Było Boże Narodzenie. Grupka ludzi chodziła po lesie, szukając
zwierząt. Byłem głodny i musiałem jeszcze upolować dużego jelenia. I tak
dopuściłem się już najgorszego.... moja ukochana Monday i nasze
szczeniaki zamarzły na śmierć... zjadłem ich ciała, by nikt im już nie
przeszkadzał. Ale mniejsza.... siedziałem w krzakach. Zobaczyłem jakiś
ruch. Wyskoczyłem z zarośli. To nie był jeleń, ale ludzkie dziecko. Miało na
oko ze 12 lat. Odskoczyłem w tył. Ale....Wpadłem w sidła. Sidła zaciskały
się coraz bardziej na mojej łapie.
- Tato, wilk!! - Krzyknęło dziecko.
Ból był nie do zniesienia. Śnieg w okół był zabarwiony moją krwią. Nagle
przyszła grupa ludzi. Jeden z nich założył mi worek na głowę, a drugi
uwolnił moją łapę. Poczułem ulgę w bólu...
Po pewnym czasie ktoś zdjął worek z mojej głowy. Leżałem w jakimś
koszu, na miękkich poduszkach. Byłem w małym metalowym pokoiku i kratami w
miejscu drzwiczek. Nade mną była mała lampka. Wstałem, lecz po chwili
upadłem. Moja łapa była zabandażowana. Po chwili ujrzałem jakiegoś
lekarza.
- Proszę, jedz i zdrowiej. - Powiedział człowiek i otwierając drzwiczki, wsunął do pomieszczenia miskę z mięsem.
Podszedłem powoli do miski i po chwili ugryzłem człowieka w rękę. Ten z
wrzaskiem zabrał rękę. Gdy drzwiczki się zamknęły, położyłem się w koszyku
i zasnąłem...
- Co do.... - Pomyślałem wstając.
Wszystko wokół mnie płonęło. Drzwiczki były otwarte. Kulejąc, wyszedłem na
korytarz. Wszędzie był ogień i pełno zwęglonych ciał zwierząt i
ludzi. Szybko,omijając ogień, pobiegłem do okna na końcu korytarza. Było
zamknięte. Zacząłem drapać w szybę i uderzać w nią głową. Udało
się. Wyszedłem na dwór. Był środek nocy. Zacząłem biec, ale poślizgnąłem się
za lodzie. Upadłem na ziemię tak nie fortunnie, że dwie gałązki leżące na
ziemi,wbiły mi się w oczy. Oślepłem. Wstałem i zacząłem uciekać na
ślepo, uderzając głową w drzewa. Nagle zatrzymałem się. Usłyszałem
trzask. Podniosłem głowę,by lepiej słyszeć dźwięk. Lecz nagle..... drzewo
pod ciężarem śniegu.... zawaliło się na mnie. Z pod wielkiego pnia
wystawała moja łapa... a po chwili z od drzewa wylała się kałuża krwi....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz