W końcu, potrząsam łbem i jako tako odzyskuje świadomość i rozumiem co się dzieje wokół. Podchodzę do wadery i delikatnie kładę swoją łapę na jej bark. Chcę choć trochę ją pocieszyć, dodać otuchy lub coś, ale nie umiem. Nie rozumiem tych emocjii zbytnio, ani jak powstają, więc nie wiem też jak im zaradzić, co robić.
- Kimmy... - szepczę cicho, a ona łka troszkę ciszej, by słyszeć co mówię.
A mówię głupoty.
- No, bo, wiesz. Oni tacy są. Nie przejmuj, nie zwracaj na to uwagii. Pokażemy im, że, że to nieładnie tak robić. - uśmiecha się lekko.
< Kimmy? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz