Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Kim jest ten basior? Czy to odpowiednie rozwiązanie, odezwać się do niego? Tyle pytań, brak odpowiedzi. W końcu instynkt stadny odezwał się za mnie.
- Kim jesteś? - spytałam bez uczuć.
- Jestem organizmem - odpowiedział samiec.
- Tego się domyśliłam. Jeśli myślisz, że to mi coś da, to prędzej wrócę do mojej watahy - powiedziałam z irytacją.
- Jakiej watahy?
- Opowiem ci, jak powiesz kim jesteś. Szczegółowo.
- Raven. Nazywam się Raven. Należę do Watahy Black Night i to ja powinienem wiedzieć, co robisz na tych terenach.
- A jak myślisz? Przyszłam, bo jestem złym wilkożercą i chcę cię zeżreć. - powiedziałam z powagą.
Raven przyglądał mi się uważnie, jakby sprawdzał czy jest możliwe, abym mówiła prawdę.
W końcu wybuchnął śmiechem. Na początku się przestraszyłam, ale po kilku sekundach strach minął i też wybuchnęłam śmiechem. Nie śmiałam się tak szczerze, odkąd... W sumie nigdy się tak nie śmiałam.
Po napadzie śmiechu z trudem oddychałam. Zastanawiałam się, czy mogę umrzeć z tego powodu.
W końcu basior odezwał się już normalnym głosem:
- To jak, powiesz mi, co robisz na terenie mojej watahy?
- Moją nieliczną watahę napadały już od narodzin moich dziadków niezwykle sprytne, zwinne i inteligentne drapieżniki. Niestety polowały stadnie.
Wczoraj w nocy otoczyły moją watahę. Jednak mnie udało się zmienić w sowę, co uratowało mi życie, bo te stwory nie umiały latać. No i potem nie było już czego ratować, bo wataha była tak mała, że długo się nie mogła utrzymać. Miałam nawet pomysł, żeby sprawdzić, czy ktoś przeżył, ale się zgubiłam. No i nie wiedziałam, że to są czyjeś tereny, dopóki nie zobaczyłam ciebie - skończyłam moją historię.
Basior przypatrywał mi się uważnie przez kilka minut, aż w końcu się zaniepokoiłam.
- Jesteś tam? - powiedziałam żartem.
- Tak. Sorry, coś przykuło moją uwagę. - ocknął się samiec.
- Skoro to tereny twojej watahy, to muszę się wynieść... - powiedziałam po chwili ze smutkiem.
< Raven? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz