- Ostatnio zatrzymałem się niedaleko innej sfory. - chrząknąłem - Była to sfora wilkołaków. Powiedzieli mi, że za terenem waszej watahy jest jaskinia. Słychać w niej częste wycie i odgłosy. Niektórzy mówią, że tam straszy. A Ci którzy są tam nocą widują białą wilczycę, jak mówią - ducha, który ucieka przed wszystkim. Jak sam mogłeś wywnioskować nie sądzę, aby ta wilczyca była duchem. Roulette zawsze była masakrycznie płochliwa i można było ją pomylić z duchem. Sam często tak miałem. A od tej maskary kiedy uciekła wszystko mogło się wydarzyć. Zacząłem się zastanawiać czy czasem specjalnie nie udaje widma, żeby się od niej odczepili. - powiedziałem to co wiedziałem
- Dlaczego nie mogłeś spokojnie podejść do naszej watahy i wyjaśnić sytuacji? - zapytał wilk nadal nieco agresywnie
- Bo nie wszystkie watahy są miłe. Ominięcie tych terenów zajęłoby mi kilka dni, a na to nie mogę sobie pozwolić. Mogłem spróbować, nic mnie by to nie kosztowało. - mówiłem - A, co do Twoje wcześniejszego pytania, mianowicie "Skąd pewność, że nie jestem jeszcze na waszym terenie?. Moja odpowiedź brzmi "Dlatego, że nie jestem pozbawiony węchu.". Może macie wytarte już granice, ale nadal jest lekka bariera zapachowa. Wasza wataha zaczyna się dokładnie za 2 i pół metra. - wilk chociaż nadal agresywny miał z lekka pytającą minę. Westchnąłem i dodałem - Od zawsze miałem trochę bardziej wyczulony węch niż inni. Czy chciałbyś jeszcze coś wiedzieć? Widzisz, spieszy mi się i powinienem ruszać w drogę. Zajmie mi kilka dni ominięcie waszych terenów na tyle od granicy, żeby nikt na mnie nie skoczył myśląc, że już przekroczyłem barierę co opóźniło by mnie o dalsze minuty tak jak ta oto rozmowa. Muszę odnaleźć siostrę.
<Faas? :3 Tęskniłam za możliwością wypisania się :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz