-Kinaj, ja nie wiem jak ty przeżyłeś te wszystkie szalone przygody... Ale wiedz, że musiałeś mieć serio, dobre pomysły na ucieczkę - cofałam się w głąb jaskini.
-Jakoś wychodziło - zaśmiał się.
Matka małych smoków robiła się coraz bardziej agresywna. Z jej ogromnych nozdrzy zaczął wydobywać się dym.
-Kinaj... Czy ona? Ona i ogień? - zapytałam przerażona.
-Chyba tak... - spojrzał na mnie przepraszająco.
-Dobra raz się żyje... - powiedziałam i spokojnie ruszyłam w stronę smoczycy.
~Spokojnie, proszę pani... Nie mamy złych zamiarów... ~ Wysłałam jej spokojne słowa falami ultradźwiękowymi.
-Dejla co ty robisz? - zapytał zdziwiony Kinaj.
-Spokojnie Kinaj.
~To co tu robicie? ~ rzekła urażona matka.
~Chcieliśmy tylko zobaczyć jak wyglądają małe smoki ~ uśmiechnęłam się.
Smoczyca wzięła głęboki oddech, a z jej nozdrzy znów wydobył się dym.
~Pani Smoczyco, niech się pani nie denerwuje. Nic złego nie zrobiliśmy ~ wyjaśniłam.
~Dobrze wybaczam... A teraz uciekajcie zanim wróci mój mąż, bo z nim tłumaczenia nie ma ~ powiedziała.
~Dziękujemy.
Spojrzałam porozumiewawczo na Kinaja i ruszyliśmy do wyjścia jaskini. Gdy nagle w wejściu stanął ON! Ojciec szmoczątek...
<Kinaj? Zginiemy? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz