Trwa piękna noc. Niebo usiane gwiazdami. Księżyc trwa w pełni. Nikogo jeszcze tu nie znam. Nikt mnie nie oprowadzi, trudno sama pozwiedzam jeszcze ciekawiej.
Nagle usłyszałam szelest. Podniosłam głowę, zamknęłam oczy analizując wszystko co dzieje się dookoła. Byłam przygotowana, że to wróg. Mimo tego, że mam moc pozbawiania zmysłów, muszę najpierw nakierować ją na postać.
"Mam!" - krzyknęłam w myślach i uśmiechnęłam się zwycięsko.
-Wzrok. - powiedziałam pewnie, po czym wolnym krokiem obróciłam się do postaci. Z jego pysku mogłam wyczytać zakłopotanie.
- Kim jesteś? - zapytałam stając przed nim i patrząc się w mu w oczy. Próbował uciec od mojej obecności, żeby to coś dało.
- To nic nie da, wszędzie tyle drzew. Tylko się poobijasz. Dotyk. - słowem dotyk zabrałam mu zmysł czucia.
Po chwili zaczął we mnie celować ogniem. Za każdym razem pudłował.
- Pudło. - zaśmiałam się. -To nic nie da tylko spalisz las.
- Co Ty ze mną robisz?- zapytał.
- Ja pierwsza zadałam pytanie. - spojrzałam mu w oczy.
- Na pewno nie jestem kimś kto chce Cię skrzywdzić. Należę do watahy. - powiedział.
- Od razu lepiej. Nie można było tak wcześniej?! Dotyk. Wzrok. - powiedziałam te słowa dzięki czemu przywróciłam mu wzrok.
- To nie było zbyt miłe spotkanie. - stwierdził basior.
- Wiesz mogłam Cię zabić. Lub przywiązać i zostawić na pożarcie sępom. - uniosłam brew.
- Nie jesteś za pewna siebie?
- Wiem co potrafię. - ruszyłam na przód, a on za mną.
- Oczywiście. - powiedział.
- Sugerujesz, że kłamie? - zapytałam.
- Nie. Po prostu ciekawi mnie kim jesteś. Jesteś nowa?
- Tak. Aż tak się wyróżniam? - zapytałam. - A może jestem wyjątkowa? - zaśmiałam się
< Jakiś basior? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz