Po kolejnych 2 godzinach spadania i wzdychania, jestem nieźle znudzony. Ale tam, gdzie lądujemy, wcale nie jest nudno... Królowa z włócznią wywija nią z wściekłością, jeszcze nas nie zauważyła, walczy wraz ze swoim batalionem z jakimiś innymi wilkami, całkowity, niekontrolowany chaos... ruiny... jesteśmy... my jesteśmy... w Królestwie Tarota!
- To się narobiło... - syczę.
<Shervana? Całkiem spłukana z weny jestem...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz