Przywitajmy nowego basiora, który jest moim dziełem :)
Wygląd wilka:
Historia przybycia:
Urodził się w watasze zwanej Bloody DayLight i został nazwany przez ojca jak i matkę Alok-Dilon zwanego potocznie Nekromantą. Po pierwszym miesiącu życia kiedy to został odstawiony od mleka został przygotowany dla niego rytuał. Rytuał polegał na naznaczeniu jego piętna i misji, która się zacznie po jego porzuceniu w lesie. Podczas rytuału zebrała się rada starszych, która rozpoczęła swoje zadanie. Na ziemi był wyryty pewien symbol na wzór typowego pentagramu, pięć wilków stanęło na każdym z rogów, a młodego wilczka usadowiono na samym środku pentagramu. Wilki ustawione w około szczeniaka patrzyły na niego i zaczęły coś szeptać. Ich szeptanie rozpoczęło cały rytuał. Krąg zalśnił krwistą czerwienią, a w około młodocianego zaczął unosić się czarny dym, który wchłaniał się w jego ciało. Dym piętnował na nim pewne naznaczenie i misję, którą ma, a raczej musi wypełnić. Szczeniak podczas tego procesu odczuwał całkiem mocny ból. Wyraźnie skomlał, jego ojciec patrzył się na to z kamiennym wyrazem pyska. W głębi serca chciałby to przerwać, lecz wiedział iż musi to przejść tak jak on za młodego.
Kiedy rytuał dobiegł końca rada starszych rozeszła się. Szczeniak leżał na środku pentagramu, ojciec wziął go na swój grzbiet i udał się gdzieś bardzo głęboko w las, przebył nawet ponad 150 kilometrów i zostawił młodocianego na pewnym polu. Ojciec wiedział iż zostawia go na terenie pewnej watahy, lecz niestety taka była jego misja. Odwrócił się i ruszył w drogę powrotną. Ostatni raz spojrzał na szczeniaka i pobiegł w kierunku swojej watahy. Szczeniak leżał pod pewnym drzewem i został parę godzin później znaleziony przez pewną waderę, która się nim zajęła odpowiednio.
Mijały miesiące, dni aż skończył dwa lata. Jego charakter w dniu jego urodzin nagle automatycznie się całkowicie zmienił. Był miłym kochającym wilczkiem, a teraz stał się złym, agresywnym wilkiem, jego oczy zaczęły lśnić krwistą czerwienią, a jego ciało pokryła dziwna ciemno fioletowa mgiełka. Miał za zadanie zabić swą przyszłą opiekunkę czyli daną waderę i cóż tak uczynił parę chwil później. Zrobił to bez żadnej litości czy skruchy po prostu podszedł do niej z zaskoczenia i rozszarpał jej gardło swymi ostrymi zębami. Kiedy już zrobił co miał zrobić czekało go wykonanie drugiej połowy zadania, a tym było odnalezienie odpowiedniej dla niego watahy.
Mijały dni i miesiące bez skutecznego szukania watahy przebył wiele, wiele kilometrów. Z czasem odkrywał coraz to więcej swoich potężnych mocy. Nawet nauczył się przenosić się do królestwa umarłych czy to neutralizować skutki działań różnorakich trucizn, a nawet kilka razy przywrócił dusze do świata żywych w zamian za kilka drobnych pomocy. Pewnej nocy wilk przemierzał pewien kontynent. Wyczuł iż znalazł się na terytorium pewnej watahy. Cóż bez jakich kolwiek skrupułów wszedł na ów teren i przemierzał go do momentu kiedy nie spotkał pewnego wilka, który dosyć agresywnie na niego spojrzał i spytał.
-Kim jesteś i co tutaj robisz!?-Warknął tajemniczy wilk.
Spojrzałem na mego oponenta, może ofiarę? Kto wie jak to się zaraz potoczy, ale na pewno mój wzrok był dosyć przyszywający.
-Jestem kimś, kogo wolał byś nie spotkać na swej drodze nieznajomy wilku... -Powiedziałem takim dosyć nietypowym głosem od normalnego wilka. Basior się zjeżył i warknął na mnie.
-Lepiej się stąd wynoś! Nim pożałujesz przybycia tutaj. - ponownie warknął w moją stronę.
-No co ty...myślisz, że wygrasz...a może czekaj poluzuj trochę...szukam watahy, do której mógłbym dołączyć...nikt nie musi ginąć, a ni walczyć teraz...-Mówię bez użytku jaki kolwiek emocji.
-Mówisz...rasa, imię, wiek...skąd pochodzisz...czemu tak dziwnie dymisz... - zaczął mi zadawać pytania jedno za drugim.
-Hej spokojnie, nie tak szybko...Zwę się Alok-Dilon...jestem Wilkiem Nekromancji i pochodzę z pewnej watahy, która dla mnie nie istnieje już...I dymię dla tego bo taki jestem i tyle...-mówiłem do niego dalej bez emocjo i dosyć nietypowym głosem.
-Okey...hmm...pomyślimy zobaczymy...przyjdź tutaj jutro...-powiedział i odszedł gdzieś w las.
Następnego dnia samiec przybył na umówione spotkanie, lecz Alok'a nie było najwidoczniej zrezygnował pomyślał wilk, lecz po chwili przybył i zasiadł przed nim.
-Więc jakie wiadomości? - Spytałem się go.
-A no takie iż otrzymałeś zezwolenie by do nas dołączyć więc witam w szeregach Watahy Black Night i będziesz przydzielony jako wojownik...ale czy się sprawdzisz? To, to się okaże później. - Spojrzał na mnie spod byka i odszedł gdzieś tam.
-Ehe...okey coś się zrobi na pewno. - Miałem ochotę go normalnie zjeść, kiedy tak na mnie spojrzał udałem się w swoja stronę na poszukiwanie jakiejś jaskini, nory czego kolwiek by gdzieś mieć dach nad głową i oporządzić to miejsce na swój własny styl.
Jego misja dobiegła końca w ten czas i teraz mu pozostało żyć w tej watasze tak jak ma zapisane w charakterku... Co go spotka dalej? Co go czeka w przyszłości tutaj? Zobaczymy co karty mu zapiszą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz