiarów nie licząc jednej, ciągnącej się cały grzbiet, którą zresztą miała również Meave z goła odmienna od jej towarzyszki. Białe futro, zielone oczy, błyskające ciekawie na świat, który ją otaczał, a reszta nienaganna. Zaś staruszka... Osobliwa osoba zarówno w charakterze, którego strząpki udało mu się wychwycić po rozmowie jej i młodych wilczyc, ale również w wyglądzie. Kolory jej futra można było bowiem określić jako te, którymi dwunogi maskują się w lesie i nazywają moro. Nawet ta podeszła wiekiem wadera zdawała się momentami stapiać z tłem i zaskakiwać najdrobniejszym ruchem.

< Kimmy? Nie pytaj mnie co będzie dalej bo sama nie wiem x3 Mam wenę po prostu >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy