niedziela, 20 lipca 2014

Od Faas Vokun cd historii Wild

Spojrzałem na niego z cichym westchnięciem. Odszedłem od niego mały kawałek tak na około pięć metrów i się rozejrzałem dookoła. Wilk chciał do mnie podejść, lecz ja mu pokazałem łapą by się nie zbliżał do mnie. Wild posłuchał mnie i stanął, a raczej dokładnie usiadł i obserwował mnie. Przeciągnąłem się, pokręciłem łbem na boki było wyraźnie słychać jak zastrzygło mi w karczychu. Ciemno fioletowa aura zaczęła powoli przemieniać się w czarną jak noc dym, który to zszedł z niego tworząc pod nim mały krąg, który zaczął się powiększać, na okręgu zaczął ukazywać się pewne znaki tworząc taki o to heksagram.



Basior patrzył na to z zszokowaniem widząc to co się teraz dzieje. W sumie mógł widzieć to nawet pierwszy raz. Kiedy ów okrąg był gotowy me oczy zmieniły barwę w szkarłatną biel. W tej chwili już nie było mnie na tym świecie, a wędrowałem w kierunku królestwa umarłych.

Królestwo Umarłych:
Królestwo umarłych dla każdego było zagadką, dla części największym strachem i obawą, lecz to królestwo było zaledwie początkiem. To tutaj dusze były sądzone czy pozostaną skazane na wieczne potępienie czy udadzą się do stwórcy, gdzie będą żyły szczęśliwie. Są też dusze, które tutaj zostają bo mają nie dokończone sprawy i wyczekują momentu kiedy będą mogły dokończyć swoje. Niebo królestwa była całe ciemno niebieskiego koloru, było otoczone pewnymi murami antymagicznymi by żadna dusza nie uciekła stąd bez sądu ostatecznego.  Na ziemi unosiła się pewna mgiełka.



Wilk w swej normalnej formie nie jak typowa dusza schodził pewnymi schodami przed bramę królestwa umarłych. Przy tej bramie stał pewien święty strażnik, który przepuszczał owe dusze. Wilk zatrzymał się przed strażnikiem.
- Odejdź nie nadszedł twój czas. Zawróć. - Powiedział wyssanym z jakich kolwiek uczuć duch wilka.
- Wpuść mnie przybywam by odnaleźć duszę Roulette...-Powiedział z powagą w głosie Basior.
- Tak jest tutaj taka dusza, ale ona oczekuje osądu...Jaki jest twój cel? - Spytał duch.
- Przybywam tutaj po to by dowiedzieć się co się z nią stało i przekazać jej i tylko jej wiadomość od jej brata, który się o nią martwi i poszukuje.
Wilk duch spuścił łeb i odsunął się na bok. - Rozumiem więc droga wolna, lecz śpiesz się nie wiele czasu jej pozostało...- Powiedział i zamilkł.
Ruszyłem w głąb królestwa rozglądając się uważnie za śnieżno białą wilczycą imieniem Roulette. Szedłem ścieżką widziałem wiele dusz tych złych jak i tych dobrych. Były również dusze zła jak i dobre. Podszedłem do jednego z kamiennych domów, gdzie to powinien siedzieć oprawca. Główny powiernik śmierci. Kiedy podszedłem do jego drzwi były obok nich dzwony, w które zadzwoniłem. Po chwili odezwał się gruby głos, który nie jednego napawał by strachem.
-Kto śmie zakłócać mój spokój! - Drzwi stanęły otworem, a tam była pewna świetlista nie zmaterializowana kula.
- Wilk nekromanta Faas Vokun mistrzu. - Powiedziałem do niego z szacunkiem i uklękłem.
- Co cię sprowadza do mnie, że śmiesz zakłócać mój spokój!
- Proszę o wybaczenie za najście, lecz szukam jednej duszy Roulette, która oczekuje osądu. Chcę jej przekazać wiadomość od brata. - Mówiłem do niego bez uczuciowym głosem, lecz pełnym szacunku.
- O to ci chodzi...-zamilkł na chwilę. - Wiem gdzie jest aktualnie...lecz ta informacja jak dobrze wiesz kosztuje...
Kiedy usłyszałem to mocno mnie to zmartwiło, gdyż doskonale wiedziałem co to jest i jest to nic przyjemnego. Przymknąłem oczy oczekując nieuniknionego, lecz ku memu zdziwieniu nic się nie stało.
- Dziś masz wyjątkowe szczęście, gdyż akurat ta dusza jest zagrożona. Znajduje się na terenie zbuntowanych czarnych dusz. Sprowadź ją z powrotem i przekaż co musisz...-I po chwili oprawca zniknął, a mnie przeniosło nie daleko czarnych pól. Westchnąłem ciężko rozglądając się dookoła. Ruszyłem biegiem na pola. Biegłem i biegłem nie mogąc jej znaleźć. Lecz zbuntowane dusza znalazły mnie. Dzięki mym pazurom ektoplazmy mogłem je zranić i zabić. Odwróciłem się i warknąłem. Wbiegłem wprost na te kilka dusz, kilka celnych zamachnięć i dusze wyparowały. Ruszyłem dalej przed siebie. W pewnej chwili dostrzegłem pewien ołtarz z pewnym wirem, a na nim była owa wilczyca, której poszukiwałem.



Widziałem iż była zrozpaczona, nie wiedziała iż jest to już koniec kiedy to usłyszała kroki i walkę. Spojrzała w tamtym kierunku i z nie do wierzeniem widziała czarnego wilka, który walczył ze zbuntowanymi duszami. Robiłem udane uniki jak i kontrataki udało mi się załatwić dzięki mym pazurom kilka z tych dusz, kiedy miałem drogę w miaręczystą pobiegłem w kierunku wilczycy. Chwyciłem ją i razem wylądowaliśmy obok ołtarza. Wziąłem ją na swój grzbiet i zacząłem uciekać w kierunku, gdzie to oni nie będą mogli nam już nic zrobić. Wadera dziękowała mi z całego serca, no martwego.
- Nie ma za co tak przy okazji jestem tutaj od twego brata...szuka cię i martwi się o ciebie. - Powiedziałem w biegu dochodząc do granicy, gzie to już nam nic ci buntownicy nie zrobią.
- Ouch...na prawdę on mnie szuka? Szuka mnie po tylu latach? - Jak by mogła uroniła by łzę.
-Tak szuka cię, a ja ciędo niego zaprowadzę byś mogła z nim porozmawiać. - Powiedziałem kierując się nie do oprawcy, lecz do pewnej wieży światła.
-Ale jak przecież nie da się stąd uciec, a ni nic...-westchnęła smutno.
-Nie powiedziałem jednego, nie jestem zwykłym wilkiem...widzisz, że ja żyję...A to jest moja cielesna powłoka. Zaraz się spotkacie obiecuję...- Powiedział z westchnięciem i pobiegł do owej wierzy, na ich szczęście nikogo tam chwilowo nie było. Weszli do środka, był tam pewien krąg świetlisty. Wszedł w niego wraz z waderą i po chwili zniknęli i razem ukazali się już w świecie żywych. Czarny heksagram z symbolami nadal był widoczny i nie znikał do czasu kiedy dusza tutaj była.
- Jesteśmy...mam dobre i złe wiadomości...zła to jest taka, że ona nie żyje. - Powiedziałem to bez jakich kolwiek zawahań. - A dobra iż...
Dusza wilczycy mnie uprzedziła. - Wild? - Spojrzała na niego z nie do wierzeniem. - Jak ty się zmieniłeś...


< Wild? (To się nazywa mieć wenę!!! :D:D:D) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy