Urodziłam się w Dolinie Wilków, która była pilnowana przez Meda,
czarnoksiężnika. Zasady były jasne: buntownicy i silne szczeniaki szły
do jego pracowni. Zazwyczaj po kilku "testach" nie było czego ratować.
Ja też zawędrowałam w jego progi; byłam wtedy taka odmienna. Med bawił
się mną przez długi czas. Jego "zabawy" nie były przyjemne. Podobno, gdy
mnie wypuścił, każdy myślał, że jestem jakimś mutantem stworzonym przez
niego. Nie mam pojęcia, co sprawiło, że przeżyłam ten okres, ale potem
tylko każdy się trzymał z dala ode mnie, a ja zaczęłam trzymać się z
dala od watahy. Tak wędrując granicami, spotkałam szamankę - starą,
wychudzoną wilczycę. Miała na imię Poziomka. Zaopiekowała się mną:
zawiesiła na mnie cały stos kolorowych piórek na sznurkach, które były
amuletami. Dzięki nim jako tako utrzymuję się przy mojej świadomości.
Jednak nie wiedziałam, jakie jest moje imię. Zresztą o nękaniu przez
Meda dowiedziałam się od Poziomki. Ale to było mniej ważnie niż brak
imienia. Rozmyślałam nad tym całymi nocami, aż w końcu usłyszałam, kiedy
szamanka śpiewała "Wciąż kocham Cię jak Irlandię". Wtedy dopiero
zrozumiałam, że powinnam się nazywać Irla.
Po tym natchnieniu pożegnałam się z Poziomką i wyruszyłam na północ.
Szłam, polowałam i spałam. Podczas jednego z polowań przypadkiem
wpadłam na jakiegoś wilka. Zaplątał się w moje amulety i zahaczyliśmy o
gałąź.
- Auć! - powiedziałam, gdy gałąź zaczęła wbijać się w moje oko.
- Dlaczego w ogóle ty tu jesteś? - spytał się mnie basior, który był wplątany w moje amulety.
- A co tu jest, że nie mogę być w tym miejscu?
- To są tereny Watahy Black Night. Ale może Ci to wyjaśnię, kiedy zejdziemy z tej gałęzi.
- Jak chcesz stąd zleźć?
< Raven? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz